Kolejna do kolekcji

Stopa, ręka, palec, noga. Igor Sapała znów jest kontuzjowany i prawdopodobnie do końca sezonu nie będzie mógł grać w Wiśle.


Licznik defensywnego pomocnika w nowym klubie zatrzymał się na trzech meczach i 189 minutach. Debiutował zmieniając kontuzjowanego kolegę, który zdążył już wrócić na boisko. Dwa tygodnie później Igor Sapała po uderzeniu zawodnika Odry Opole sam potrzebował zastępcy. Okazało się, że występ okupił kompresyjnym złamaniem kości strzałkowej nogi.

Trenerowi bardzo żal

Tydzień temu „Biała gwiazda” poinformowała, że zawodnika czekają trzy-cztery tygodnie przerwy. Kibice optymistycznie podeszli do wiadomości, licząc, że będzie gotowy do gry po przerwie na mecze reprezentacji. Tak różowo jednak nie jest. Wspomniany przez rzeczniczkę okres dotyczy tylko pierwszego etapu powrotu na boisko, czyli zrostu kości. Radosław Sobolewski nie krył, że w tym sezonie raczej nie będzie już mógł liczyć na Sapałę. – To będzie czas rehabilitacji. Później będzie musiał jeszcze dojść do odpowiedniej dyspozycji. Bardzo mi jest żal Igora. Niestety, takie rzeczy w piłce się zdarzają – zaznaczył trener Wisły, dodając wywód o „polowaniu rywali” na jego zawodników (przede wszystkim Luisa Fernandeza), o czym szeroko pisaliśmy w „Sporcie” w ostatnich dniach.

Szczęście w nieszczęściu, że dwa dni przed feralnym spotkaniem z Odrą krakowianie pozyskali do środka pola Jamesa Igbekeme. Nigeryjczyk wypożyczony z Realu Saragossa zadebiutował w pierwszym składzie przeciwko GKS-owi Katowice. – To były w jego wykonaniu naprawdę poprawne zawody. Wiadomo, że pierwszy mecz jest zawsze bardzo trudny, bo nie zna się jeszcze do końca zespołu, natomiast to się odnosi do wszystkich zawodników. Zagrał naprawdę dojrzale, bardzo odpowiedzialnie i to mi się podobało – powiedział „Sobol”. Wiślacy w środku pola mogą także wystawiać Tachiego, który przychodził jako środkowy obrońca. Hiszpan był partnerem Igbekeme przy Bukowej. – Rozgrywał już mecze na tej pozycji i dla nas nie jest zaskoczeniem, że może „dźwignąć” ten temat. Tachi nie tylko w fazie atakowania prezentuje się dobrze. Operowanie piłką ma opanowane na wysokim poziomie, co pokazała choćby asysta w meczu z Arką – tłumaczył trener.

Najgorsza była stopa

Wracając do Sapały – pierwszy zimowy nabytek Wisły ma pecha i od czasu do czasu urazy stopują jego karierę. W sierpniu, tuż przed rozstaniem z Rakowem Częstochowa, złamał palec upadając po jednym ze starć w meczu ze Stalą Mielec. We wrześniu 2018 roku poślizgnął się na piłce w rywalizacji z Wartą Poznań w I lidze. W pozornie niegroźnej sytuacji runął na murawę i złamał rękę. Na kolejny występ musiał czekać do marca.

Z „dziwną” kontuzją walczył w 2021 roku. Z naroślą pod stopą miał sobie poradzić w miesiąc, ale była tak dokuczliwa, że po czasie nawet przed treningami musiał przyjmować leki przeciwbólowe. W końcu udało się uporać z problemem, ale 27-latek nie grał przez 144 dni. – Niestety pech chciał, że po zabiegu wyleczyłem jedno miejsce. Chwilę potrenowałem, zagrałem w meczu pucharowym i wróciło w innym. Znów potrzebny był zabieg, tym razem trochę większy. Trzeba było to wyczyścić i zapobiec jej nawrotowi – opowiadał w rozmowie ze „Sportem”.

Teraz Sapała będzie mógł spokojnie wracać do pełni sił, bez obaw o przyszłość. Wisła wiązała z nim duże nadzieje i podpisała umowę do 30 czerwca 2025 roku, co jest bardzo komfortowe dla piłkarza. Gdy się wyleczy, będzie miał jeszcze okazje do pokazania umiejętności, na które uwagę zwrócili pod Wawelem. W zimowych sparingach pokazał, że są duże.


Na zdjęciu: Igor Sapała liczył, że na wiosnę rozegra znacznie więcej minut.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus