Kolejny „miękki” karny

Mecz Lechia – Legia w ostatniej kolejce miał swój kaliber. Wiadomo, jedni walczą o mistrzostwo Polski, a drudzy o europejskie puchary.


O rozgrywanym w anormalnych warunkach spotkaniu, przy padającym śniegu i gradzie, zdecydowała sytuacja z II połowy. Na rajd w pole karne gospodarzy zdecydował się Luquinhas. Brazylijczyka próbował powstrzymać Mario Malocza, ale uczynił to wślizgiem w taki sposób, że piłkarz lidera ekstraklasy upadł. Prowadzący mecz Jarosław Przybył „puścił” grę, ale po kilkunastu sekundach ją przerwał i podbiegł do monitora VAR. Po obejrzeniu wszystkiego na ekranie wskazał na „jedenastkę”, którą na swojego kolejnego gola w tym sezonie zamienił Tomas Pekhart.

Malocza był nie pocieszony. Zawalił karnego w meczu z Lechem we wcześniejszej kolejce, a teraz jego faul zdecydował o tym, że legioniści minimalnie okazali się lepsi w Gdańsku. Czy karny był ewidentny? Trener „biało-zielonych” miał na ten temat swoje zdanie, które wyartykułował na pomeczowej konferencji. – Nasz plan na ten mecz był dobrze realizowany. Staraliśmy się też unikać indywidualnych błędów, niestety znowu podobnie jak w meczu z Lechem przeciwko nam podyktowany został miękki karny i to zdecydowało o naszej przegranej – nie miał wątpliwości Piotr Stokowiec.


Czytaj jeszcze: Coraz bliżej mistrzostwa

Inaczej wszystko ocenili eksperci w studio Canal +. – Niezbyt roztropne zachowanie obrońcy Lechii, kiedy przy takim stanie murawy wykonuje wślizg. Musi trafić w piłkę, a nie w przeciwnika, bo w przeciwnym razie sędzia nie ma wyboru i musi być rzut karny – oceniał sędziowski ekspert Sławomir Stepmniewski.

Były arbiter międzynarodowy zwrócił jednak jeszcze uwagę na jedną z sytuacji w meczu Lechia – Legia (0:1). Chodziło o zdarzenie z 31 minuty, kiedy to Pekhart odwinął się ręką i trafił w głowę próbującego go powstrzymać Bartosza Kopacza. To zagranie uszło czeskiemu napastnikowi „na sucho”, a – jak podkreślał Pan Sławek – nie powinno tak być .

– To był błąd sędziego. To fakt, że Pekhart jest „poszarpywany” przez zawodników rywala, ale nie może być tak, że on sam bierze się za wymierzanie sprawiedliwości. Takie wymachnięcie i trafienie w głowę, to gra musi być przerwana i żółta kartka dla winowajcy – nie ma wątpliwości Sławomir Stempniewski. Dodajmy, że Pekhart mecz w Gdańsku i tak skończył z żółtym kartonikiem na koncie. Gdyby sędzia Przybył ukarał Czecha wcześniej, to ten nie dograłby meczu z Lechią do końca.


Na zdjęciu: Mario Malocza ma ostatnio kiepską serię na ekstraklasowych boiskach.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus