Komentarz „Sportu”. „Biała gwiazda” w kompocie

To już chyba ten moment, by pisać, że Wisła Kraków wpadła jak śliwka w pierwszoligowy kompot.


Na przestrzeni czterech ostatnich kolejek poniosła aż 3 porażki, a co jeszcze bardziej musi niepokoić kibiców, to fakt, że w każdym z tych przegranych meczów – z GKS-em Tychy, Chrobrym Głogów, Puszczą Niepołomice – prowadziła 1:0. W międzyczasie było jedynie zwycięstwo ze Skrą Częstochowa, ale gdyby nie błysk Luisa Fernandeza i sprytnie wywalczony w niegroźnej sytuacji rzut karny, to wcale nie musiałoby się skończyć gładkim 3:0.

To paradoks, że im głośniej na początku sezonu wszyscy mówili, że Wisła potrzebuje napastnika, tym bardziej Michał Żyro udowadniał, że wcale nie musi tak być. Nie ma wątpliwości, że Angel Rodado, pozyskany z Ibizy, to na warunki zaplecza ekstraklasy kawał grajka, ale mimo to z nim w składzie „Biała gwiazda” notuje wynikowy zjazd. Porażka z niepołomiczanami dla całej wiślackiej społeczności musi być tym boleśniejsza, że to przecież maluczki sąsiad.

To tak, jakby GieKSa przegrała z Mysłowicami – albo Ruch ze Świętochłowicami. Trener Jerzy Brzęczek trochę narzeka na sędziów, na niepodyktowanego w piątek karnego – i to jest OK. Nie odbieram tego jako tanie usprawiedliwienie, a raczej wywieranie presji na otoczeniu, co samej Wiśle może tylko pomóc w tych I-ligowych trudach. Bo jest jej trudno, ale czy trudniej niż można się było spodziewać? Mimo wszystko – chyba nie.


Fot. Mateusz Porzucek/Pressfocus