Komentarz „Sportu”. Awans po trupach

W jakże inny sposób wykuwał się awans do ekstraklasy u dwóch jej świeżo upieczonych beniaminków. W Bielsku – spokój.


W Mielcu – wariackie papiery; można było momentami odnosić wrażenie, że chaos, bieg po trupach. Zaczęło się od niespodziewanego zwolnienia Artura Skowronka i zastąpienia go nieznanym szerszej publiczności Dariuszem Marcem. Zimą niechciani przez Stal zawodnicy rozwiązywali wskutek zaległości kontrakty z winy klubu – na skalę zupełnie nieprzystającą kandydatowi do ekstraklasy. Bariszić, Dobrotka, Soljić, Janoszka… Zapytałem w kwietniu „Ecika” o to, czy Stal stopniowo go spłaca. – Czy płacą? A gdzie tam! – żachnął się tylko. Mówiło się, że gdyby nie ubiegłoroczna sprzedaż Kacpra Sadłochy do francuskiego Lens, klub miałby duże problemy; i że będzie bardzo źle, jeśli ten sezon nie skończy się awansem.

Mielecka jazda po bandzie udzieliła się też rzecznikowi dyscyplinarnemu PZPN, który – bez ciągu dalszego – wszczął postępowanie wobec klubu z Podkarpacia po wywiadzie, jakiego udzielił trener Marzec „Przeglądowi Sportowemu”, sugerując, że w przegranych w marnym stylu jesiennych spotkaniach w Głogowie i Opolu nie wszystko odbyło się tak czysto, jak powinno. W rundzie rewanżowej odsunięto od drużyny napastnika Adriana Paluchowskiego, zaś o problemach z prawem byłego prezesa można było kilkanaście dni temu poczytać w materiałach dziennikarzy śledczych. Sielanki jak widać nie było, ale tak hartowała się Stal – pod czujnym okiem jej wielkiego kibica, europosła Tomasza Poręby. Bez niego w Mielcu nie byłoby dziś ani PGE, ani tym bardziej ekstraklasy.


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus