Kiedy ludzie ginęli dla piłki

Michał Zichlarz z Moskwy

Czy można z futbolowego szczytu trafić do obozu pracy? Jak układać się z będącymi u władzy mordercami?
Podczas mistrzostw szczególny tour po Moskwie zorganizowało Stowarzyszenie „Memoriał”, pozarządowa organizacja, która od prawie 30 lat zajmuje się badaniami i propagowanie wiedzy o sowieckich ofiarach okresu stalinowskiego, a także robi wiele dla pojednania Polski i Rosji. „Memoriał” jest solą w oku władzy na Kremlu, jedną z ostatnich niezależnych organizacji w tym kraju. W styczniu w Groznym został aresztowany jeden z działaczy „Memoriału” Oyub Titiyev. Zatrzymano go na podstawie sfingowanych dowodów. Stowarzyszenie jednak nie daje się zastraszyć. Dalej prowadzi swoją działalność. Pokazało to choćby podczas mundialu. Spotkanie, na który nas zaproszono, miał wiele mówiąca nazwę: „Kiedy ludzie ginęli dla piłki”…

Egzekucje przy stadionie

Start zaplanowano przy południowym wyjściu ze stacji metra Dynamo, tuż przy budowanym właśnie nowym stadionie jednego z najstarszych radzieckich – czy raczej rosyjskich – klubów.

– Stadion Dynama przez lata był najważniejszym w mieście. To tutaj w 1928 roku odbyła się wielka Spartakiada, która miała być radziecką alternatywą w stosunku do igrzysk olimpijskich. Jak na owe czasy był rzeczywiście nowoczesny, z całym zapleczem, także dla dziennikarzy. 28 sierpnia 1928 roku w ramach Spartakiady białoruska republika zagrała na nim z drużyną złożoną z robotników, którzy przyjechali ze Szwajcarii. Z tego meczu przeprowadzono radiową relację – opowiada Maria Sziłowa z moskiewskiego oddziału Memoriału.

Maria Sziłowa ze Stowarzyszenia Memoriał. Fot. Michał Zichlarz

Nowy stadion Dynama o nazwie VTB Arena, ma być gotowy jeszcze w tym roku. Prace są na ukończeniu, wysokie żurawie pracują na pełnych obrotach. Koszt inwestycji to aż 1,5 mld dolarów. Nowy obiekt będzie miał pojemność prawie 27 tys. miejsc.

Obok stadionu i metra – pociągniętego tutaj i oddanego do użytku jesienią 1938 roku – znajduje się Park Pietrowski . To jedno z miejsc, w którym bolszewicy, gdy doszli do władzy pod koniec 1917 roku, zaczęli dokonywać masowych i publicznych egzekucji…

Beria w akcji

Maria Sziłowa z „Memoriału”, zanim wyjeżdżamy autobusem spod stadionu Dynama w liczącej około 20 osób grupie, opowiada jeszcze o niecodziennym meczu, który odbył się tam w półfinale Pucharu ZSRR we wrześniu 1939 roku. Spartak Moskwa mierzył się w nim z Dynamem, ale z Tbilisi. Dynama to kluby, którym patronowało osławione złą sławą NKWD. Spartak wygrał 3:2, ale nagle okazało się, że coś jest nie tak i konieczne będzie powtórzenie spotkania. Wymusił to Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR Ławrentij Beria, człowiek, który ma na sumieniu tysiące istnień, i który jest bezpośrednio odpowiedzialny za mord na polskich oficerach w Katyniu. Dopiero po tym wyjaśnieniu można wspomnieć, że prywatnie był wielkim kibicem Dynama Tbilisi.

Ta historia wiąże się z kwartetem braci Starostin: Nikołajem, Aleksandrem, Andriejem i Piotrem. Na początku lat 20. w dzielnicy Krasnaja Presnia istniał „Moskowskij Krużok Sporta” (Moskiewskie Kółko Sportu). Trzech pierwszych z braci wstąpiło do niego w 1922 roku (najmłodszy, Piotr, dołączył nieco później) i błyskawicznie trafili do podstawowej jedenastki, a następnie skupili na sobie uwagę szkoleniowca Sbornej.

Zespół szybko zaczął odnosić sukcesy. Pod szyldem Krasnaja Presnia (przez kolejne 12 lat zespół zmieniał nazwy na Piszczewiki oraz Promkooperacja) awansował w 1923 roku do najwyższej klasy rozgrywkowej w mieście. W latach 20. rozbił w Tbilisi tamtejszy klub. Jak wiele lat później wspominał Nikołaj, to wtedy zaczęła się niechęć, wręcz wściekłość Berii w stosunku do klubu z Moskwy. Niektórzy futbolowi historycy za wschodnią granicą wspominają, że Beria mógł nawet grać w tym meczu.

Co do Spartaka, to nazwę w 1935 roku wymyślił Nikołaj Starostin, a jego inspiracją był Spartakus; starożytny gladiator, który wzniecił bunt przeciwko Rzymowi. Według historyków, miała to być polityczna aluzja. Dziś pomnik rzymskiego wojownika stoi przed okazałym stadionem, na którym rozegrano pięć spotkań zakończonego właśnie mundialu.

Wsparcie Konsomołu

W okresie działalności braci Starostinów nie było takiego przepychu jak dziś. Zawodnicy w większości ze swoich składek (resztę zebrali podczas koncertów charytatywnych) sami zbudowali stadion, na którym w latach 30. zaczęli odnosić sukces za sukcesem. Nikołaj, z racji zamiłowania do myślistwa, zaprzyjaźnił się z Aleksandrem Kosariewem, sekretarzem generalnym Konsomołu, czyli Komunistycznego Związku Młodzieży. To właśnie ta organizacja wzięła pod opiekę Spartaka, a Kosariew – podobnie jak Beria w stosunku do Dynama Tblisi – dbał o rozwój klubu, który w 1936 roku zdobył mistrzostwo ZSRR. To okres największych triumfów Spartaka. Do wybuchu wojny z Niemcami trzykrotnie zdobył mistrzostwo i dwa razy puchar kraju.

W tamtym czasie na tourne po ZSRR przyjechała też reprezentacja Kraju Basków. Miało to związek z toczącą się w Hiszpanii wojną domową, gdzie Moskwa wspierała siły republikańskie. Baskowie triumfowali w Mińsku, Leningradzie czy Kijowie. Radę dał im dopiero Spartak, który wygrał aż 6:2.

Zagrali na Placu Czerwonym

Kosariew, który przyjaźnił się z szefem NKWD Nikołajem Jeżowem, zorganizował też niecodzienny piłkarski mecz na… Placu Czerwonym. Wszystko dla towarzysza Józefa Stalina, sekretarza generalnego KPZR i wodza narodu. Zmierzyły się w nim dwa zespoły Spartaka, drużyna „A” i drużyna „B”. Nie wszystkim jednak było to w smak. „Dynamowcy” z Berią na czele patrzyli na to z wściekłością.

– Początkowo planowano rozegranie trzydziestominutowego meczu. W tym celu na Placu Czerwonym rozłożony 120 metrowy dywan, tak, żeby w ogóle można tam gonić za piłką. Kosariew umówił się z Nikołajem Starostinem, że będzie stał blisko Stalina, a w ręku będzie trzymał białą chusteczkę. Jeżeli wódz będzie niezadowolony i w gorszym nastroju, to miał nią machać. Był to sygnał, żeby przerwać grę. Nic takiego jednak nie nastąpiło, wręcz przeciwni., Stalinowi mecz tak się spodobał, że rozegrano pełne 90 minut – opowiada Maria Sziłowa.

Ten złoty okres Spartaka dobiegał jednak końca. Wszystko działo się zresztą w szczególnym, nawet jak na Związek Radziecki okresie. Chodzi o tzw. wielką czystkę, czyli nasilony terror NKWD w drugiej połowie lat 30., którego ofiarą padły miliony niewinnych ludzi, w tym ponad 100 tysięcy zabitych Polaków w wyniku tzw. operacji polskiej. „Memoriał” przygotował zresztą specjalną aplikację na smartfony w Izi.Travel, a która opisuje i pokazuje na mapie Moskwy miejsca związane z represjami sowieckiej władzy w stosunku do Polaków.

Na cenzurowanym znaleźli się też bracia Starostin. W 1938 roku Spartak wrócił z udanego dla siebie wyjazdu do Brukseli, gdzie wygrał turniej dla klubów robotniczych. Na miejscu w Moskwie, mimo ogromnej wcześniejszej popularności braci Starostin i innych, zawodników mało kto witał. W prasie zaczęły się też pojawiać coraz bardziej krytyczne artykuły na temat klubu. A to, że korzystają z pomocy zagranicznych trenerów i metod, a nawet posuwają się do tego, że płacą za grę. Maria Sziłowa mówi, że w „Memoriale” są akta kilkunastu osób związanych ze Spartakiem, które zostały przez NKWD zatrzymane. W śledztwach, gdzie torturowanie w celu wymuszenia zeznań było na porządku dziennym, zatrzymani oskarżali braci Starostin, że są kontrrewolucjonistami i chcą dokonać zamachu na… Stalina. Dopóki jednak Nikołaj związany był blisko z Kosariewem, który z kolei dobrze znał się z szefem NKWD Nikołajem Jeżowem, wszystko było w porządku, choć bracia siedzieli jak na szpilkach czekając na aresztowanie…

Trafili do gułagu

Na początku grudnia 1938 roku Jeżow stracił stanowisko i pozycję. Nowym szefem NKWD został Beria. Jeżowa, który stał za brutalnymi czystkami i całą machiną terroru, oskarżono o działalność szpiegowską na rzecz wywiadów polskiego i niemieckiego. Obwiniono go o spiskowanie na życie Stalina, a także zarzucono homoseksualizm. Został rozstrzelany. Marny los spotkał też Kosariewa. Jego oskarżono o szpiegostwo na rzecz Polski. 22 lutego 1939 roku, po dziesięciominutowym procesie, został skazany na śmierć „za przynależność do antyradzieckiej organizacji terrorystycznej”. Rozstrzelano go następnego dnia, podobnie jak jego teścia, rektora Akademii Handlowej. Jego żonę, jako członka rodziny wroga ludu, skazano z kolei na 10 lat łagru.

Bracia Starostin też mieli być zatrzymani w 1938 roku. Odpowiednie papiery już były przygotowane. Decyzję wstrzymał jednak sam Wiaczesław Mołotow, późniejszy komisarz spraw zagranicznych odpowiedzialny za rozbiór Polski w 1939 roku. Wszystko dlatego, że z jego córką dobrze znał się Nikołaj.

Ostatecznie bracia aresztowano w 1942 roku i skazano na 10 lat gułagu. Zarzucono im sprzeniewierzenie się wartościom rewolucji, uleganie zagranicznym wpływom, czy płacenie za grę w piłkę.

Wbrew temu co się często mówi i pisze, w obozach pracy bracia nie musieli znosić takich upokorzeń i walczyć o życie dzień w dzień, jak wielu innych. Cieszyli się taką popularnością i byli tak rozpoznawani, że nawet strażnicy ulegali ich czarowi. Było zresztą jeszcze coś, co rzutowało na ich sytuację: dobrze czy bardzo dobrze grali w piłkę.

– Nie byli traktowani jak inni więźniowie. Nie musieli też pracować jak oni. Mieli ten przywilej, że byli świetnymi piłkarzami, a że organizowano też mistrzostwa gułagów, wielu obozowych szefów zabiegało, żeby mieć ich u siebie – opowiada Maria Sziłowa.

Wsparcie syna Stalina

Najbardziej znany z braci Nikołaj, za wstawiennictwem Wasilija Stalina, syna dyktatora, wcześniej zresztą opuścił obóz i wrócił do Moskwy.

Syn Stalina sam zapragnął mieć zespół piłkarski i chciał, żeby Nikołaj zajął się opieką nad nim. Wasilij, formalnie dowódca Sił Powietrznych Moskiewskiego Okręgu Wojskowego, w przeciwieństwie do ojca interesował się sportem. Stał na czele hokejowego zespołu WWS MWO Moskwa. 5 stycznia 1950 roku cała drużyna rozbiła się w lotniczej katastrofie lecąc na mecz do Czelabińska. Samolot, z 19 osobami na pokładzie, rozbił się w Swierdłowsku, dziś Jekaterynburgu. Kiedy Wasilij Stalin dowiedział się o tragedii wpadł w panikę. Zataił informację o katastrofie, by nie dowiedział się o niej jego ojciec, i naprędce skompletował nowy zespół, który jakby nigdy nic zagrał w wyznaczonym czasie w Czelabińsku! Władze radzieckie nigdy oficjalnie nie uczciły pamięci ofiar katastrofy lotniczej.

Właśnie takiej osobie miał pomagać Nikołaj Starostin. Ponieważ wciąż był na cenzurowanym, nie miał stałego meldunku i nie powinien przebywać w stolicy ZSRR, zamieszkał w domu syna Stalina przy Bulwarze Gogolewskim. Jak wspominał, nie był to dla niego lekki okres, mimo że był już przecież poza gułagiem. Wasilij Stalin pił do nocnych godzin, a zasypiał z pistoletem pod poduszką. Nikołaj czuł się jak w więzieniu domowym. Ostatecznie udało mu się wyjechać z Moskwy i zamieszkał w Kazachstanie. Tam jako trener lokalnych drużyn piłkarskich i hokejowych doczekał zmian w życiu politycznym. Do swojego Spartaka wrócił w 1955 roku.

Ich popularność nie słabnie

Po wyjściu z gułagu losy braci potoczyły się różnie. Najstarszy i najbardziej znany Nikołaj praktycznie do swoich ostatnich dni związany był ze Spartakiem. Najpierw był trenerem, potem prominentnym działaczem, aż w końcu do ostatnich swoich dni piastował godność honorowego prezesa. Zmarł 17 lutego 1996 roku. Już po upadku ZSRR doszło do jego oficjalnej rehabilitacji. Wniosek o to złożył sam Starostin.

Do futbolu wrócił też Andriej. Był kierownikiem reprezentacji i szefem krajowej Rady Trenerów. Zmarł w 1987 roku. Z kolei Aleksander pracował w ministerstwie handlu. Zmarł w Moskwie w 1981 roku. Życie najbardziej okrutnie obeszło się z Piotrem. W łagrze w Niżnym Tagile doświadczył tortur z rąk strażników w Niżnym Tagile. Pomógł mu ordynator szpitala, kibic piłkarski, który zatrudnił go u siebie jako masażystę. Po wyjściu z obozu pracy najmłodszemu z braci amputowano nóg. Zmarł niedługo po Pieriestrojce, bo w 1993 roku.

– Do dziś są niezwykle popularni, także z tego względu, że dzielili los milionów obywateli, tak jak oni niesłusznie skazanych i przez lata więzionych – podkreśla Maria Sziłowa z „Memoriału”. O słynnych braciach nie zapomniał też oczywiście Spartak. Na nowym stadionie, nieopodal murawy, są odlane figury czterech braci, którzy tworzyli historię klubu z Krasnej Presni. Jakby szykowali się do gry, jakby chcieli pomóc „czerwono-białym”.

 

Na zdjęciu: Niecodzienny pomnik braci Starostin na stadionie Spartaka. Pierwszy z lewej Nikołaj.