Komentarz „Sportu”. Tragedia w dwóch aktach

Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, która drużyna za dwa tygodnie zapewni sobie – obok Miedzi Legnica – przepustkę do ekstraklasy.


W tej chwili Widzew i Arką jadą na wstecznym biegu, a depcząca im po piętach Korona też zaciągnęła ręczny hamulec.

W sobotę Widzew został zmasakrowany na własnym boisku przez Resovię i była to klasyczna tragedia w dwóch aktach, bo zarówno w pierwszej, jak w drugiej połowie łodzianie byli tylko bladym tłem dla przeciwnika. Na boisku przypominali kulejącą antylopę, którą goni tłum kłusowników. Trener wicelidera Janusz Niedźwiedź przyznał (a miał inne wyjście?), że wynik jest tragiczny i klasę pokazali tylko… kibice. Najważniejsze, że szkoleniowiec nie stracił wiary i nadziei, że jego zespól dobiegnie do mety na drugi miejscu.

Następnego dnia szansę na fotel wicelidera miała Arka, ale „Miedzianka” zawiesiła jej zbyt wysoko poprzeczkę, której nie była w stanie przeskoczyć. Tym samym gdynianie ponieśli drugą porażkę z rzędu (kolejna tragedia w dwóch aktach), jeszcze nie niweczy jej szans na awans do elity, ale poważnie je ogranicza.

Za kilka dni oba zespoły czekają egzaminy dojrzałości w Legnicy i Bielsku-Białej, lecz nie mam złudzeń, że już teraz piłkarze Widzewa i Arki denerwują się, jak koń w stajni.


Na zdjęciu: Resovia w Łodzi robiła z Widzewem co chciała.

Fot. widzew.com/Marcin Bryja