Komentarz „Sportu”. Krajobraz przed derbami

Trochę smutny to będzie szczyt III ligi. Poprzednie derby Ruchu Chorzów z Polonią Bytom miały przy Cichej ekstraklasową otoczkę, z trybun obejrzał je komplet widzów, a choć oficjalna frekwencja wyniosła 6800 osób, to trudno było nie odnieść wrażenia, że realnie była znacznie, znacznie wyższa.


Tym bardziej dziwnie będzie dziś o 18.00 powieść wzrokiem po pustych krzesełkach… Ale do tego widoku można już się na chorzowskim stadionie przyzwyczaić. Tam „lockdown” rozpoczął się kilka miesięcy wcześniej niż pandemia – pamiętamy, jak latem 2019, po pierwszym w dziejach spadku ze szczebla centralnego, kibice poszli na wojnę z akcjonariuszami i ogłosili bojkot, który solidarnie realizowali, bo spotkania na Cichej gromadziły wtedy nie więcej niż kilkuset widzów, a topór wojenny został zakopany dopiero wraz z objęciem prezesury przez Seweryna Siemianowskiego.

***
Bojkot, a następnie pandemia sprawiła, że z 23 ligowych meczów rozgrywanych od początku sezonu 2019/20 w Chorzowie, zaledwie 8 odbyło się przy pełnym udziale kibiców (4 jesienią 2019 i 4 jesienią 2020). Osiem meczów w niemal 2 lata! Fanatycy wszystkich polskich klubów mają prawo być wygłodniali i czekać, aż rząd pójdzie po rozum do głowy, odmrażając wreszcie imprezy masowe na otwartej przestrzeni, a fanatycy Ruchu mają prawo być stęsknieni szczególnie.

Patrząc przez pryzmat tej rozłąki, tego braku możliwości uczestnictwa w meczach, tym większe wrażenie robi to, co dzieje się wokół „Niebieskich”. Niedawno sprawozdanie kwartalne opublikowało stowarzyszenie kibiców „Wielki Ruch”, chwaląc się kolejnymi członkami (jest ich ponad 1300), blisko 70-tysięcznym przychodem z tytułu składek, którego znakomita większość – ponad 52 tysiące złotych – już została przekazana klubowi. Społeczność fanów Ruchu to pod tym względem podatny grunt, ale dział marketingu, który prezentuje nie III-ligowy, a z pewnością już ekstraklasowy poziom, dodatkowo tę społeczność rozpieszcza i o nią dba.

101. urodziny przebiegły w tym tygodniu z wielką pompą, za piwem „Chorzowskie” do klubowego sklepu na ul. Jagiellońskiej ustawiają się kolejki, a liczba zamówień na przeróżne gadżety okazała się tak duża, że poproszono nawet kibiców o cierpliwość, bo wysyłka może trochę potrwać.
Trzeba też przyznać, że najlepszym wsparciem dla tych marketingowych sukcesów są wyniki sportowe. W połowie września Ruch zremisował derby w Bytomiu – to był jego 3. mecz z rzędu bez wygranej – ale potem odniósł 17 zwycięstw w 18 kolejkach. Tu i ówdzie słychać głosy, że mimo wszystko są zastrzeżenia do pracy trenera Łukasza Berety i jego sztabu, ale – litości – czegóż tu oczekiwać więcej?

***
Nie uciekniemy też przy tym od refleksji, że ten „miesiąc miodowy”, jak nazwać można III-ligowy etap odbudowy Ruchu, wkrótce się skończy. Po spodziewanym awansie będzie tylko trudniej, zrobi się pod górkę, a dla kibica tak utytułowanego klubu nie ma znaczenia, czy gościsz Foto-Higienę Gać, Błękitnych Stargard, Bytovię albo Pogoń Siedlce. Mają być 3 punkty i już. Dlatego „Chorzowskie” już jesienią może nie smakować tak dobrze, jak tej wiosny.

Jeśli Ruch nie przegra dzisiejszych derbów, losy awansu będą praktycznie przesądzone. Jeśli przegra – jeszcze może się zrobić gorąco, bo różnica wskutek czekającej „Niebieskich” pauzy ma szansę zostać zredukowana przez Polonię do 4 punktów. Nie jest to niemożliwe. Lider wygrał w tym roku wszystkie 7 meczów, ale dwa ostatnie, ze Ślęzą Wrocław i rezerwami Zagłębia Lubin, dość szczęśliwie.

To nie przytyk w stronę chorzowian – bo nie są przecież Bayernem Monachium i trener Bereta nie ma do dyspozycji paczki piłkarskich wirtuozów – a stwierdzenie faktu. Logika nakazuje, że kiedyś w końcu ta drużyna powinna się potknąć, a z kim, jeśli nie z Polonią? Bytomianie wiosną – wbrew temu, co pokazuje strata do Ruchu – punktują solidnie, nie dali rady wygrać tylko w Tarnowskich Górach i Pawłowicach, pozostałe spotkania rozstrzygnęli na swoją korzyść.

***
Mój znajomy zwykł mawiać, że w tym sezonie jeden awans – Polonii – mógłby pogrążyć oba kluby, czyli Polonię i Ruch. Ruch, dla którego III liga staje się już zbyt ciasna i mimo że nadal nie brakuje mu problemów – na czele z widmem kosztującej ponad milion złotych rocznie obsługi rat sądowego układu z wierzycielami – to musi ruszyć w górę. Polonia na ten skok nie wydaje się jeszcze gotowa. Jej rzeczywistość to tułaczka, nie za bardzo ma gdzie grać, a w okresie remontu płyty przy Olimpijskiej okazuje się, że problem może być nawet z treningami. Na tym etapie odbudowy bytomskiego klubu II liga mogłaby uchodzić za pewną kosztowną i zbędną fanaberię.


Czytaj jeszcze: Polonia Bytom nie żyje tylko derbami

Ważniejsze od derbów jest to, co wydarzy się w Bytomiu w temacie przetargu na budowę kameralnego stadionu zwanego boiskiem, który powstać ma do 2024 roku i w razie czego spełniać nawet I-ligowe wymogi. Na razie dwie oferty od potencjalnych wykonawców znacząco przekroczyły budżet (30,4 mln zł brutto i 34,7 mln zł brutto, przy wynoszącym 22 mln zł brutto budżecie) i pozostaje pytanie, czy miasto coś dołoży – a jeśli tak, to jakim kosztem i czy mocno po kieszeni oberwie sekcja piłkarska… Nawet jeśli do momentu powstania tego kameralnego stadionu Polonia miałaby walczyć jedynie o utrzymanie w III lidze, mając okrojony do maksimum budżet, to nie ma dziś dla niej innej drogi. No bo jaki jest sens opłacania zawodników i umożliwiania im godnego życia, skoro klubowi dziś do tego godnego życia sporo brakuje?

Na razie jednak te pytania schodzą na drugi plan. A znając przewrotność piłkarskiego losu, dziś o 20.00 na pustej Cichej III-ligowe emocje mogą nie tyle nie wygasnąć, co zostać dodatkowo podkręcone.


Na zdjęciu: Tak było jesienią 2019 roku. Na stadionie komplet widzów.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus