Kłopoty to dla niego pestka

Umiejętność wychodzenia z trudnych sytuacji to rzadka cecha u polskich trenerów, bo zazwyczaj nie mają okazji, by tę wiedzę posiąść. Pierwszy poważniejszy kryzys i prezesi każą pakować im walizki. Zresztą Nawałka też musiał przejść tę drogę – w Wiśle Kraków, w Sandecji, Jagiellonii, GKS-ie Katowice, a potem w Górniku Zabrze, gdy wreszcie nauka na starych błędach zaczęła przynosić efekty. Dziś selekcjoner umie radzić sobie z problemami, gasi pożary ze sprawnością doświadczonego strażaka. Umie zjednać sobie piłkarzy, a nawet ich rodziny. Więc gdy wychodzą potem na murawę, są gotowi umierać – jeden za drugiego. A trudnych momentów podczas pracy Nawałki z reprezentacją nie brakowało.

1. Fatalny debiut

Nawałka przejął zespół po Waldemarze Fornaliku, a nominacja została przyjęta przez opinię publiczną dość chłodno. Porażka w debiucie ze Słowacją tylko te wątpliwości wzmocniła. Zaczęło się od zaskakujących powołań – Nawałka znalazł miejsce w kadrze dla 11 piłkarzy z ekstraklasy, a nawet Rafała Leszczyńskiego z pierwszoligowego Dolcanu Ząbki. Potem była fatalna gra, która zrodziła pytania (Czy z tym trenerem faktycznie możemy pójść do przodu?) i bezlitosne tytuły w prasie („Gra jak za Fornalika”, „Koszmarny debiut”, „Dno osiągnięte”). Ale Nawałka wiedział co robi. Zaryzykował. Na początku kadencji chciał sprawdzić wszystkie nazwiska, które chodziły po głowie, aby jak najszybciej wyselekcjonować odpowiednią grupę, liczył się z tym, że może spotkać go za to spora dawka krytyki. W styczniu 2014 reprezentacja, w krajowym składzie, poleciała do Abu Zabi na zimowe zgrupowanie i dwa mecze. Oba wygrała, a Nawałka wciąż zaskakiwał powołaniami. Jesienią, gdy ruszyły kwalifikacje do EURO 2016, selekcjoner miał już gotową grupę ludzi. W pierwszym spotkaniu, przeciwko Gibraltarowi, zagrało siedmiu ludzi, którzy teraz szykują się do mistrzostw świata.

2. Przekazanie opaski kapitańskiej

To było jak stąpanie po polu minowym, Nawałka postanowił rozegrać trudną partię z dwoma piłkarzami o dużym ego. A chodziło o symbol przywództwa, marzenie każdego boiskowego samca alfa – opaskę kapitańską. Na początku 2014 roku Jakub Błaszczykowski zmagał się z problemami zdrowotnymi i ktoś musiał go zastąpić w roli kapitana. Opaskę otrzymał Robert Lewandowski i choć zapewnia, że początkowo wcale jej nie chciał, to szybko świetnie odnalazł się w roli kapitana. Kilka miesięcy trwały spekulacje co będzie, gdy Kuba wróci do zdrowia.

W grudniu rozwiał je Nawałka, który zakomunikował, że Lewandowski zostanie kapitanem już na stałe. Selekcjoner odszedł w ten sposób od zasady funkcjonujące w kadrze od dłuższego czasu – zgodnie z tamtymi regułami opaskę dostawał zawodnik z najdłuższym stażem w kadrze. Nawałka starał się działać jak najdelikatniej. Dwukrotnie pojechał do Niemiec – najpierw udał się na długą rozmowę z Błaszczykowskim potem z Lewym.

Ale i tak przekazanie opaski wcale nie było proste. Piłkarz Borussi mocno to przeżył. – Zapadły decyzje, które mnie osobiście jako człowieka zabolały – mówił Błaszczykowski rok później na premierze swojej książki. Spisując wspomnienia, temat opaski potraktował zdawkowo. Nie chciał dodatkowo podgrzewać atmosfery, zrobił to za niego Juergen Klopp. – Kuba był absolutnie świetnym kapitanem drużyny narodowej – powiedział przy okazji odejścia Polaka z Borussii.

W tle całej tej sprawy były stosunki między oboma piłkarzami, którzy nie darzą się miłością. Najważniejsze jednak, że w drużynie narodowej ten fakt zupełnie im nie przeszkadza.