Komentarz „Sportu”. Co wypada 14-krotnemu mistrzowi?

Ogłoszenie skierowane było do „wszystkich zawodników, którzy chcieliby spróbować swoich sił w pierwszej drużynie” i wzbudziło gigantyczne emocje. Już po kilkudziesięciu minutach w mediach społecznościowych skomentowało je ponad 600 kibiców. Opinie były skrajne.

Na tę okoliczność stanę po stronie wszystkich tych, którzy widzą szklankę do połowy pustą. Dla mnie to kolejny symboliczny dowód na to, jak nisko upadli „Niebiescy”. Oczywiście – nie jestem oderwany od rzeczywistości i zdaję sobie sprawę, że w takim test-meczu nie zagra Heniek z Lipin, Wiesiek z Halemby, Alojz z „Dziesiony” czy Józek z „Prostej”. Klub zaprosi tylko wybranych kandydatów i nie można całkowicie wykluczyć, że z tego kurzu wyłoni się choćby jeden zawodnik, który pomoże drużynie z Cichej w przyszłym sezonie. Ryzyko to żadne, a szansa powodzenia, nawet jeśli minimalna, to zawsze istnieje. Cel uświęca środki, jak to mawiają, ale czy na pewno? Czy nie należy zadać sobie pytania, co warto, co opłaca się, a co wypada 14-krotnemu mistrzowi Polski? I co poniekąd odziera go z godności?

Nie bądźmy też naiwni – środowisko niższych lig na Śląsku to nie jest jakaś kraina nie do ogarnięcia. Świat jest mały, każdy zna kogoś, kto zna kogoś… I tak dalej, i tak dalej. Jeśli ktoś sam z siebie chce grać w Ruchu, to nie potrzebuje wabika w postaci jakiegoś castingu. Z łatwością skontaktuje się z trenerem i zapyta, czy jest szansa przyjechać na testy. Tak czy inaczej, dokonuje się tu pewna naturalna selekcja. Nie oszukujmy się – ci lepsi zawodnicy z niższych lig sami się nie zgłoszą. Trzeba ich znaleźć, namówić, zaoferować pieniądze. Jeśli nie zrobi tego Ruch, to zrobi to ktoś inny. Cicha – z różnych względów – nie uchodzi dziś raczej za miejsce, do którego garnęliby się zawodnicy, a desperatów tu nie trzeba.

Ruch Chorzów. No to „Beret”!

Z drugiej strony, szaleńcy może byliby nawet wskazani… Można oczywiście przytaczać pierwsze z brzegu przykłady klubów, które również pokusiły się o organizację podobnych test-meczów. W ostatnich dniach mignęło mi to w kontekście Gryfa Wejherowo, Górnika Łęczyca czy Piasta Żmigród – notabene przyszłego (III-) ligowego rywala „Niebieskich”. Tyle że Gryf jest drugoligowcem i ma trzon zespołu, Łęczyca odradza się w B-klasie po rocznym niebycie, a w Żmigrodzie szukają jedynie młodzieżowców. W Chorzowie na razie drużyny nie ma, a nie zapominajmy też, że tu nie tworzy się jakiś nowy Ruch.

Nie jest tak, że wielki klub odradza się ze zgliszczy – jak to miało miejsce choćby w Polonii Warszawa – i działa w myśl zasady „wszystkie ręce na pokład”, a kibice dokonują pospolitego ruszenia. Nie; Ruch to wciąż ta sama spółka, która pięć lat temu była krok od fazy grupowej Ligi Europy; i która zachowuje ciągłość funkcjonowania. Obecne działania tylko wystawiają temu funkcjonowaniu świadectwo – ale nawet nie muszą, bo trzy kolejne spadki mówią same za siebie.

W Chorzowie trwają nie tylko otwarte poszukiwania zawodników, ale też prezesa. Konkurs na to stanowisko był akurat jednym z postulatów kibiców i taka formuła nie jest jakimś odstępstwem od normy, dlatego krytykować jej nie sposób. Jak poinformował portal sportslaski.pl, na Cichą wpłynęło siedem aplikacji od potencjalnych kandydatów. I tu małe porównanie. Gdy ze dwa lata temu podobny konkurs ogłosił Raków Częstochowa, zgłoszeń było około setki!

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ