Kilka nowych nazwisk

Rozmowa z Marcinem Baszczyńskim, 35-krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem MŚ 2006, byłym zawodnikiem Ruchu i Wisły, obecnie ligowym ekspertem Canal +.


Spodziewać się jakiś sensacji w przypadku najbliższych powołań Fernando Santosa czy raczej nie?

Marcin BASZCZYŃSKI: – Ja to bym chciał, żeby selekcjoner czymś nas zaskoczył i kogoś nowego odkrył, zaprezentował pod kątem swojego stylu i gry, żeby znalazł kogoś w tej naszej rodzimej ekstraklasie i pokazał go szerszej widowni. Ale oczywiście rewolucji bym się nie spodziewał, natomiast kilku nowych nazwisk jak najbardziej. Trener Santos nie ma czasu na przeprowadzanie jakiś wielkich zmian, ale chciałbym, żeby to była kadra naznaczona jego pomysłem, wizerunkiem i spojrzeniem. Chciałbym, żeby te zaskoczenia były, ale prognozować kto to może być, to jest bardzo trudne.

A kogo Marcin Baszczyński, sam w przeszłości sześciokrotny mistrz Polski, a teraz uważny obserwator i komentator ligowych rozgrywek, rekomendowałby do kadry selekcjonera Santosa?

Marcin BASZCZYŃSKI: – Na pewno trzeba szukać tam, gdzie w tej chwili są potrzeby. Szukałbym zawodnika na pozycję numer „6” czy „8”, jak przykładowo Bartek Kapustka. W dobrej formie jest też Radosław Murawski. Ci zawodnicy swoją postawą w ostatnim czasie na pewno zasłużyli na powołanie. Może też ktoś z młodszej generacji, jak Patryk Dziczek. Dobrze byłoby wciągnąć go w krąg tych, którzy mogliby być w kadrze.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus

Kto jeszcze? Jaka pozycja?

Marcin BASZCZYŃSKI: – Na pewno pozycja stopera. Tutaj jest znak zapytania. Mówi się o Maiku Nawrockim, który z tych młodszych graczy w naszej lidze radzi sobie coraz lepiej. Dobrze byłoby też sięgnąć po młodych stoperów, może nie z ekstraklasy, ale gdzieś tam pokazujących się w zagranicznych kubach, jak po Piątkowskiego, Walukiewicza czy może Bochniewicza. Powiem tak, wszyscy czekamy kim nas zaskoczy Santos. Prognozujemy, zastanawiamy się, każdy gdzieś tam analizuje wszystko pod kątem ulubionego gracza, różnych menedżerskich zależności, żeby gdzieś tam swojego gracza popchnąć. Trzeba dać selekcjonerowi szanse, zobaczyć jakie ma na wszystko spojrzenie i wtedy – po tych pierwszych powołaniach będziemy wiedzieć o wszystkim więcej.

W kadrze na ostatnie mistrzostwa świata w Katarze z naszej ligi była dwójka graczy, Michał Skóraś i Kamil Grosicki. Teraz, przy powołaniach Fernando Santosa będzie ich więcej czy niekoniecznie?

Marcin BASZCZYŃSKI: -Myślę że może być ich więcej i nawet powinno tak być. Nie wiem na ile zdążył poznać naszą ekstraklasę, ale też trzeba podkreślić, że jest to tak doświadczony trener, że na pewno ma pomysł w głowie i dostrzegł pod kątem swojego pomysłu i tego, jak chce grać któregoś z naszych ligowców. Może się na przykład okazać, że w swoim pomyśle widzi na przykład Bartka Pawłowskiego i udowodni, że przyda się w ofensywie naszej reprezentacji. Czekamy i zastanawiamy się, którą drogą selekcjoner pójdzie.

W kadrze czeskiej reprezentacji na mecz z Polską w Pradze jest aż 15 zawodników z ich ligi. Czesi aż tak biją nas jakością ligowej piki czy niekoniecznie i jest to raczej oznaka słabości niż siły?

Marcin BASZCZYŃSKI: – Czesi obecnie takich jakiś wielkich liderów, znanych szerszej rzeszy futbolowych kibiców nie mają, żeby się tak zaznaczali. Ale trzeba też dodać, że ta czeska liga zmieniła się, pojawiły się tam większe pieniądze. Zespoły z Pragi mogą się pochwalić solidnymi budżetami i ci najlepsi zawodnicy tam trafiają. Grają w Lidze Mistrzów, dobrze radzą sobie w pucharach. Stąd taka ich duża liczba w kadrze. Inaczej to tam funkcjonuje niż u nas. Za moich czasów, że tak cofnę się do swojej boiskowej rzeczywistości, to kadra była oparta o graczy Wisły Kraków, gdzie było nas kilku i też awansowaliśmy do mistrzostw świata. Jedno z drugim może pozytywnie współgrać.

Czego oczekuje pan w meczu Czechy – Polska w Pradze w przyszły piątek?

Marcin BASZCZYŃSKI: – No właśnie, pojawia się pytanie czy chcemy przysłowiowego „suchego” wyniku czy chcemy zmian i nowej drogi reprezentacji. Ja powiem tak, chciałbym zobaczyć drużynę z charakterem, do której szybko przemawia nowy selekcjoner, który jednocześnie znajduje z drużyną w krótkim czasie wspólny język i coś w tym wszystkim tak pozytywnie drgnie. Chcielibyśmy zobaczy zespół z charakterem, grający odważnie i chcący dominować. Na dziś to jesteśmy lepszym zespołem niż Czesi, takie jest moje zdanie, ale oczywiście oby to wszystko znalazło potwierdzenie na boisku.


Na zdjęciu: Bartosz Kapustka (nr 7) po raz ostatni w seniorskiej reprezentacji Polski zagrał 14 listopada 2016 roku w meczu ze Słowenią we Wrocławiu.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus