Komentarz „Sportu”. Nie o honor, a o wszystko

I kto pomyślał, że po porażce ze Słowacją nasza reprezentacja może jeszcze nawet wygrać swoją grupę! Nie widzę rąk w górze.


Tak samo zresztą jak przed meczem z Hiszpanią, gdy pytano: czy jesteśmy w stanie się jej przeciwstawić. W różnych ankietach, typach i bukmacherskich notowaniach bodaj 0,5 procenta wierzyło w zwycięstwo nad „La Roja”. A czy było ono naprawdę tak nieosiągalne dla zespołu Paula Sousy?

Z perspektywy czasu, to i ta nieszczęsna przegrana ze Słowakami nie jawi się już aż tak kompromitująco, jak ją przedstawiano zaraz po końcowym gwizdku sędziego. Taki jest już współczesny futbol, że na dobrą sprawę każdy może wygrać z każdym – wystarczy niedyspozycja dnia, wyjątkowy pech czy chociażby czerwona kartka. Bo przecież nie brak opinii, że to zejście Grzegorza Krychowiaka było jednym z głównych powodów przegranej na inaugurację Euro. Czy jednak rzeczywiście? Piłkarza Lokomotiwu Moskwa nie było na boisku w meczu z Hiszpanią i biało-czerwoni bez niego w składzie wyglądali o wiele lepiej. Ciekawe co zrobi Sousa, ustalając wyjściową jedenastkę na Szwedów. Znajdzie w niej miejsce dla „Krychy”, czy postawi na kolejnego młodego, zdolnego i dotąd niedocenionego. Oby tylko kontuzja Jakuba Modera nie okazała się zbyt poważna, bo mocno ograniczyłaby pole manewru naszemu selekcjonerowi.

A dla trenera z Portugalii, jak i dla biało-czerwonych środowy mecz może być z gatunku „o wszystko”. Dla drużyny wiadomo – tylko zwycięstwo nad Szwedami daje wyjście z grupy. Ba, i tu wracam do stwierdzenia użytego na początku, jeżeli wygra wystarczająco wysoko, a Hiszpania nie wygra, ale też i nie przegra ze Słowacją, to właśnie Polska będzie na pierwszym miejscu. Piękne, ale przecież całkiem realne. Remis nie daje nam nic, choćby skutkował trzecim miejscem, bo jednak nie da awansu do fazy pucharowej. Jest to więc mecz o wszystko albo nic…

Dlaczego jednak miałby być taki również dla naszego selekcjonera z Portugalii? Przecież jeszcze przed meczem z Hiszpanią prezes PZPN, Zbigniew Boniek, zadeklarował, że nawet jeżeli nasza reprezentacja nie wyjdzie z grupy, to Sousa na pewno będzie z nią pracował dalej. Rzecz w tym, że bodaj w połowie sierpnia tego roku Boniek będzie już tylko osobą prywatną, a nie szefem piłkarskiej centrali. Jeżeli jego następcą zostanie – wielki faworyt zresztą – Marek Koźmiński, to sprawa też jest jasna. Mówi o tym w rozmowie ze „Sportem” (obok), deklarując podobnie jak obecny prezes, że selekcjoner z Portugalii jest człowiekiem na właściwym miejscu. Niezależnie od wyniku w trwającym Euro.

Jeżeli jednak szefem PZPN zostanie mający również kandydować Cezary Kulesza, były właściciel Jagiellonii Białystok i obecny wiceprezes związku, to ten nie ukrywa, że niepowodzenie, czyli brak awansu do fazy pucharowej będzie powodem do zastanowienia się nad przyszłością Paulo Sousy. A i pewnie opinia publiczna będzie żądała „jego głowy”, podobnie jak było po meczu ze Słowacją.


Fot. Pawel Jaskolka / PressFocus