Komentarz „Sportu”. „Klątwa” Michniewicza

 

Argumentował, że kontaktowy gol dla przeciwnika może zmienić obraz meczu.

Pewnie wielu wtedy pukało się znacząco w czoło, bo dwie bramki zapasu są zawsze lepsze niż jeden gol przewagi. Ostatnio teza Michniewicza zaczyna być przekleństwem zespołów pierwszoligowych. Przed tygodniem GKS 1962 Jastrzębie roztrwonił dwubramkową zaliczkę w meczu z Miedzią Legnica, tracąc dwa gole w ostatnich dziesięciu minutach spotkania. W miniony weekend w ślady jastrzębian poszły Sandecja Nowy Sącz i GKS Tychy.

Rozrzutność powoli staje się znakiem firmowym ekipy trenera Ryszarda Tarasiewicza. Pod koniec września tyszanie pokpili sprawę w spotkaniu z Olimpią Grudziądz i w ciągu kilku minut stracili trzy gole, zostając z pustymi rękami. Ironizując można powiedzieć, że teraz jest progres, bo po meczu z Radomiakiem dopisali sobie jeden punkt.

Trener Tarasiewicz uwielbia narzekać na sędziów i mógłby to zrobić również po ostatnim meczu. Ale zasłanianie się nieudolnością sędziego to słabe alibi, bo klasowa drużyna nie pozwala sobie na marnowanie w tak naiwny sposób kapitału wypracowanego w 80 minutach.