Kolejka PHL. Triumf taktyki…

Bez fajerwerków, ale w meczach czołowych drużyn trudno będzie ich oczekiwać.


W meczu GKS-u Tychy z JKH GKS-em nie było żadnej finezji i porywających akcji oraz efektownych goli i tak, naszym zdaniem, będzie w tym sezonie. Było natomiast „żelazne” realizowanie założeń taktycznych – tu mowa o zespole gości – które przynoszą wymierne korzyści, a ze strony gospodarzy kibicom oraz obserwatorom zaoferowano chaos i zupełnie bezproduktywną grę. Efekt? Hokeiści z Jastrzębia, obrońcy tytułu mistrzowskiego, w pełni zasłużenie zainkasowali komplet punktów i udanie zainaugurowali sezon ligowy.

Po „romansie” z Ligą Mistrzów trener Robert Kalaber doszedł do wniosku, że trzeba nieco zmienić ustawienie zespołu, ale nie miało to istotnego wpływu na grę, bo dobrej właśnie oczekiwaliśmy. Natomiast trener Krzysztof Majkowski zdecydował, że poza składem pozostaną doświadczeni zawodnicy: Radosław Galant i Jakub Witecki. Ta decyzja u części obserwatorów wzbudziła zdziwienie, ale być może były poważne powody.

W I tercji zawodnicy obu zespołów byli niezwykle ostrożni i chyba bardziej myśleli o obronie bramki niż o ataku. Tyszanie już na początku mogli zmienić wynik – w 6 min mieli podwójną przewagę, ale niewiele zdziałali. Poruszali się zbyt wolno, by mogli zaskoczyć rywali. Jastrzębianie dość łatwo się obronili. Tyszanie również byli w opałach, bo dwa razy przebywali w boksie kar. Kara Christiana Mroczkowskiego była bez konsekwencji, ale kiedy na ławie przebywał Kamil Wróbel, do niedawna zawodnik JKH, gospodarze zostali skarceni. Napastnik tyski już po 18 sek. wyjeżdżał na lód. Jastrzębianie za sprawą Samuela Mlynarovicza wykorzystali tę przewagę.

Dla obrońców tytułu mistrzowskiego to była woda na młyn, bo grę w destrukcji opanowali więcej niż dobrze. Kolejne wykluczenia nie sprawiły im większych problemów, bo tyszan opanowała jakaś anemia. Akcje gospodarzy były prowadzone zbyt schematycznie, wolno i bez elementu zaskoczenia. A goście? Oni trzymają się określonej taktyki stworzonej przez trenera Kalabera. Najpierw zabezpieczenie własnej bramki i przy każdej nadarzającej się okazji strzał na bramkę. W 37 min Pawlows trafił w słupek, ale przy 2. golu zapisał asystę. Na 29 sek. przed końcową syreną łotewski tercet rozegrał krążek między sobą. Maris Jass podał do Pawlowsa, a ten przekazał krążek do Egilsa Kalnsa, który precyzyjnym uderzeniem pokonał Raszkę.

Prowadzenie 2:0 to niezwykle komfortowa sytuacja, bo z kontry zawsze można zaskoczyć bramkarza. W ostatniej odsłonie gospodarze próbowali indywidualnymi akcjami zaskoczyć przeciwników. Trudno jednak marzyć o golu, skoro się gra w jednostajnym tempie. A o bramce zadecydował przypadek. Wróbel w 55 min uderzył mocno, krążek odbił się od bandy, trafił w plecy Nechvatala i wpadł do siatki. Na minutę przed końcem bramkę opuścił Raszka, ale Arturs Szewczenko na 2 sek. przed końcem przechwycił krążek i ustalił wynik.

– Przegraliśmy w meczu kontrolnym, potem była Liga Mistrzów, gdzie brakowało nam skuteczności, ale udanie zainaugurowaliśmy sezon ligowy – powiedział kapitan zwycięzców, Maciej Urbanowicz. – Nie było to porywające widowisko, bo było sporo kar z jednej i drugiej strony. Jednak w kompletnych składach byliśmy zespołem lepszym i mieliśmy kontrolę nad wydarzeniami.

– Jeżeli nie wykorzystuje się podwójnej przewagi, to trudno marzyć o wygranej i to był kluczowy moment tej potyczki. Zespół z Jastrzębia był lepszy – stwierdził markotnie napastnik gospodarzy, Filip Starzyński.

Jastrzębianie solidnie zapracowali na zwycięstwo, bo grali rozważnie i odpowiedzialnie, a tyszanie rozczarowali. W niedzielę wygrali w Sosnowcu po karnych, ale tym razem niewiele wskórali, grając poniżej swoich możliwości. Kryzys? Jaki, skoro zespoły mają za sobą zaledwie 3 kolejki. Tyszanie mają problem i muszą się z nim uporać, bo już teraz wybierają się do Krakowa, na dodatek bez Jeana Dupuya, który złamał rękę i przez 2 miesiące będzie pauzował.


Liczba

106

SEKUND grali gospodarze w podwójnej przewadze i nie potrafili zagrozić bramce gości! Kolejne przewagi w ich wykonaniu były również marne.


GKS TYCHY – JKH GKS JASTRZĘBIE 1:3 (0:1, 0:1, 1:1)

0:1– Mlynarowicz – Bryk – Rac (17:14, w przewadze), 0:2 – Kalns – Pawlows – Jass (39:31), 1:2 – Wróbel – Marzec – Sierguszkin (54:31, w przewadze), 1:3 – A. Szewczenko (59:58, do pustej).

Sędziowali: Michał Baca i Krzysztof Kozłowski – Mateusz Bucki i Jacek Szutta. Widzów 2168.

TYCHY:]Raszka; Seed – Bizacki (2), Karkls – Smirnow, Biro – Pociecha, Michałowski – Kotlorz (2); Mroczkowski (2) – Cichy – Szczechura, Dupuy – Fieofanow – Sierguszkin (2), Gościński – Starzyński (2) – Jeziorski, Gruźla – Wróbel (2) – Marzec. Trener Krzysztof MAJKOWSKI.

JKH GKS: Nechvatal (2); Bryk – Górny, Bahalejsza – E. Szewczenko (2), Kamieniew – Jass (4), Horzelski – Gimiński; A. Szewczenko – Rac (2) – Kasperlik (2), Razgals – Mlynarovicz – Kalns, Pelaczyk – Pawlows (4) – Urbanowicz, Ł. Nalewajka – Jarosz – R. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: Tychy – 12 min, JKG GKS – 16 min


Na zdjęciu: Mecz na szczycie nie zachwycił, ale goście w pełni zasłużenie zdobyli komplet punktów.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Wyniki pozostałych meczów kolejki

Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice 2:5 (0:2, 1:1, 1:2)

0:1 – Jakimienko – Monto – Bepierszcz (2:10), 0:2 – Wronka – Pasiut – Fraszko (11:34), 0:3 – Lehtonen – Eriksson – Krężołek (26:44), 1:3 – Nikiforow – Wasiljew – Syrojeżkin (28:47), 1:4 – Eriksson – Lehtonen – Krężołek (47:02), 2:4 – Rzeszutko – Bychawski – Nahunko (48:20), 2:5 – Wronka – Fraszko (58:36, do pustej).

Re-Plast Unia Oświęcim – Tauron Podhale Nowy Targ 3:4 (0:2, 2:2, 1:0)

0:1 – Kolusz – Bondaruk (7:03), 0:2 – F. Kapica – Tomasik – Bryniczka (12:58), 0:3 – F. Kapica (28:07), 1:3 – Dudas – Kowalówka – Oriechin (28:55), 2:3 – Oriechin – Krzemień – Kowalówka (32:12), 2:4 – Kolusz – Naupauer – Wsół (33:19), 3:4 – Da Costa – Mac Donald (52:55)

Spotkanie rozegrane w czwartek

Energa Toruń – Ciarko STS Sanok 2:0 (0:0, 1:0, 1:0)

1:0 – Szabanow – Huhdanpaa (26:35), 2:0 – Huhdanpaa – Arrak (49:50).