Komentarz „Sportu”. Powrót do raju?

Na szczęście z tego powodu nie odnotowano żadnego przypadku popełnienia seppuku, bo gdyby brać dosłownie tę deklarację, liczba sympatyków drużyny z Bukowej skurczyłaby się znacząco. Tęsknota kibiców GieKSy za piłkarską elitą może zmaterializować się w tym sezonie. Seria pięciu zwycięstw z rzędu musi robić wrażenie na bezstronnych obserwatorach. Do rekordu Barcelony katowiczanie się nie zbliżą, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. Żałuję tylko jednego – że w tej rundzie nie zobaczę meczu drużyny Jacka Paszulewicza z Miedzią Legnica. To mogłaby być prawdziwa uczta na zapleczu ekstraklasy!

Chorzowski Ruch nie wykorzystał idealnej okazji na odbicie się od dna, bezbramkowo remisując z Olimpią Grudziądz. Goście nie oddali ani jednego strzału w światło bramki rywali, mimo to wrócili do domu bogatsi o jeden punkt. Rozbrajająca była pomeczowa wypowiedź napastnika „Niebieskich”, Pawła Wojciechowskiego. – Nie zgodzę się z opinią, że był to słaby mecz. Olimpia nie istniała, a my przez 90 minut dyktowaliśmy swoje warunki.

To chyba kiepski żart, bo każdy dociekliwy kibic zapyta piłkarza Ruchu: – A jaki był wynik tego jednostronnego meczu? Wypowiedź Pawła Wojciechowskiego przypomina mi anegdotę o bokserze, który chełpił się tym, że nawet mistrzowi świata nie udało się go znokautować. A to, że wszystkie ciosy rywala wyłapał na szczękę i żołądek, to już drugorzędna sprawa.