Komentarz „Sportu”. Pobudka na nizinach

Cztery przewodzące stawce zespoły grały w weekend z rywalami z dolnej części tabeli, więc zgodnie z pierwszoligową logiką nie wygrał… ani jeden.


Łęczna uległa Koronie, Nieciecza – Resovii, Tychy bezbramkowo zremisowały zaś z imiennikiem z Bełchatowa, podobnie jak ŁKS z Zagłębiem. To szokujące, że sosnowiczanie na 13 kolejek przed końcem sezonu plasują się na samym dnie i nadal pozostają bez wyjazdowego zwycięstwa.

Jeśli będą grali tak, jak w Łodzi, to na pewno się utrzymają, ale – no właśnie – jeśli… W sytuacji Zagłębia taką dyspozycję, jak ta z sobotniego wieczoru, trzeba przekuwać na pełną zdobycz niezależnie od tego, gdzie i z kim się gra. Bo rywale nie śpią. Resovia ma mocnego sprzymierzeńca w postaci terminarza. Jeszcze 9 meczów rozegra w roli gospodarza, w której sukcesywnie ciuła punkty, dlatego w Sosnowcu muszą oglądać się raczej na kogoś innego.

Błogosławieństwem pozostaje to, że spada tylko jeden klub, a w lidze jest jeszcze GKS Bełchatów, który zdołał co prawda w minionej kolejce wywalczyć pierwszy tegoroczny punkt, ale powiększanie dorobku przychodzi mu z dużym mozołem. A na szczycie?

Zadziwiająco po zimowej przerwie człapie lider z Niecieczy, który uratował dwa remisy w samych końcówkach, potem wymęczył 2:1 w Bełchatowie, by dostać w łeb w Rzeszowie. Roztrwonił już część zaliczki z jesieni i jak tak dalej pójdzie, okaże się, że do obsadzenia są nadal oba miejsca premiowane bezpośrednim awansem – również to, które jeszcze kilka tygodni temu wydawało się zarezerwowane dla „Słoników”.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus