Kolejka PHL. „Jastor” znowu zdobyty

JKH GKS Jastrzębie przegrał trzeci mecz z rzędu na własnym lodowisku i zamyka ligową tabelę.


W dwóch poprzednich meczach – z Zagłębiem Sosnowiec i Podhalem Nowy Targ – hokeiści JKH GKS Jastrzębie oddali na bramkę rywali aż 81 strzałów, ale żaden z nich nie zakończył się zdobyciem gola. Dlatego we wtorkowej konfrontacji z urzędującym mistrzem Polski wydawali się stać na straconej pozycji. Nie brakowało kibiców, którzy uważali, że nie istnieje problem wskazania zwycięzcy, tylko rozmiarów wygranej gości z Katowic.

Gospodarze nie zamierzali jednak tanio sprzedawać skóry i w I tercji dzielnie stawiali czoła mistrzom Polski. Objęli nawet prowadzenie po strzale Patryka Pelaczyka, którego obsłużył Dominik Jarosz. W tej odsłonie jastrzębianie oddali więcej strzałów od rywali (13:7), ale mimo kilku okazji nie zdołali powiększyć prowadzenia.

Drugą tercję podopieczni trenera Roberta Kalabera w najgorszy możliwy sposób. Dominik Paś za spowodowanie upadku przeciwnika powędrował na dwie minuty na ławkę kar, a gdy do jej (kary) zakończenia pozostawało 6 sekund, Bartosz Fraszko zdobył wyrównującego gola. Potem drugiego gola dla katowiczan zdobył Japończyk Shigeki Hitosato, a w 39 minucie sytuacji sam na sam z Bence Balizsem nie wykorzystał Fraszko. Warto w tym momencie nadmienić, że drużyna JKH grała wtedy w liczebnej przewadze! Skoro o tym elemencie mowa, gospodarze koszmarnie je rozgrywali i mieli ogromne kłopoty z założeniem zamka.

Po drugiej tercji w strzałach lepsi byli goście (25:22), co odzwierciedlał wynik. W ostatniej odsłonie jastrzębianie rzucili się do odrabiania strat i doprowadzenie chociażby do dogrywki, ale mistrzowie Polski bronili się rozsądnie, a w ostateczności niezawodny był John Murray. I tym razem „zamurował” dostęp do własnej bramki, bo w strzałach lepsi byli gospodarze (36:34). Na 28 sekund przed zakończeniem spotkania zjechał do boksu Balizs, ale ten manewr nie przyniósł drużynie JKH spodziewanego efektu. Bliżsi zdobycia trzeciego gola byli katowiczanie, lecz nie potrafili skierować krążka do opuszczonej bramki.


JKH GKS Jastrzębie – GKS Katowice 1:2 (1:0, 0:2, 0:0)

1:0 – Pelaczyk – Jarosz (2:20), 1:1 – Fraszko – Magee – Pasiut (22:26, w przewadze), 1:2 – Hitosato – Smal (36:16).

Sędziowali Krzysztof Kozłowski i Michał Baca oraz Dariusz Pobożniak i Mateusz Kucharewicz. Widzów 500.

JKH: Balizs; Bryk – Górny, Jansons – E. Szewczenko (2), Viinikainen (4) – Kostek, Kamieniew – Horzelski; Ł. Nalewajka – Paś (2) – Urbanowicz, Sinegubovs – Freidenfelds – Kaleinikovas, R. Nalewajka – Szvec – Korkiakoski, Pelaczyk – Jarosz – Blanik. Trener Robert KALABER.

KATOWICE: Murray; Kolusz (2) – Mateusz Rompkowski, Wanacki – Mikkola, Wajda – Kruczek, Maciaś – Musioł; Krężołek – Pasiut – Fraszko, Monto (2) – Smal – Blomqvist (2), Pulkkinen – Lehtonen – Magee, Hitosato – Olsson – Bepierszcz. Trener Jacek PŁACHTA.
Kary: JKH – 8 min, Katowice – 6 min.


Na zdjęciu: Japończyk Shigeki Hitosato zapewnił mistrzom Polski komplet punktów w Jastrzębiu Zdroju.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


POZOSTAŁE MECZE KOLEJKI

Bez kłopotów

Hokeiści GKS-u Tychy nie mieli większych problemów ze zdobyciem kompletu punktów.

W zespole gospodarzy, w porównaniu z poprzednim meczem w Sosnowcu, nastąpiły 4 zmiany. Między słupkami stanął Kamil Lewartowski, zaś w ataku wystąpili już dwaj Kanadyjczycy: Alexandre Boivin i Jean Dupuy oraz Mateusz Gościński. Tyszanie posiadali sporą przewagę, ale w bramce „Szarotek” nieźle się spisywał Paweł Bizub.

Ozdobą tej potyczki były gole zdobyte przez Romana Szturca oraz Jakuba Bukowskiego. Lewartowski miał szansę zachować „czyste” konto, ale gdy w boksie kar przebywał Christian Mroczkowski Ukrainiec Ołeksij Worona zdobył, jak się później okazało, honorowego gola. Goście nie wytrzymali trudów tego meczu kondycyjnie, bowiem w ostatnich minutach już grali resztkami sil i stracili 3 gole. (ws)

GKS TYCHY – TAURON PODHALE NOWY TARG 6:1 (1:0, 2:0, 3:1)

1:0 – Pociecha – Bukowski – Mroczkowski (17:08, w przewadze), 2:0 – Szturc (21:26), 3:0 – Śedivy – Kaskinen – Komorski (24:17), 3:1 – Worona – Huhdanpaa – Hvila (51:39, w przewadze), 4:1 – Szturc – Pociecha (54:50), 5:1 – Bukowski – Galant (56:49), 6:1 – Mroczkowski – Komorski – Sedivy (58:31).

Sędziowali: Przemysław Gabryszak i Patryk Kasprzyk – Michał Gerne i Wojciech Moszczyński. Widzów 500.

GKS: Lewartowski; Pociecha – Ciura, Kaskinen – Bizacki, Bagin – Younan, Jaśkiewicz – Sobecki; Dupuy – Boivin – Szturc, Jeziorski – Galant – Bukowski, Mroczkowski (2) – Komorski – Śedivy, Gościński – Starzyński (2) – Marzec. Trener Andrej SIDORENKO.

PODHALE: Bizub; Tomasik – Mrugała (2), Aleksandrow – Zorko, Moksunen – P. Wsół, Volrab; Przygodzki – Worona – Hvila (2), Fric – Neupauer – Huhdanpaa, Manula – Worwa – Paulaharju, Kamiński – Słowakiewicz (2) – B. Wsół, F. Kapica. Trener Juraj FAITH.

Kary: GKS – 4 min, Podhale – 6 min.


Siła w przewagach

Po bezbramkowej pierwszej tercji, drugą lepiej zaczęli sanoczanie. Filipek pomknął lewą stroną i strzałem w długi róg pokonał Musztokovsa. Odsłonę tę goście jednak przegrali, bo Energa dwa razy wykorzystał grę w przewadze.

Najpierw Michał Kalinowski z bliska „przestrzelił” Salamę, a niedługo potem Viitanen zachował najwięcej zimnej krwi w podbramkowym zamieszaniu. Przyjezdni wyrównali w trzeciej tercji. Heikkinen huknął z pierwszego krążka i zmieścił krążek tuż przy słupku. Decydujący cios miejscowi zadali, gdy było ich na lodzie więcej. Wydawało się, że Salama poradzi sobie z lekkim strzałem Koskinena, ale środkowy drugiego ataku toruńskiej drużyny zupełnie zaskoczył swojego rodaka.
(KuK)

Energa Toruń – Marma Ciarko STS Sanok 3:2 (0:0, 2:1, 1:1)

1:0 – Filipek – Ahoniemi (22:59), 1:1 – M. Kalinowski – Koskinen – Korenczuk (32:59, w przewadze), 2:1 – Viitanen – Elomaa – Jeskanen (36:09, w przewadze), 2:2 – Taminen – Heikkinen – Valtola (49:45), 3:2 – Koskinen – Jaworski (52:25, w przewadze).

Sędziowali Bartosz Kaczmarek i Sebastian Kryś oraz Michał Żak i Grzegorz Dzięciołowski. Widzów 1410.

TORUŃ: Musztokovs; Ihnatenko – Jaworski, Augustkalns – Zieliński, Gimiński – Ahonen, Kurnicki – Schafer; Korenczuk – K. Kalinowski – Syty, Viitanen – Koskinen – M. Kalinowski, Jeskanen (2) – Elomaa (2) – Olszewski, Zając – Szyrkow – Wenker. Trener Teemu ELOMO.

SANOK: Salama; Valtola – Karlsson, Łysenko – Biłas, Hoeglund (2) – Florczak, Rąpała; Ahoniemi (4) – Lahtinen – Filipek, Pawłenko – Tamminen – Heikkinen, Harila (2) – Makela (4) – Mocarski, Miccoli – Ginda – Dobosz. Trener Miika ELOMO.

Kary: Toruń – 6 min (w tym 2 min. tech), Sanok – 12 min.