Klub w szponach gangsterów?

Pytanie to od soboty zadaje sobie cała piłkarska Polska. Tego dnia na antenie TVN24 wyemitowany został program „Superwizjer” poświęcony związkom krakowskiego klubu z przestępczym półświatkiem. Autor programu Szymon Jadczak stawia tezę, że za sterami klubu nie siedzi jego prezes Marzena Sarapata, a gangsterzy powiązani z grupami kibicowskimi.

Przestępcy w kasie
Autor reportażu zbudował ponury obraz krakowskiego klubu, a kilka wątków jest wstrząsających. Prezes klubu Marzena Sarapata wysłała do krakowskiego sądu pismo z propozycją, aby zwolnił z aresztu jednego z chuliganów, a ona ponownie zatrudni go na stanowisku kasjera. Chodziło o człowieka karanego m.in. za bójki na stadionie, a skazanego na więzienie za skopanie 16-letniego syna jednego z kiboli Cracovii. Program przytacza także zeznania jednego ze skruszonych kibiców, z których wynika, że Damian Dukat (do niedawna wiceprezes klubu) miał brać czynny udział w ostrzelaniu stadionu Wisły racami. Dukat broni się twierdząc, że był wówczas w Barcelonie, na co ma podobno dowody.

Prezesem klubu był wówczas Jacek Bednarz. Wkrótce stracił stanowisko, a następnie w rozmowie ze „Sportem” opowiedział o tym, co działo się wokół Wisły. Zdaniem Bednarza już wtedy, gdy właścicielem Wisły był jeszcze Bogusław Cupiał, półświatek próbował zwiększać swoje wpływy w klubie.

– SKWK to partner do niczego, nowotwór, którego należy się pozbyć, i postanowiłem działać. Uważam, że osoby, które zagnieździły się w Towarzystwie Sportowym Wisła to ludzie z półświatka. Moim zdaniem nie powinny mieć możliwości ingerencji w spółkę w mniej lub bardziej zawoalowany sposób. (..) Problem polega na tym, że legalne stowarzyszenie, które w statucie ma zapisane piękne rzeczy, nigdy ich nie realizowało. Przez Stowarzyszenie Kibiców W Wisły Kraków półświatek próbuje mieć wpływ na właściciela klubu – mówił Bednarz.

Czas na prawników
Od tego czasu wiele się zmieniło. Cupiał sprzedał klub, a nowym właścicielem jest wspomniane przez Bednarza Towarzystwo Sportowe. Droga do piłkarskiej spółki została znacznie skrócona.

Klub wydał już oświadczenie w sprawie informacji zawartych w programie „Superwizjer”, ale brakuje w nim konkretów. Materiał został przekazany do uważnej analizy przez prawników. – Czekam na procesy sądowe, wtedy dopiero zaczną wychodzić ciekawe informacje – mówi Jadczak.

Reporterowi TVN nie udało się wprost udowodnić, że za sterami w Wiśle siedzą chuligani. Na to nigdy nie uda się znaleźć dowodów, ale z pewnością ludzie z półświatka są bardzo blisko osób rządzących dziś klubem. Chodzi przede wszystkim o „Miśka”, który przez lata wyrósł na nieformalnego przywódcę grupy Sharks. Paweł M. jest jednym z klientów kancelarii prawnej Sarapaty. On i jego koledzy byli widywani w głównej loży na stadionie Wisły. Przychodzące tam osoby muszą liczyć się z tym, że mogą usiąść tuż obok osoby z poważnymi zarzutami lub wyrokami na koncie. Z drugiej strony – takie zagrożenie istnieje na każdym stadionie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w Wiśle to wszystko zabrnęło za daleko.

Czas na prokuraturę
Towarzystwo Sportowe (TS) jest właścicielem spółki piłkarskiej (SA) od 2016 roku, ale klub nie miał pieniędzy by zapłacić Tele-Fonice 5 milionów złotych. Płatność została rozłożona na raty. Teraz na spłatę rat wykorzystywane są pieniądze otrzymywane z ekstraklasy za prawa transmisyjne. Tyle, że są to pieniądze wypracowane przez córkę-spółkę, bo przez piłkarzy. Wychodzi więc na to, że TS kupiło SA za pieniądze… SA. A cierpią na tym zawodnicy, bo oni wciąż muszą spodziewać się poślizgów w wypłatach. Co tydzień wychodzą jednak na boisko i pokazują, że te problemy nie są w stanie ich złamać.

Z pewnością obejrzeli także „Superwizjera” i nabrali nowego spojrzenia na klub. Jadczak zbierał materiały blisko dwa lata. W tym roku sytuacja nieco się zmieniła, bo Centralne Biuro Śledcze rozbiło grupę przestępczą związaną z chuliganami spod znaku białej gwiazdy. „Misiek” dwa dni przed zatrzymaniami wyjechał z kraju, a można wysnuć z tego wniosek, że w krakowskiej policji jest przeciek. Problemy Wisły to nie tylko jej problemy. Chuligańskie bandy czują się w Krakowie bezkarne, choć tegoroczne akcje CBŚP dają nadzieję na zmianę.

Nie zmienia to faktu, że rozwiązanie tych problemów leży w gestii policji i prokuratury. Prezydent Krakowa w sprawę angażować się nie ma zamiaru, bo i jemu brak instrumentów do walki z przestępcami. Kluby też ich nie mają, za to kibic powinien mieć pewność, że rządzące nimi osobami robią wszystko, by odciąć się od bandytów. W Wiśle tej pewności nie ma.