Komentarz „Sportu”. „Niebieskie” salony

Skromne zwycięstwo z „czerwoną latarnią” tabeli trudno uznać za wielki wyczyn, ale trenerzy i piłkarze z doświadczenia wiedzą, że najtrudniejsze bywają potyczki, które kibice uznają za „łatwiznę”.


Dlatego niedzielna wygrana Ruchu Chorzów z Sandecją to „mała rzecz”, ale na pewno cieszy. Trener „Niebieskich” Jarosław Skrobacz w poprzednim sezonie wprowadził swoją drużynę na pierwszoligowe salony i wcale bym się nie zdziwił, gdyby w przyszłym roku siłą rozpędu otworzył przed nią bramy ekstraklasy.

Że byłby to awans na wyrost, bez odpowiedniego zaplecza finansowego? To już zmartwienie klubowych włodarzy i sponsorów klubu z Cichej. Dla trenera Skrobacza taka „ścieżka” to nie nowość, wydeptał takową prowadząc przed kilkoma laty GKS Jastrzębie. Najpierw uratował drużynę przed degradacją do IV ligi, a potem „z marszu” awansował z nią z 3 ligi na zaplecze ekstraklasy.

O ile Ruch zasługuje na kilka ciepłych słów, to piłkarze Wisły Kraków i trener Jerzy Brzęczek powinni stanąć do raportu karnego. W tym miejscu warto przypomnieć, że w pięciu ostatnich meczach ligowych „Biała gwiazda” wzbogaciła się zaledwie o punkt. Po takiej „imponującej” serii zawodnicy Wisły są obiektem drwin ze strony neutralnych kibiców oraz powodem stanu wrzenia własnych sympatyków. Nie da się bowiem ukryć, że ostatnie wyniki zespołu z Reymonta to poziom – jak mawia trener Bogusław Kaczmarek – raka na Żuławach.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus