Kobiece głowy kierują młotami

Malwina Wojtulewicz i Jolanta Kumor – trenerki Wojciecha Nowickiego i Pawła Fajdka – elastycznie zmieniły plany podopiecznych i celują w igrzyska za rok.


Polskim młotem rządzą kobiety – także tym w męskim wydaniu. Malwina Wojtulewicz jest bardzo zadowolona z jedynego jak dotąd startu Wojciecha Nowickiego. 20 czerwca w Chorzowie brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata rzucił 78,52.

– Po cichu liczyłam nawet na 79 metrów, o czym mu mówiłam. Od lipca zaczynamy obóz w Centralnym Ośrodku Sportu w Spale, a starty na dobre ruszą od Festiwalu Rzutów w Cetniewie. Potem mamy mistrzostwa Polski i rywalizację na Węgrzech. To trzy mityngi, o których teraz wiemy, że się tam pokażemy – informuje Wojtulewicz.

Przyznała, że praca w czteroletnim okresie olimpijskim została przez epidemię zaburzona, bo właśnie w tym sezonie miało mieć miejsce apogeum możliwości brązowego medalisty z Rio de Janeiro (2016). Przygotowania są trudniejsze, gdyż zawodnicy mają już swoje lata, ale, jak stwierdziła, nie spędza jej to snu z powiek.

– Każdy ma takie same warunki. Trzeba spokojnie trenować do kolejnego sezonu i daj Boże, żeby Wojtek skorzystał ze swojego już wieloletniego doświadczenia i dobrze wypadł za rok w Tokio. Wprowadziliśmy pewne zmiany w technice, żeby czuł się bardziej komfortowo w kole niż podczas ostatnich mistrzostw świata – powiedziała trenerka. W Dausze Nowicki zdobył brązowy medal, ale z wynikiem 77,69 m, dalekim od rekordu życiowego

Bez szybkości i mocy

Sam Nowicki przyznał, że jest zadowolony z obecnie wykonywanego treningu, a pierwsze przetarcie, niejako z marszu, wypadło nieźle. – Jest wciąż kilka rzeczy, które musimy dograć, ale jeszcze nie wszedłem w trening startowy. Szykujemy formę na sierpień i kawałek września. Nie skupiam się na tym, ile będzie startów w tym roku, bo nie mam na to wielkiego wpływu. Jak pojawią się jakieś możliwości występu na mityngach, to pewnie z tego skorzystamy – podkreślił Wojciech Nowicki.


Czytaj jeszcze: Święty-Ersetic najszybsza na świecie


Dodał, że nie ma jeszcze szybkości i mocy, której oczekuje, ale to przyjdzie – jego zdaniem – właśnie w sierpniu. Przyznał, że czeka też na powrót kibiców na trybuny. – Mam nadzieję, że wszystko powoli wróci do normy i będzie już tylko lepiej, a nie gorzej. Dostosowałem się do czasów epidemii. Szkoda, że nie ma igrzysk w tym roku, bo byłem bardzo dobrze przygotowany na nie mentalnie, ale sądzę, że za rok też wszystko pójdzie po mojej myśli – nadmienił Nowicki.

Za dużo myślenia…

Mistrz świata Paweł Fajdek trenuje obecnie w COS w Spale. Tam też spędzi, z niewielkimi przerwami, kolejne miesiące. – Pracujemy spokojnie. Najważniejszym celem są igrzyska olimpijskie – powiedziała trenerka czterokrotnego mistrza świata Jolanta Kumor.

Fajdek ma wystartować w pięciu mityngach na przełomie sierpnia i września. Wcześniej starty nie są zaplanowane, bo zawodnik nie jest jeszcze na to gotowy. – Do tej pory był to tylko trening podtrzymujący, więc nie chcemy ryzykować. Nie „fiksujemy się” na sprawie epidemii i byliśmy otwarci na zmiany dotyczące igrzysk, bo nie mamy na to wpływu. Za dużo myślenia na ten temat nie pozwalałoby nam iść do przodu – zaznaczyła Kumor.

Odpoczynek i gry

Trenerka przyznała, że najbardziej utytułowany polski młociarz świetnie czuje swój organizm i przerwa spowodowana epidemią została wykorzystana na odpoczynek i regenerację. Fajdek często udzielał się w wirtualnej rywalizacji w popularnych grach, założył nawet profil na odpowiedniej platformie. – Teraz wchodzimy w mocniejszy trening i wtedy zawsze coś musi boleć, ale ze zdrowiem jest ok. Nie dzieje się nic niezwykłego. Skupiamy się sami na sobie, bo tylko to przynosi później dobre wyniki – oceniła Kumor.

Celem jest medal igrzysk, jedyny, którego Fajdkowi brakuje w imponującej kolekcji. – Podczas mistrzostw świata 2019 był świetnie skoncentrowany na sobie, a nie na przeciwnikach i to jest najlepsza recepta na sukces – podsumowała jego trenerka.

(t, PAP)


Na zdjęciu: Żeby Paweł Fajdek (z lewej) i Wojciech Nowicki mogli za rok w Tokio też pozować, ich poczynaniami z tylnego siedzenia kierują trenerki.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus