Komentarz Sportu. Koniec czy początek?

Ruch najpierw ośmieszył wiosną sam siebie – kompromitując się i tracąc szansę na utrzymanie mimo kosztownego zimowego zgrupowania na Cyprze czy posiadania zawodników zarabiających w realiach pierwszej ligi porządne pieniądze, legitymujących się niezłym CV. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by na kilka tygodni przed końcem sezonu… ośmieszyć całą ligę – bo właśnie tak można interpretować zwycięstwo nad wiceliderem i jednym z kandydatów do awansu, w składzie złożonym z ośmiu (jedenastka+zmiennicy) młodzieżowców. Za to brawa dla Dariusza Fornalaka.

A – i jeszcze mała prywata. W piątek napisałem, że to może być przy Cichej bardzo smutne popołudnie, wspominając o racach, paleniu flag, może nawet przerwaniu meczu, co wiązałoby się z tym, że w drugoligową rzeczywistość „Niebiescy” weszliby obarczeni drakońskimi karami. Nic takiego nie miało jednak miejsca, więc biję się w pierś, a urażonych przepraszam. Być może niejedna osoba wybrała się w sobotę na stadion z myślą, że spadek zostanie przypieczętowany i to będzie symboliczny koniec. Kto wie – może jeszcze okaże się, że to nie był koniec, a dopiero początek. Nowego, lepszego rozdziału. Wiele więcej prócz takiej wiary dziś kibicom Ruchu nie zostało.