Komentarz „Sportu”. Czechów i tak nie pobijemy

Mimo wszystko mam z tymi mistrzostwami problem. Świat nie składa się przecież z samych wariatów zakręconych na punkcie piłki, a czym – prócz ceny wejściówek – przyciągnąć tu ludzi na trybuny? To nie przypadek, że ponad 10 tysięcy widzów stawiło się na umiarkowanie atrakcyjnym meczu Senegal – Kolumbia właśnie w Lublinie. Wielkim mieście, które tęskni za porządnym ligowym graniem i od lat przeżywa męki związane z niemożnością wygrzebania się Motoru z czwartego poziomu rozgrywkowego.

Nie wszyscy są jednak w takiej sytuacji. Jeśli za czymś tęsknią w Tychach, to jest to ekstraklasa, a mecze mundialu – wyłączając może te z udziałem Argentyny – nie mogą stanowić jakiejś wielkiej atrakcji. Porównanie z młodzieżowym Euro, które współorganizowano tam przed dwoma laty, nie ma nawet sensu. Wtedy tyszanie mieli wielkie szczęście, goszcząc grupę z Duńczykami, Niemcami, Włochami i – przede wszystkim – Czechami, którzy zadbali o świetną atmosferę nie tylko na trybunach, ale i w całym mieście. To było coś wyjątkowego, co prędko się nie powtórzy. Nasi południowi sąsiedzi rozgrywali wtedy przy Edukacji 7 wszystkie trzy grupowe mecze. Dość powiedzieć, że teraz całą fazę grupową spędza tam… Katar.

Magiera trafił w… piątkę

Bez ściemniania: tak jak nie byliśmy jeszcze świadkami ani jednego punktu i ani jednej bramki zdobytej przez chłopaków z Półwyspu Arabskiego, tak – czemu trudno się dziwić – nie widziałem na tyskich trybunach i wokół stadionu ani jednej katarskiej flagi. Ich mecze z Nigerią i Ukrainą obejrzało nieco ponad 3000 widzów, puste krzesełka raziły po oczach. Domowe spotkania GKS-u Tychy z zakończonego kilkanaście dni temu I-ligowego sezonu, na których odnotowano tak małą frekwencję, dałoby się policzyć na palcach jednej ręki. Oczywiście – nie mamy zamiaru nikomu obrzydzać tych mistrzostw. Cieszymy się, że są. Z maruderami trudno polemizować, ale… 2012 – Euro, 2015 – finał Ligi Europy, 2017 – młodzieżowe Euro, 2019 – mundial U-20. Miejmy świadomość, że taka dekada prędko się w Polsce nie powtórzy. Podobnie jak możliwość obejrzenia biegających po tyskiej murawie wartych kilkanaście milionów euro Argentyńczyków.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ