Kluczowe pytania i znaki zapytania

Po meczu z Senegalem margines błędu zmniejszył się dla reprezentacji Polski do zera. Zamiast o spokój, z Kolumbią biało-czerwoni powalczą w niedzielę w Kazaniu o być albo nie być w rosyjskim turnieju. Czy kibice powinni się łudzić, że możliwa jest diametralna odmiana kiepskiej gry w miniony wtorek?

To kluczowe pytanie, ponieważ w przypadku ewentualnego niepowodzenia, zespołowi Adama Nawałki pozostałoby bowiem do rozegrania jedynie spotkanie o honor, kończące zmagania w grupie H, a zarazem i udział w mundialu. Tymczasem w ciemno trzeba zakładać, iż styl, a raczej jego brak, dziwaczna taktyka, kiepska motoryka i trudny do wytłumaczenia zestaw zawodników, na których na inaugurację postawił selekcjoner, w starciu z zespołem lepszym od Senegalu – z pewnością bowiem Kolumbia ma wyższe umiejętności – może przynieść sukces.

Czy Nawałce wystarczy odwagi?

Esencją potyczki z Afrykanami były okoliczności, w jakich biało-czerwoni stracili drugą bramkę. Jan Bednarek zaskoczony był bezmyślnym wycofaniem Grzegorza Krychowiaka, jeszcze bardziej faktem, że zza linii bocznej nadbiegł M’Baye Niang, a najbardziej – pojawieniem się tuż przed nosem Wojciecha Szczęsnego, który powinien w bramce czekać na rozwój wydarzeń, nie zaś wykonywać pusty przelot do ćwierci długości boiska. 22-letni stoper Sothamptonu nie miał prawa ogarnąć aż tylu nieoczekiwanych bodźców, nic więc dziwnego, że nie zapobiegł utracie gola. Aby uniknąć równie niemiłych niespodzianek, Nawałka powinien więc zmienić najwięcej jak się da. Począwszy od taktyki, poprzez personalia, nastawienie mentalne, a na dyspozycji fizycznej – o co będzie najtrudniej w ciągu kilku dni – kończąc. Czy selekcjonerowi wystarczy odwagi, potencjału w kadrze, a przede wszystkim czasu, aby dokonać roszad na wszystkich frontach?

Byli przygotowani na różne scenariusze?

Teoretycznie, najłatwiej będzie przywrócić do normalnego stanu formę mentalną. Piłkarze nie jechali bowiem do Rosji w hurra-optymistycznych nastrojach, dominował rozsądek. – Musimy być przygotowani na różne scenariusze, i nawet gdyby spotkanie inauguracyjne nie potoczyło się po naszej myśli, pozostaną jeszcze dwa następne, w których także będą do zgarnięcia po trzy punkty. A jeśli zdobędzie się w nich sześć punktów, to nie wyobrażam sobie, żeby nie wyjść z grupy – przewidywał w rozmowie ze „Sportem” podczas zgrupowania w Arłamowie Łukasz Piszczek. – Były drużyny, które po porażce na dzień dobry awansowały z grupy, a Hiszpania została nawet mistrzem świata. Dlatego uważam, że nie powinniśmy oglądać się na polską historię na ostatnich mundialach, w których grała nasza reprezentacja. Co prawda daleki jestem od tego, żeby mówić, iż po ewentualnej porażce z Senegalem moglibyśmy zostać mistrzami świata, ale plan na pewno byłby taki, żeby na całego walczyć dalej o wyjście z grupy. Nawet niepowodzenie na inaugurację nie zmieniłoby naszego nastawienia, tego jestem pewien.

Ile zmian w wyjściowym składzie?

Piszczek jest mega doświadczonym piłkarzem, uczestniczył w trzech turniejach o mistrzostwo Europy, więc z pewnością nie rzucał słów na wiatr. Zatem kibice mają przed meczem z Kolumbią prawo powiedzieć: sprawdzamy. Pytanie tylko, czy Łukasz znajdzie się w wyjściowym składzie biało-czerwonych? To przecież od jego błędu zaczęła się pierwsza bramkowa akcja dla Senegalu, którą niefortunnym strzałem – ale po bardzo złym ustawieniu, nieprawidłowym kierunku, i w miejscu, w którym praktycznie nie miał prawa się znajdować – Thiago Cionek. Trudno było sobie wyobrazić, aby stoper SPAL nie zapłacił odsunięciem od składu za pomyłki popełnione przy tej akcji, ale też za całokształt, bowiem z wyprowadzaniem naszych akcji z głębi pola także sobie nie poradził. Identyczna uwaga dotyczyła najsłabszego na boisku przeciw Senegalowi Arkadiusza Milika, uzasadnione wątpliwości były związane ze Szczęsnym, zaś niewiadomą stanowiła gra Kuby Błaszczykowskiego – który z powodu urazu nie dokończył spotkania z Senegalem – od pierwszej minuty.

Co jest ważne na mundialu?

– Spodziewam się wielu zmian w składzie, bo nawet przy bogatej wyobraźni trudno wpaść na to, że zawodnicy, którzy kilka dni temu zagrali przeciętnie lub słabo, teraz mieliby wznieść się na wyżyny. Bo to zupełnie niemożliwe! W naszej grze potrzeba świeżości, zwłaszcza że Kolumbia o wiele lepiej gra piłką od Senegalu. A też znalazła się pod ścianą – uważa Andrzej Grajewski, menedżer, były właściciel Widzewa i współpracownik DFB, który bezbłędnie przewidział na łamach „Sportu” rozwój wydarzeń na boisku i niekorzystny wynik z Senegalem. – Zapomnijmy zresztą o ładnej grze, w obecnej formie fizycznej naszego zespołu nie stać na taką ekstrawagancję. Zresztą w mundialu wcale nie chodzi o fajerwerki, tylko o zwycięstwa i punkty. W Rosji słabo gra Francja, brzydko i topornie Urugwaj, ale wygrywają. I tylko to się liczy. A przecież w Euro 2016 nasz zespół, choć na pewno nikomu nie imponował stylem, też potrafił być skuteczny. Inna sprawa, korzystna z polskiego punktu widzenia jest taka, że dla naszych piłkarzy starcie z Kolumbią jest o wszystko w mundialu, natomiast dla Kolumbijczyków – być może o życie. Historycznie bardzo źle to się kojarzy, więc nie można wykluczyć, iż rywal będzie musiał radzić sobie z o wiele większą presją niż biało-czerwoni. W naszej ekipie nawet po niepowodzeniu – którego, życząs jak najlepiej, nie możemy wykluczyć – włos z głowy nikomu przecież nie spadnie. W najgorszym wypadku po powrocie do Polski zawodnicy dostaną rowery, na których ćwiczyli w Juracie. I na nich będą musieli popedałować do domów.

Komu potrzebne są celebryckie ustawki?

Szkoda tylko, że z Rosji zaczęły dopływać niepokojące sygnały, że atmosfera w naszej ekipie nie jest najlepsza, a bodziec do dyskusji na ten temat dał Robert Lewandowski, który po porażce na dzień dobry, szybko – jeszcze w drodze do szatni – znalazł pocieszenie w ramionach małżonki. – Kapitan reprezentacji w trudnym momencie powinien myśleć o drużynie, a nie o rodzinie. A tym bardziej nie o celebryckiej ustawce, nikt przecież nie ma wątpliwości, że fotoreporterzy i operatorzy kamer przypadkowo uwiecznili słodkie buziaki naszego napastnika z żoną. Było to słabe, zwłaszcza po bardzo kiepskim występie Roberta, któremu od dawno mocno kibicuję, przeciw Senegalowi – nie kryje oburzenia Grajewski. – To zachowanie nie spodobało się zresztą nie tylko mnie, także kilku kadrowiczom, którzy byli zdziwieni, że w tej akurat strefie mogła znaleźć się pani Lewandowska, a ich żony i narzeczone już nie. Co z pewnością nie pomogło budowaniu atmosfery, a to podobno tylko wycinek szerszej całości, bo chyba nie wszystko zostało jasno uregulowane, jeśli idzie o podział reklamowego tortu. Nad tym jednak w tym momencie nie ma sensu się rozwodzić. Na ewentualne szczegóły będziemy musieli poczekać po powrocie naszej ekipy z Rosji. Oby jak najpóźniejszym.