Komentarz „Sportu”. „Czarna owca” w rodzinie

Piłkarze łódzkiego Widzewa mkną do ekstraklasy niczym japoński shinkansen.


W Niepołomicach drużyna Janusza Niedźwiedzia odniosła piąte zwycięstwo w siedmiu ostatnich potyczkach ligowych. Łodzianie są niepokonani w Fortuna 1 Lidze od 18 sierpnia, tego dnia przegrali 1:3 na wyjeździe z Arką. To jedyna porażka „drużyny z charakterem” w bieżących rozgrywkach.

Mecz z Puszczą nie był porywający w wykonaniu lidera, ale zaksięgował on trzy punkty i to jest najistotniejsze z punktu widzenia układu tabeli. W tej beczce miodu po ostatnim występie znalazła się jednak również łyżka dziegciu. Paweł Tomczyk w doliczonym czasie gry nie wykorzystał rzutu karnego i od razu „kibice” Widzewa w internecie wylali na jego głowę wiadro pomyj. Stał się dla nich „czarną owcą” w rodzinie.

Fakt, w poprzednim sezonie nie wykorzystał dwóch „jedenastek” (w meczach z Koroną Kielce i Odrą Opole), teraz z Puszczą, ale czy zasłużył na stek wyzwisk i niewybrednych epitetów?

Po pierwsze – sam się do Widzewa nie wepchał, po drugie – sam się do składu nie wstawia, po trzecie wreszcie – ktoś go do jasnej cholery do tych rzutów karnych wyznacza! Nie jest adwokatem piłkarza, ale wiem na pewno, że na wyzwiska w stylu „kaleka”, czy „paralityk” na pewno nie zasłużył.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus