„Kocioł czarownic” pełen emocji

Ponad 41 tysięcy widzów na Stadionie Śląskim i świetny bieg amerykańskiej błyskawicy, Ronnie Bakera (rekord życiowy – 9,87 sek.), emocjonujące biegi na 400 pań oraz 800 m panów, popisy tyczkarzy, kulomiotów oraz młociarzy – to wszystko było podczas IX Memoriału Kamili Skolimowskiej, który zgromadził wybitne postacie królowej sportu i po raz pierwszy został przeprowadzony w chorzowskim „Kotle czarownic”. Widownia wręcz entuzjastycznie reagowała na wszystkich startujących i mocno ich wspierała,. Po raz pierwszy i – jak zapewniają organizatorzy – nie ostatni. Po czerwcowym Memoriale „Kusego” organizatorzy zanotowali kolejny sukces organizacyjny, zaś obiekt zapewne już na stałe zostanie przypisany królowej.

Semenya nie zwalnia

Caster Semenya, niezwykle kontrowersyjna mistrzyni olimpijska z Rio i 2-krotna mistrzyni świata, na Śląskim postanowiła sprawdzić swoją formę na dystansie jednego okrążenia oraz zmierzyć się z 2-krotną mistrzynią Europy. Semenya w tym sezonie przebiegła 400 m w 50,48 i to już zapowiadało solidne emocje. Biegaczka z RPA znów pokazała się z jak najlepszej strony i od początku narzuciła mocne tempo. Podopieczna trenera Aleksandra Matusińskiego, Justyna Święty-Ersetic, na ostatniej prostej próbowała jeszcze zbliżyć się do rywalki, ale w połowie ostatniej prostej musiała odpierać ataki Amerykanki, Jessiki Beard. Biegaczka AZS AWF uzyskała 51,45, ale z tego powodu nie robiła żadnej tragedii. Ona po powrocie ma kolorowy zawrót głowy i ciągle startuje oraz uczestniczy w okolicznościowych spotkaniach, bo każdy chce mistrzynię uhonorować.

W biegu na 400 m panów Amerykanin Steven Gardiner mknął do mety w tempie pociągu pendolino, a kroku dotrzymywał mu Karol Zalewski. Amerykanin uzyskał 44,43, zaś biegacz katowickiego AZS AWF na ostatniej prostej był bardzo zmęczony i w rezultacie osiągnął 45,32.

„Lewy” znów lepszy

Podczas Diamentowej Ligi w Birmingham w minioną sobotę Marcin Lewandowski, wicemistrz Europy na 1500 m, wygrał z mistrzem Adamem Kszczotem, choć obaj przegrali z koalicją Kenijczyków, zajmując 5. i 6. miejsce. Gdy „Lewy” pojawił się na konferencji przed zawodami zakomunikował, że jego starty na tym dystansie wprawiają rywali w zakłopotanie. Biegacz Zawiszy ma niesłychany potencjał i po raz kolejny potwierdził to podczas wczorajszego biegu. Znów znakomicie rozegrał go taktycznie i na ostatniej prostej wrzucił 6. bieg i spokojnie minął Kszczota. Czas 1:44,99 byłby jeszcze lepszy gdyby ktoś zdecydował się na podyktowanie szybszego tempa. Zapowiadany „zając” być może biegał po trawnikach Śląskiego Parku i nijak nie mógł trafić na stadion. Michał Rozmys oraz Mateusz Borkowski znów nie zawiedli i zajęli miejsca tuż za podium.

Sofia Ennaoui, wicemistrzyni Europy, w krótkim odstępie czasowym biega jak szalona. W sobotę w Birmingham była blisko ustanowienia rekordu życiowego. Wczoraj miał taki zamiar i nawet biegaczki zafundowały sobie „zającównę” i w tej roli wystąpiła Bialorusinka Daria Barisewicz. Ciągle spoglądała na zegarek i zeszła na 600 metrów przed metą. Tę sytuację wykorzystała Amerykanka Colleen Quigley, która czasem 4:03,02 ustanowiła rekord życiowy, zaś waleczna Sofia była gorsza o 0,28 sek.

Sprinterski popis

Ronnie Baker podczas konferencji prasowej poprzedzającej zawody sprawiał wrażenie człowieka zakłopotanego i wcale nie wyglądającego, że biega „setkę” w 9,88 sek. A tymczasem na Śląskim widzów postawił w stan osłupienia. Wyszedł tak dynamicznie z bloków, że rywale już po 20 metrach oglądali jego plecy. Ustanowił nowy rekord życiowy w czasie 9,87! Tak szybko w kraju nad Wisłą jeszcze nie biegano. Jego rodak Mike Rodgers uzyskał 10,10, Ramil Guliyew 10,21, Jamajczyk Asafa Powell – 10,24 i Dominik Kopeć – 10,39.

Nie zawiodła również nasza najlepsza sprinterka, Ewa Swoboda i dość niespodziewanie zwyciężyła. Była bardzo zadowolona ze swojej postawy i tryskała humorem jak nigdy.

Skoki pod niebo

Piotr Lisek w ostatnim czasie również się nie oszczędza i startuje często i gęsto. Nie ma czasu na treningi i tylko podtrzymuje formę. Ostatecznie zwyciężył rezultatem 5,85, choć sprawił frajdę kibicom i atakował wysokość 5,95. Tym razem się nie udało, ale w jednej z prób był bardzo blisko. Tyczkarz ze Szczecina jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, bo w weekend startuje w stolicy, zaś w przyszłym tygodniu dwa razy w zawodach finałowych Diamentowej Ligi. Kanadyjczyk Shawnacy Barber zaliczył 5,80, zaś Francuz Renaud Lavillenie i Paweł Wojciechowski po 5,70.

Bez 22 metrów

Tom Walsh, kulomiot z Nowej Zelandii, pojawił się w Chorzowie i zapowiedział, że tylko pchnięcia powyżej 22 metrów mogą dać zwycięstwo. Tym razem Walsh trochę się pomylił, bo Michałowi Haratykowi do wygranej wystarczyło 21,33, a jego słynny kolega był słabszy o 5 cm. Czech Tomas Satenk uzyskał 21,07, zaś wicemistrz Europy Konrad Bukowiecki zadowolił się 19,79 i zajął dalsze miejsce. W konkursie pań Paulina Guba musiała ustąpić Alionie Dubickiej, brązowej medalistce z Berlina, która uzyskała 19,06, a nasza mistrzyni musiała się zadowolić wynikiem 18,14.

W dysku panów klasą dla siebie był Litwin Andrius Gudżius, ale nieźle zaprezentował się Robert Urbanek, który dał „plamę” w Berlinie. Czasami bywają takie konkursy… Piotr Małachowski był 5. – 62,86, przegrywając o 8 cm ze swoim odwiecznym rywalem, Robertem Hartingiem, który kończy swoją bogatą karierę.

Zgodnie z tradycją memoriał kończyły konkursy rzutu młotem pań i panów. Joanna Fiodorow, pod nieobecność mistrzyni Anity Włodarczyk nie miała sobie równych i zwyciężyła, uzyskując 72,23. Wśród panów tym razem okazał się najlepszy Paweł Fajdek – 79,44, zaś Wojciech Nowicki przegrał o 2203 cm. Obaj starali się jak mogli, ale 80 metrów nie zdołali przekroczyć.

Stabilny Marcin

Marcin Krukowski, 3. oszczepnik ME, w tym sezonie zadziwią stabilną formą oraz rzutami grubo powyżej 80 metrów. Konkurs oszczepników stał na wysokim poziomie, bo trzech przekroczyło granicę 82 m. Oczywiście Andreas Hofmann, wicemistrz z Berlina, legitymujący się w tym sezonie rekordem życiowym 92,06 był poza konkurencją. Ostatecznie uzyskał 83,81, ale Krukowski mocno go naciskał i przegrał z Niemcem zaledwie o 49 cm. Oszczepnik Warszawianki miał aż 4 rzuty powyżej granicy 80 metrów i tylko jeden spalony. Po raz kolejny z dobrej strony pokazał się 20-latek Cyprian Mrzygłód, który uzyskał świetny rezultat – 82,52. Oszczepnik z Gdańska, medalista mistrzostw Europy juniorów, w seniorskim towarzystwie czuje się już pewnie i nie ma żadnych kompleksów.

Konkurs oszczepniczek postawił przed Marią Andrejczyk, 4. zawodniczką igrzysk w Rio, trudne zadanie. Andrejczyk po IO miała operację barku i nie może odzyskać sprawności w stawie. – Niby nic nie boli, ale jak rzucam czuję się dyskomfortowo i w rezultacie wszystkie próby są poniżej oczekiwań – skarżyła się nam przed przyjazdem do Chorzowa.

Występ na Śląskim nie był dla niej udany. Rezultat 53,59 nijak nie mógł zadowolić skoro rekord życiowy jest lepszy o prawie 14 metrów. – Kolejny sezon ma spisany na straty, ale wcale nie zamierzam rezygnować. – Trochę odpocznę i zabieram się do pracy, by kolejny rok był zdecydowanie lepszy. Oby kłopoty zdrowotne mnie omijały – powiedziała nieco zafrasowana oszczepniczka z Suwałk.

Rytm mistrzyni

Elwira Herman, 21-letnia płotkarka z Białorusi, podczas mistrzostw Europy sięgnęła po złoto, wynikiem 12,67 i na Śląskim również uchodziła za faworytkę. Ciekawi byliśmy jednak jak zaprezentuje się Niemka Pamela Dutkiewicz, mająca polskie korzenie. Białorusinka nie zawiodła oczekiwań i rytmicznie podążała do mety. Rezultat 12,87 sek. jest godny uwagi, bo przecież sezon jest już na finiszu. Natomiast Dutkiewicz potknęła się na płotku i ostatecznie nie ukończyła biegu. Młoda Klaudia Siciarz po raz kolejny „złamała”o 0,01 sek. granicę 13 sek. i zajęła ostatecznie 3. lokatę. Karolina Kołeczek uplasowała się tuż za podium, ale rezultat 13,08 sek. nie mógł jej zadowolić.

Teraz już zacieramy ręce na kolejne wizyty lekkoatletów na Śląskim, który – jak wszyscy podkreślają – już jest ich domem.