Komentarz „Sportu”. Ordynarny faul?

Ze wzruszenia łzy same cisną mi się do oczu, gdy czytam wynurzenia nawiedzonych kibiców o „podkładkach” niektórych drużyn w meczach ze znacznie słabszymi (teoretycznie) przeciwnikami.


Ostatni wysyp takich „mądrości” zalał mnie po meczu Stomilu Olsztyn z GKS-em Tychy (2:1). W internecie dosłownie szalały wpisy w stylu: „Tyskie zaczęły handlować”, „Wygląda mi to na podkładkę”, „Nikt tego cyrku nie chce oglądać”, „Sprzedane ordynarnie”, „Po ile 3 punkty od Tychów?”, „Tychy parodia klubu piłkarskiego” itp. 

Jak widać szanownym „znawcom” w ogóle nie zaświtała w głowie myśl, że GKS Tychy jest po prostu bardzo przeciętnym zespołem pierwszoligowym (strata do liderującej Miedzi wynosi aż 28 punktów!), zaś jego zawodnicy są ewidentnie przepłacani. I mniejsza o to, że pieniądze na tę „działalność rozrywkową” w lwiej części pochodzą z budżetu miasta. Jeżeli w Tychach jest kilku ekscentrycznych milionerów, to nie mój problem, ich cyrk i ich małpy.

W sobotę niewiele brakowało, by Górnik Polkowice wywiózł remis z Kielc. Zwolennicy teorii spiskowych zapewne w takim rozstrzygnięciu szukaliby drugiego dna, kolejnej „podkładki”. Jeszcze nie zajarzyli, że jeden punkt pomógłby beniaminkowi tak, jak umarłemu kadzidło? Już zacieram ręce, kiedy tropiciele znajdą kolejny ordynarny faul…


Fot. stomilolsztyn.com