Klemenz: To mecz trudny mentalnie

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Latem podobno „bił się pan z myślami”, rozważając ofertę Jagiellonii. Teraz – patrząc na pozycję GieKSy w tabeli – pewnie nie ma pan już wątpliwości, że była to dobra decyzja?
Lukas KLEMENZ: – To nie tak, że „biłem się z myślami”. Długo walczyłem o to, by wrócić do ekstraklasy, więc kiedy po wakacjach dostałem od trenera Ireneusza Mamrota telefon z propozycją przenosin do Białegostoku, moja decyzja mogła być tylko jedna: na „tak”. W Katowicach namawiano mnie do pozostania, przedłużał się też obieg dokumentów między klubami – miałem przecież w kontrakt z GKS-em wpisaną klauzulę z sumą odstępnego, z której to klauzuli „Jaga” skorzystała – więc być może stąd wzięło się wrażenie mojego zawahania. Ale – jak mówię – wątpliwości nie miałem żadnych.

Przy Bukowej – zwłaszcza w defensywie GieKSiarskiej – źle się dzieje bez pana. Tabela na to dobitnie wskazuje. Co pan na to?
Lukas KLEMENZ: – Gorąco chłopakom kibicuję, bo wiem z doświadczenia, jak ciężko się gra o utrzymanie. To ogromny balans psychiczny: doświadczyłem tego, będąc przez długi czas w strefie spadkowej z GKS-em Bełchatów. Myślę, że latem przeprowadzono w Katowicach rewolucję kadrową na zbyt wielką skalę. Zachwiała ona stabilizacją w drużynie, nie wszyscy od razu przystosowali się pewnie do treningów, które prowadził trener Jacek Paszulewicz. Ciężkich, to prawda, ale przecież wiosną dawaliśmy radę. Mam nadzieję, że i teraz przyjdzie seria zwycięstw katowiczan – ale dopiero po środowym meczu z nami.

Do Katowic w ostatnich dniach „jak po swoje” przyjeżdżała Garbarnia i Warta. Wy jesteście megafaworytem tego meczu!
Lukas KLEMENZ: – To – paradoksalnie – trudny mentalnie dla nas mecz. Przed chwilą graliśmy z Legią, jesteśmy w czubie tabeli, a tu trzeba się teraz skupić, skoncentrować na mecz z dużo niżej notowanym rywalem. W poprzedniej rundzie, w Dzierżoniowie, co prawda wygraliśmy, ale sam mecz niekoniecznie wyszedł nam idealnie. Kilka błędów popełniliśmy.

To był do tej pory ostatni pana oficjalny występ w koszulce „Jagi”. Ławka gniecie w tyłek?
Lukas KLEMENZ: – Cóż, jeśli klub wydał na mnie konkretne pieniądze, to chyba nie po to, bym przez cztery lata na tej ławce siedział. Muszę być cierpliwy; w końcu mam za konkurentów reprezentanta Słowenii oraz najlepszego zawodnika ekstraklasy.

Mówi pan o Ivanie Runjem?
Lukas KLEMENZ: – Oczywiście. Jest na ten moment – moim zdaniem – o jedno piętro wyżej od całej ligi. Wie pan, widziałem na treningach różnych zawodników, w tym Piotrka Zielińskiego, ale kogoś takiego, jak Ivan, nie widziałem.

Czyli miał prawo w telewizyjnym studio powiedzieć o naszej lidze: „Tylko walka, bieganie. Brak tu umiejętności”?
Lukas KLEMENZ: – Było oczywiście w szatni sporo szydery z niego po tych słowach, ale.. widocznie z jego doświadczeń boiskowych wynika taki, a nie inny jej obraz.

No to faktycznie – mając za rywali takich „kozaków” – może pan mieć problem z regularną grą…
Lukas KLEMENZ: – Robię swoje, pokazuję się trenerowi na zajęciach najlepiej jak umiem. Ivan z Nemanją (Mitroviciem – dop. red.) świetnie się rozumieją, grali ze sobą cały poprzedni sezon. Gdzieś w głębi serca miałem nadzieję, że może po 0:4 ze Śląskiem coś się w mojej sytuacji zmieni. Nie zmieniło się, więc – jak mówiłem – muszę być cierpliwy.

No to jeszcze obyczajowe pytanie: dobrze się żyje w Białymstoku?
Lukas KLEMENZ: – Zanim tu przyjechałem, słyszałem od ludzi z innych miast na Podlasiu, że to brzydkie miasto. A to nieprawa; Białystok mi się podoba. Najbardziej zaś to, że… nie ma tu korków. W Katowicach to była dla mnie największa udręka. Tu zaś wychodzę z domu i za pięć minut jestem na rynku.
Rozmawiał Dariusz Leśnikowski

 

Na zdjęciu: Lukas Klemenz (z lewej) z Wisłą Płock zdobył swego pierwszego gola w ekstraklasie, ale stałego miejsca w ligowym składzie „Jagi” mu to nie zapewniło.

 

Na przeciwległych biegunach

32 miejsca dzielą w tej chwili w ligowej hierarchii GieKSę od Jagiellonii – rywale plasują się na przeciwległych biegunach ekstraklasy i pierwszej ligi. Obie drużyny grały ze sobą po raz ostatni ćwierć wieku temu, też w Pucharze Polski. Górą byli wtedy katowiczanie, wygrywając 3:0. Teraz powtórki trudno się jednak spodziewać, nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że trener Ireneusz Mamrot najsilniejszej jedenastki zapewne nie wystawi. Nie będzie przy Bukowej m.in. kontuzjowanego Bartosza Kwietnia, przeziębiony w ostatnich dniach był Roman Bezjak. U gospodarzy wielce wątpliwy jest występ Damiana Michalika, narzekającego na uraz mięśniowy.