Komentarz „Sportu”. Na wyliczenie błędów GieKSy brakuje palców obu rąk
Na Bukowej płacz i zgrzytanie zębów. Wielu kibiców GieKSy zapewne nadal nie wierzy, że spadek do drugiej ligi to fakt, a nie tylko koszmarny sen. Nie da się jednak ukryć, że od półtora roku katowiczanie dryfowali w stronę otchłani.
„Jazda” zaczęła się w momencie, gdy kopa w tyłek dostał trener Piotr Mandrysz, zaś w jego miejsce zaangażowano Jacka Paszulewicza. Gdy zapytałem wówczas dyrektora Tadeusza Bartnika o powody rozstania z Mandryszem, usłyszałem „Owszem, trener Mandrysz wpisuje się w filozofię budowy zespołu, ale trener Paszulewicz wpisuje się w nią lepiej”. Życie pokazało, że były to li tylko pobożne życzenia.
Nowy trener dostał wolną rękę i kupę „siana” na transfery i kontrakty nowych zawodników. Ilu z nich było ewidentną pomyłką, nie wystarczą palce obu rąk. Wielu zarabiało wręcz nieprzyzwoite pieniądze, nieadekwatne do prezentowanego poziomu i wartości dla drużyny. Jak mawiał jednak znakomity piłkarz Ajaksu Amsterdam i Barcelony, Johan Cruyff „worek pieniędzy jeszcze nikomu bramki nie strzelił”. Działacze GieKSy nie mieli żadnych hamulców, kupowali hurtowo, bo przecież szastali cudzymi pieniędzmi, nie swoimi.
W sobotę piłkarze GKS-u Katowice strzelili bardzo ważnego gola, tyle, że samobójczego.
Zobacz jeszcze: Jak koncepcja wielkiego GKS-u Katowice się nie sprawdziła
Bez rozgrzewki. Koncept wielkiej GieKSy? Efekt jest wręcz smutny
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH
e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ