Komentarz „Sportu”. To był wielki finał

Finał XXII mistrzostw świata przejdzie do annałów futbolu. Takiego spotkania o tytuł jeszcze – w już prawie stuletniej historii mundiali nie było.


Do prawie 80 minuty mecz Argentyna – Francja przypominał decydujące spotkanie o czempionat globu w 1998 roku, kiedy „Trójkolorowi” łatwo i bez problemów pokonali 3:0 Brazylię.

Wszystko się jednak odwróciło, a w roli głównej wystąpiła największa gwiazda MŚ w Katarze i król strzelców turnieju Kylian Mbappe. Jego trzy gole, a potem jeszcze trafienie w serii karnych nie pomogło jednak „Les Bleus” w obronie mistrzostwa świata. Cieszy się Argentyna i Lionel Messi. Zdobyciem tytułu mistrza świata dorównał Diego Maradonie, który też przecież na koncie ma i tytuł mistrza i tytuł wicemistrza świata (1986, 1990).

Cieszą się też dziesiątki tysięcy fanów „Albiceleste” obecnych w Katarze i nie tylko tam. Jeżeli chodzi o doping, to pisaliśmy o tym w korespondencjach „Sportu” stamtąd, z Doha, to fani Argentyny już na początku zasłużyli na złoty medal. Przyjechało ich tam grubo powyżej 50 tys. Stworzyli niesamowitą atmosferę i śmiało można powiedzieć, że w trudnych momentach – a takich drużynie Lionela Scaloniego na turnieju w Katarze nie brakowało, żeby przypomnieć sensacyjną porażkę na początku z Arabią Saudyjską – byli dwunastym zawodnikiem swojej drużyny.

Argentyna po 20 latach przełamuje monopol Europy na mistrzowski tytuł, który wraca do Ameryki Południowej i po 36 latach ponownie triumfuje w mundialu, co wcześniej udawało się jej w 1978 i 1986 roku.

A Francja? Nie poszła drogą Brazylii, która w 1962 roku obroniła tytuł. Didier Deschamps nie został też drugim Vittorio Pozzo, który Italię prowadził do dwóch tytułów mistrzowskich w latach 30. (1934, 1938). Kylian Mbappe? Na pocieszenie zostaje mu tytuł króla strzelców z 8 bramkami, ale pewnie oddałby wszystko za kolejny tytuł.

Kolejne finały MŚ w 2026 roku w Ameryce Północnej, na stadionach Stanów Zjednoczonych, Kanady i Meksyku. Może tam się uda? Nam pozostaje się cieszyć z awansu do czołowej 16, po raz pierwszy od 1986 i z wyróżnienia dla Szymona Marciniaka, który bardzo dobrze poradził sobie z trudnym finałowym meczem na Lusial Iconic Stadium.


Fot. Grzegorz Wajda