Komentarz „Sportu”. Błędni rycerze

Do tej pory określenie „Błędny rycerz” kojarzyło mi się wyłącznie z postacią z powieści Miguela de Cervantesa „Przemyślny szlachcic Don Kichote z Manchy”.


Okazuje się, że przez kilkadziesiąt lat błądziłem w ciemności, a oczy otworzył mi nieoceniony red. Wojciech Filipiak. Wytropił mianowicie, że Widzew zastrzegł w Urzędzie Patentowym do 2029 roku hasło „Rycerze Wiosny”, co było do tej pory nierozerwalnie związane z innym łódzkim klubem, ŁKS-em.

Wcale się nie zdziwię, jeżeli ci piłkarze ŁKS-u, którzy brali udział w sławetnym zwycięstwie z Górnikiem Zabrze w 1957 roku i od lat wąchają kwiatki od spodu, powstaną z grobu i oplują „pomysłodawcę” tego żenującego „dowcipu”.



Bo to nie jest żart w złym guście, tylko zwykłe chamstwo. A tak przy okazji – jacy z widzewiaków „rycerze wiosny”, skoro w poprzednim sezonie w tabeli rundy wiosennej II ligi zajęli 14. miejsce (14 pkt. w 16 meczach), a w bieżącym zajmują 7. miejsce, mając rozegrane dwa mecze więcej niż konkurenci? Co najwyżej błędni rycerze…

Z wydarzeń stricte sportowych wrażenie zrobiła kanonada GKS-u Tychy w Opolu. Po przerwie goście zafundowali obrońcom Odry taką „rozrywkę”, przy której hiszpańska inkwizycja to dziecinna igraszka. Uzmysłowili rywalom, że ich przymiarki do barażów, to co najwyżej pobożne życzenia.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus