Komentarz „Sportu”. Niedzielna przystawka

W minionej kolejce pierwszoligowcy nie rozpieszczali kibiców. Owszem, emocje były, ale goli obejrzeliśmy tyle, co na lekarstwo. Były racjonowane niczym woda w karawanie przemierzającej pustynię pozbawioną oazy.


Tę wstrzemięźliwość strzelecką zrekompensowały dramatyczne końcówki niedzielnych pojedynków, które były niczym smakowita przystawka do obiadu. W ostatnich minutach meczu komplet punktów wypuściły bowiem z rąk Puszcza Niepołomice i Zagłębie Sosnowiec, a pełną pulę zgarnęło Podbeskidzie. To ostatnie kosztem Chrobrego Głogów, którego w doliczonym czasie gry pogrążył niezawodny Kamil Biliński.

Trener ekipy z Głogowa Ivan Djurdjević miał prawo kipieć ze złości. Powstrzymał się jednak od rzucania inwektywami, stwierdzając: „Takie mecze, w których grasz bardzo dobrze, a wracasz do domu bez punktów, są bardzo bolesne. Z drugiej strony trzeba w takich momentach pokazać jaja i męskość, by w następnych zagrać podobnie, ale wygrać”.

Niepocieszeni, wręcz źli, mieli prawo być Tomasz Tułacz i Artur Skowronek, bo komplet punktów odsunąłby od ich zespołów widmo gilotyny. I jak tu się nie napić po takiej „fuszerce” podwładnych? Kiedyś mógłbym zaręczyć wszystkim zdruzgotanym trenerom, że butelka szkockiej działa cuda nie tylko na drętwym przyjęciu…


Na zdjęciu: Piłkarze Chrobrego Głogów nie mogą być zadowoleni po meczu z Podbeskidziem.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus