Komentarz „Sportu”. Mózg, tajna broń nastolatki

Przyznaję, byłem jednym z tych, którzy wieszczyli, że gdy karierę zakończy Agnieszka Radwańska, polski tenis znów pogrąży się i przez lata będzie rozpamiętywał sukcesy krakowianki – oczywiście z braku następnych.


Pomyliłem się. Choć Iga Świątek skromnie przyznaje, że najlepszą polską tenisistką w historii wciąż jest Aga, my mamy obowiązek zauważyć, że swoją znakomitą poprzedniczkę już przerosła, wygrywając upragniony turniej Wielkiego Szlema. Tak jak inni wspaniali następcy gwiazd przełomu epok: Kamil Stoch przeskoczył w pewnym momencie Adama Małysza, Anita Włodarczyk przerzuciła Kamilę Skolimowską, a Bartosz Zmarzlik – cóż, wyprzedził Tomasza Golloba.

Świątek zrobiła to w tak młodym wieku, tak niespodziewanie i w tak znakomitym stylu, że sportowy świat nie może wyjść z zachwytu. Młoda Polka od dwóch lat nie była oczywiście anonimowa, ale jeszcze niedawno ustępowała na korcie starszym i bardziej doświadczonym tenisistkom, jak Naomi Osaka czy Wiktoria Azarenka – także pod względem mentalnym, nakręcając się złymi emocjami.

W Paryżu nastolatka z Raszyna była dla swoich rywalek brutalnie bezkompromisowa – w siedmiu meczach nie oddała seta: czy to była notowana w drugiej setce kwalifikantka z Argentyny, czy rozstawiona z numerem 1 wielka faworytka Simona Halep. Skąd tak nagła przemiana młodziutkiej wciąż sportsmenki w dojrzałą, zimną arcymistrzynię?

Oprócz niezaprzeczalnie wysokich umiejętności tenisowych czy sprzyjającej jej ziemnej nawierzchni fachowcy podkreślają rolę psychologa sportowego u jej boku. We współczesnym zawodowym sporcie – gdzie tysiące młodych ludzi prezentuje zbliżony poziom – o tym, czy jesteś na szczycie, czy błąkasz się na obrzeżach, decyduje mózg – a więc umiejętność chłodnej analizy, opanowanie nerwowego rozdygotania, wiara w siebie na przekór przeciwnościom, konsekwencja w dążeniu do celu. Tym bardziej w wieku, w którym emocje na wierzchu, pobudliwość, a nawet gwałtowność to coś zupełnie naturalnego.

Na świecie nie mogą się jednocześnie nadziwić, że ledwie 19-letnia tenisistka bez wygranego dotąd żadnego turnieju rangi WTA, jeździ po całym świecie ze swoją psycholog, Darią Abramowicz. Bo jest to, przyznajmy, niespotykane, także u nas, gdzie wciąż nie brak toksycznych rodziców, przelewających na dzieci swoje niespełnione ambicje, a jedynym zaklęciem, gdy coś nie idzie, jest „walcz!” lub dosadniejsze „zapier…j!”. I nie chodzi pewnie o pieniądze za fachową poradę, bardziej o świadomość istoty, sensu i potrzeby podobnego wsparcia. Czasem wystarczy chcieć.

Świątek nie jest też przecież wytworem jakiegoś wspaniałego polskiego systemu, który wyrzuca z siebie na pęczki tabuny jej podobnych mistrzów; bardziej tego, w czym się specjalizujemy – pielęgnowania, a nawet hołubienia, wybitnie utalentowanej jednostki. Nic w tym złego oczywiście – skoro nie możemy ławą, to choć pojedynczo podbijajmy sportowy świat. Iga, mając za plecami cały sztab, na czele z rozumnym ojcem – olimpijczykiem, a na końcu łańcuszka wsparcia także psychologa, potrafiła z tego uczynić patent doskonały.

Oczywiście, mamy nadzieję, że to dopiero początek wspaniałej kariery, ale dziś nie wiemy, czy Świątek wygra – jak przewiduje John McEnroe – jeszcze z sześć Wielkich Szlemów, czy poprzestanie na jednym. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie efemerydą, ale wiele też zależy teraz od tego, jak poradzi sobie z sukcesem, z presją startu w kolejnych turniejach, których przecież nie będzie wszystkich wygrywać; a więc także jak zniesie nieuniknioną porażkę. Ale można założyć, że mając mózg, o który tak dba, i z tym sobie brawurowo poradzi.


Fot. PAP/EPA