Kłamstwa i półprawdy w sprawie stadionu Wisły

Krakowski klub jest o krok od przenosin na inny stadion. Wisła nie ma pieniędzy, by uregulować wymagany dług wobec miasta (potrzeba jeszcze 3,9 miliona złotych). Wedle naszych informacji, wszystko wskazuje na to, że krakowska drużyna rozpocznie sezon na stadionie w Tychach.

Do obecnej sytuacji doprowadziło zadłużenie wobec Miasta, które w dużej części powstało jeszcze za kadencji Bogusława Cupiała. Inna sprawa, że aktualne władze klubu nie zdołały doprowadzić do poprawy sytuacji, a tylko patrzyli, gdy dług rośnie. W końcu urzędnicy się zbuntowali. Wiceprezydent Katarzyna Król po raz kolejny podkreśliła wczoraj, że bez spłaty wymaganej części długu, dalsza współpraca jest niemożliwa.

We wtorek, przy okazji posiedzenia Komisji Budżetowej, doszło do spotkania z przedstawicielami Wisły (dyrektor wykonawczy Danielem Gołdą i Piotrem Kobasem). Rozmowa przebiegała w toksycznej atmosferze. W ciasnej salce na poddaszu magistratu z minuty na minutę robiło się coraz bardziej duszno.

Pod koniec spotkania poruszono sprawę promesy. W czerwcu Wisła otrzymała od miasta pismo w którym Miasto zobowiązało się do przedłużenia najmu stadionu. Zapytano o to pismo dyrektor Zarządu Infrastruktury Sportowej (to obecny zarządca stadionu), Krzysztof Kowal powiedział, że pismo zostało wystawione po zapewnieniach Wisły, że dług zostanie spłacony.

– Myśmy wydali Wiśle taką deklarację, ale z zastrzeżeniem, że jest ważne tylko wtedy, gdy spłacą swoje zaległości. Nawet w PZPN zwrócili uwagę, że to nie jest promesa. Dokument został wystawiony na zupełną prośbę Wisły, by na 30 dni przed startem ligi mogli wykazać się wymaganym dokumentem. To był tylko kolejny akt dobrej woli, dowód na to, że miasto chce ratować klub – powiedział Kowal.

Wczoraj wieczorem dotarliśmy do tych pism. W promesie nie ma ani słowa o tym, że jest ważna tylko po spłaceniu długów. Dyrektor Kowal ewidentnie mija się w tym przypadku z prawdą.

Wygląda na to, że na początku lipca Miasto – korzystając niejako z okazji – postawiło klub pod ścianą. Wisła musiała spodziewać się, że prędzej czy później zostanie wezwana do spłaty długu. W klubie przez kolejne miesiące bezsilnie patrzyli na narastające zaległości i nie zrobiono zbyt wiele, by tę sytuację poprawić. Inna sprawa, że żaden polski klub nie jest w stanie z dnia na dzień zapłacić 5 milionów złotych. To postawienie pod ścianą spod której nie ma ucieczki.

Z innego pisma wynika, że obie strony ustaliły już wszystkie warunki, a umowa czeka tylko na akceptację ze strony prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Jeszcze raz podkreślmy, Wisła sama jest winna obecnej sytuacji, ale wtorkowe spotkanie z urzędnikami nie wskazywało na to, że którakolwiek ze stron poważnie dąży jeszcze do porozumienia. W trakcie posiedzenia wiceprezydent Król z satysfakcją poinformowała, że nowa umowa nie może zostać podpisana w środę (tak Wisła zapewniała w piśmie do PZPN), bo prezydent Jacek Majchrowski jest tego dnia na urlopie. Jeśli od tego ma zależeć przyszłość klubu, to nie jest to raczej powód dla dumy dla Miasta.

Skarbnik Miasta Marek Podsiadło w pewnym momencie wyświetlił na rzutniku list od jakiejś osoby podającej się za kibica Wisły, która prosiła, by Miasto nie ustępowało ani na krok. – Otrzymaliśmy mnóstwo tego typu listów – argumentował.

Podkreślano też wysokie zarobki członków zarządu klubu. Według raportów finansowych – Marzena Sarapata i Damian Dukat zarobili w 2017 roku do spółki 700 tysięcy złotych. Radni słysząc tę kwotę aż zaczęli cmokać.

Ale urzędnicy mają swoje powody, by czuć się w tej sprawie pokrzywdzeni. Już pod koniec spotkania głos zabrał dyrektor Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, Marcin Hanczakowski. – Wcześniejsze rokowania ugodowe obumarły, bo wasz pełnomocnik nie odpowiadał na monity z naszej strony. Potem odbyło się spotkanie u prezydenta Majchrowskiego. Pani prezes Marzena Sarapata zadeklarowała wolę przedstawienia programu naprawczego. Żadna propozycja nie wpłynęła. Zwróciliśmy się do was z pismem prosząc o informację, co dalej. Do dziś na to pismo nie odpowiedzieliście. Tak nie traktuje się partnera wobec którego ma się zadłużenie – mówił zwracając się do Gołdy.

Gołda twierdzi, że jest wykładnia prawna, która umożliwia Miastu podpisanie umowy bez ryzyka narażenia się na oskarżenia o działalność na szkodę gminy. Król zapewnia, że jest wprost przeciwnie.

Dziś pani Król stoi na twardym stanowisku, twierdzi, że podpisanie umowy z Wisłą byłoby niegospodarnością lub działaniem na szkodę gminy. Ale historia pracy pani Król w magistracie nie jest krystalicznie czysta. W przeszłości była zatrudniona w Zarządzie Dróg i Komunikacji, ale zrezygnowała z tej pracy. Po pewnym czasie zapragnęła wrócić, a wtedy jej ojciec – jak ustaliła prokuratura – wręczył szefowi tej jednostki Janowi Tajsterowi zegarek warty 1,9 tysiąca złotych.

– Ojciec powiedział mi, że chce się spotkać z Tajsterem, ale że on dalej jest obrażony na mnie i zrozumiał, że Tajster zapraszając go na spotkanie oczekuje jakiegoś dowodu wdzięczności za możliwość rozpatrzenia ponownego mojego przyjęcia do ZDiK – mówiła Król w 2008 roku podczas zeznań w prokuraturze (cytat za „Dziennikiem Polskim”).

Jedyną osobą, która może odwrócić bieg wydarzeń jest prezydent Majchrowski. To do niego należeć będzie ostateczna decyzja. Majchrowski będzie musiał zważyć ryzyko. Przecież pozostawienie stadionu bez Wisły też wygląda na mało sensowne rozwiązanie. Problem polega na tym, że w obecnej sytuacji trudno o rozwiązanie, które zadowoli wszystkich.

W klubie nie wiązano z wczorajszym spotkaniem większych nadziei, dlatego w magistracie nie pojawili się przedstawiciele zarządu. Marzena Sarapata i Damian Dukat negocjowali już w tym czasie umowę z operatorem innego obiektu. Wszystko wskazuje na to, że Wisła rozpocznie sezon na stadionie w Tychach. Czasu nie ma już wiele, bo dzisiaj Wisła powinna dostarczyć do PZPN umowę na najem stadionu. W innym wypadku narazi się na kolejne sankcje.

A tych ma już dość. – Brak możliwości gry na naszym stadionie to odcięcie ważnej gałęzi naszych dochodów, ze skyboksów i umów marketingowych – mówił radnym Gołda. W ten sposób Wisła będzie miała jeszcze większe trudności ze spłatą długu. O tej porze roku każdy klub liczy zyski ze sprzedaży karnetów. W Wiśle już wiedzą, że także o tym mogą zapomnieć, bo kibice tracą już orientację w tym chaosie organizacyjnym.

Tylko najzagorzalsi fani będą dojeżdżać na mecze kilkadziesiąt kilometrów, tym bardziej, że ten sezon kiepsko zapowiada się także pod względem sportowym. Wisłę czeka walka o utrzymanie w ekstraklasie.

Część kibiców zaangażowała się w akcję pomocy klubowi. Pod tym linkiem (https://watch-esa.pl/2018/07/10/reymontta22/) zorganizowano akcję sprzedaży plakatów z których całkowity dochód trafi na konto klubu. „Piłkarze przychodzą i odchodzą, zarządy się zmieniają. Jedyną stałą w tej historii jesteśmy my! Jesteśmy siłą tego klubu i musimy to udowodnić! – argumentują organizatorzy akcji.

Tymczasem po wtorkowym spotkaniu Wisła wydała oświadczenie podpisanie przez prezes Marzenę Sarapatę.

„Wisła Kraków SA po dzisiejszym posiedzeniu Komisji Budżetowej Rady Miasta Krakowa wyraża swoje ubolewanie ze względu na brak porozumienia w sprawie umowy dzierżawy Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana w Krakowie.

Licząc na pozytywne rozpatrzenie naszej sprawy, bazowaliśmy na promesie zawarcia umowy dzierżawy, którą otrzymaliśmy od Gminy Miejskiej Kraków podpisanej przez Pana Krzysztofa Kowala – Dyrektora Zarządu Infrastruktury Sportowej, działającego z ramienia Gminy Miejskiej Kraków. W dokumencie tym deklarowano bezwarunkowo wolę zawarcia umowy dzierżawy, która miała obowiązywać od 1 lipca 2018 roku.

Promesa ta została przedstawiona w postępowaniu licencyjnym przed Komisją ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej i na jej podstawie Wisła Kraków SA otrzymała licencję na występy w rozgrywkach Ekstraklasy sezonu 2018/2019.

Polski Związek Piłki Nożnej udzielając niezbędnego pozwolenia na przystąpienie do rozgrywek bazował także na przedstawionej przez klub prognozie finansowej. Zarzuty przedstawicieli Miasta Krakowa dotyczące ewentualnej odpowiedzialności podpisujących umowę z klubem urzędników w zakresie niegospodarności stanowią wyłącznie nieposiadającą mocy prawnej opinię – to właściwy sąd ocenia, czy w danej sytuacji można mówić o takim stanie rzeczy. Zdaniem klubu w sytuacji podpisania umowy z naszym klubem taka sytuacja nie występuje.

Zarząd Wisły Kraków SA przedstawił Urzędowi Miasta Krakowa propozycję odroczenia spłaty należności, opierając się na art. 7 ust. 1 Uchwały nr XCVIII/2557/18 Rady Miasta Krakowa z dnia 28 marca 2018 r., w sprawie szczegółowych zasad, sposobu i trybu udzielania ulg w spłacie należności pieniężnych mających charakter cywilnoprawny przypadających Gminie Miejskiej Kraków lub jej jednostkom organizacyjnym, a także wskazania organów do tego uprawnionych. Klub po raz pierwszy zdecydował się zaproponować wykorzystanie powyższego artykułu, tak, aby wypracować realny harmonogram spłat należnych wierzytelności. Czekamy na ustosunkowanie się Gminy Miejskiej Kraków i oficjalne stanowisko w tej sprawie.

Zgodnie z obowiązującym prawem brak jest przepisów zakazujących podpisania umowy dzierżawy, zwłaszcza w sytuacji, w której wierzytelność jest przedmiotem sporu sądowego. Miasto, powołując się na regulację niegospodarności, bazuje wyłącznie na swojej opinii, gdyż, jak zostało napisane wcześniej, tylko właściwy sąd może podjąć decyzję o jej ewentualnym zajściu. Zdaniem Wisły Kraków SA, za przejaw ewentualnej niegospodarności można uznać niepodpisanie umowy z klubem.

Równolegle prowadzone są rozmowy z operatorami innych stadionów, które mogłyby pełnić rolę obiektu domowego Wisły Kraków SA. O miejscu rozgrywania spotkań poinformujemy wyłącznie po podpisaniu stosownych dokumentów między stronami. Jednocześnie zapewniamy, iż naszym nieustającym priorytetem jest rozgrywanie domowych meczów w sezonie 2018/2019 na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie.

Znaleźliśmy się w sytuacji trudnej, ale wierzymy, że nie jest ona nie do rozwiązania. To właśnie przy Reymonta od lat bije serce Białej Gwiazdy i mamy nadzieję, że tak będzie nadal!”