Komentarz „Sportu”. Koniec pewnej epoki

Przegrane derby przelały czarę goryczy i Michała Probierza nie ma już w Cracovii. Zaskoczenie? Z jednej strony tak, z drugiej nie.


Tak, bo sytuacja „Pasów” w ligowej tabeli nie jest jakaś beznadziejna. Nie, bo przecież już raz w tym roku doświadczony szkoleniowiec podał się do dymisji. Było to pod koniec stycznia, kiedy „Pasy” przegrały z beniaminkiem Wartą Poznań na jej terenie 0:1. Zaskoczył wtedy swoją deklaracją na konferencji prasowej, ale po kilku dniach wszystko wróciło do normy, tzn. prezes i właściciel w jednej osobie – profesor Janusz Filipiak – przekonał doświadczonego szkoleniowca, żeby ten dalej został na stanowisku.

Tak było do przegranych derbów z Wisłą, których przecież „Pasy” w niedzielę na terenie rywala wcale nie musiały przegrać. Stało się inaczej i teraz Michał Probierz nie jest już ani szkoleniowcem, ani wiceprezesem ds. sportowych, bo obie te funkcje przecież łączył.

Wtedy, w styczniu, tłumaczył, że 15 lat pracy tak naznaczyło jego osobę, że potrzebuje odpoczynku. Można to było zrozumieć. Ta obecna decyzja to pewnie pokłosie tej decyzji z początku roku. Probierz ma trochę dość, chce na wszystko spojrzeć z dystansu. Niedawno rozmawiałem z trenerem Marcinem Broszem, który też po wielu latach pracy w lidze najzwyczajniej w świecie potrzebował – czy potrzebuje – odpoczynku, poświęcenia trochę czasu najbliższym, dzieciom.

Jak zapamiętamy trenera Probierza z Cracovii? Na pewno dzięki oryginalnym konferencjom prasowym i nierzadkim performansom, ale przede wszystkim z powodu tego, że po raz pierwszy w historii wywalczył dla Cracovii Puchar Polski i Superpuchar. To wszystko na pewno na plus.

Minus? Na pewno to, o czym pisaliśmy nie raz, czyli takie uparte stawienie na obcokrajowców i granie jednym Polakiem w wyjściowym składzie, obligatoryjnym młodzieżowcem. To nie przekonywało chyba nikogo, a przede wszystkim kibiców krakowskiego klubu. Kiedyś przyszedł na konferencję prasową z doniczką mówiąc, że trzeba być cierpliwym, aż coś wyrośnie. Teraz cierpliwości brakło chyba samemu Michałowi Probierzowi. Ciekawe, jak dalej potoczą się jego losy?


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus