Komentarz „Sportu”. Jaskrawe słowa Hinaulta


W 1979 roku, przed ostatnim etapem Tour de France, Bernard Hinault – lider wyścigu – miał ponad 3 minuty przewagi nad Joopem Zoetemelkiem.


Holender na odcinku, który kończył się na Polach Elizejskich, podjął desperacką próbę wygrania całej rywalizacji. Poszedł na solo.


– To nie uchodzi – pomyślał Hinault i „przykleił się” do rywala. Reszta towarzystwa nie zareagowała, a na finiszu Francuz ograł Holendra. Można nawet śmiało stwierdzić, że go upokorzył. Okazało się następnie, że Zoetemelk, który rok później Tour de France wygrał, a sześć razy skończył ten wyścig na 2. miejscu, w 1979 roku stosował doping. Nie został jednak zdyskwalifikowany, a otrzymał… 10 minut kary. Mimo to skończył rywalizację na drugim stopniu podium.


Dlaczego przy okazji wspomnień o wielkich triumfach Ryszarda Szurkowskiego przypominamy równie znakomitego Francuza? Otóż Bernard Hinault o Szurkowskim właśnie powiedział:

Przeczytaj jeszcze: Problemy wielkich tourów


– Gdyby nie było podziału między blokiem wschodnim a zachodnim, mógłby zrobić zupełnie inną karierę; nawet wygrać Tour de France – takie słowa brzmią jaskrawo, skoro wypowiada je 5-krotny triumfator „Wielkiej pętli”. Ostatni Francuz, który tego dokonał, a nad Sekwaną obawiają się bardzo poważnie – i mają ku temu pełne podstawy – że jeszcze przez jakiś czas tak pozostanie. Mamy zatem do czynienia ze słowami człowieka rzetelnego, który wie, co mówi. Wobec nich nie należy przejść obojętnie. Potęguje jedynie wrażenie, że Ryszard Szurkowski był jednym z największych kolarzy swoich czasów. Bez podziału na kategorie, bez „żelaznej kurtyny”.


A kim był dla Polaków? Przykład jest z życia wzięty. Moja babcia nadzwyczajnego pojęcia o sporcie nie miała. Prawdę mówiąc, nie miała żadnego pojęcia o sporcie. Podczas Euro 1996 – w ćwierćfinale – Holendrzy i Francuzi strzelali rzuty karne. Następnego dnia babcia „załapała się” na mecz Niemcy – Chorwacja. Pierwsza połowa, około 20 minuty, a seniorka zapytała: „Dlaczego nie strzelają tak jak wczoraj?” Ale wiele lat wcześniej, jeszcze za czasów Stanisława Królaka i innych, zawzięcie wsłuchiwała się w relacje z… Wyścigu Pokoju. Radio działało „na masę”, czyli coś w rodzaju akumulatora. Prąd do domu doprowadzono w czerwcu 1971 roku, czyli tuż po tym, jak Ryszard Szurkowski wygrał Wyścig Pokoju po raz drugi. Babcia mocno mu kibicowała, a ponadto była zwolenniczką… redaktora Bogdana Tuszyńskiego, którego ceniła zdecydowanie bardziej od redaktora Bohdana Tomaszewskiego. Poeta sportowego słowa przemawiał do niej językiem zbyt skomplikowanym. Babcia 86 lat przeżyła na mikroskopijnej małopolskiej wsi, położonej nieopodal Wadowic. Kaczyna, bo tak nazywa się ta miejscowość, liczy sobie może 500 mieszkańców i słynie z tego, że po II wojnie światowej była pierwszą w Polsce gromadą, która zlikwidowała analfabetyzm. Słynie również z tego, że czas płynie tam wolniej. Ale do dziś pamięta się tam o Ryszardzie Szurkowskim, a bramek i asyst Roberta Lewandowskiego raczej nikt nie liczy…


Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus