Komentarz „Sportu”. Tragikomedia

Niniejszym ogłaszam konkurs na najgorszą obronę w zespołach pierwszoligowych w minionej kolejce.


W tej licytacji na pewno prym wiodą defensywy Zagłębia Sosnowiec i Górnika Polkowice, chociaż nie podejmuję się wskazać tej gorszej. Jedno jest pewne – zawodnicy tych formacji w obu drużynach na boisku byli tak zakręceni, że niektórzy z nich zapomnieli swojego kodu pocztowego. Momentami ich nieudolność była posunięta do granic absurdu.

Współczuję trenerowi beniaminka z Polkowic, Pawłowi Barylskiemu. Gdyby nie nieźle dysponowany bramkarz Jakub Szymański plus rozregulowane (za wyjątkiem Daniela Rumina) celowniki piłkarzy GKS-u Jastrzębie, wyjechałby do domu z bagażem co najmniej sześciu goli. Poza tym nurtuje mnie pytanie, dlaczego w Jastrzębiu nie zagrał w najsilniejszym składzie, tylko z Marcinem Biernatem? Ten zawodnik był klasyczną piątą kolumną i nikt mnie nie przekona, że było inaczej.

Radosną twórczość zaprezentowali w Legnicy defensorzy Zagłębia Sosnowiec. Okoliczności straty bramek przez gości ocierają się o tragikomedię. Pierwszy stracony po wrzucie z autu, drugi po rzucie rożnym… Gdybym był agentem ubezpieczeniowym, ich widok po meczu zniechęciłby mnie do tego, by sprzedać im polisę na życie.


Na zdjęciu: O bezradności obrońców Zagłębia świadczy to zdjęcie, ilustrujące okoliczności straty 4 bramki.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz