Komentarz „Sportu”. Warto być przyzwoitym
Można sobie wyobrazić, co czują na przykład Robert Lewandowski albo Kamil Glik. Choć nie tylko oni. Jeśli ma się 30 lat z okładem, to perspektywa kontynuowania sportowej kariery za kolejne 4 lata może wydawać się bardzo odległa, może wręcz nierealna.
W takich więc okolicznościach podpisywanie się pod rezygnacją z batalii o udział w finałach mistrzostw świata jest bardzo trudne.
Tak, trudne, ale też zgodne z zasadą, że „warto być przyzwoitym”, co z taką mocą zawsze podkreślał Władysław Bartoszewski. Dlatego nie sposób sobie wyobrazić, by nasi piłkarze wybiegli na stadion w Moskwie – czy gdziekolwiek indziej – i dostarczali emocji i rozrywki, legitymizując to, co Rosja wyczynia na Ukrainie, a co trudno inaczej nazwać, jak barbarzyństwo i ludobójstwo.
Świat jak gdyby powoli dojrzewał do tego, że Rosję – taką Rosję – trzeba izolować w każdej formie i w każdej dziedzinie życia, w tym sportowego; że czas skończyć z pobłażaniem dla niej; że trzeba ją odciąć od rozmaitych kroplówek, finansowych, technologicznych, jakichkolwiek…
Świat dojrzewa do twardych sankcji, ale wygląda na to, że nie dojrzały poszczególne sportowe federacje, w tym największe i najbogatsze: FIFA i UEFA. Zamiast podejmowania szybkich i zdecydowanych decyzji związanych z wykluczeniem wszystkich rosyjskich zespołów z wszelkiego typu rozgrywek, bawią się półśrodkami typu neutralny teren rywalizacji, a także komunikatami, w których przewija się najmniej strawne sformułowanie tych czasów, czyli „monitorujemy sytuację”.
Na miłość boską: co tu monitorować?! Liczbę kolejnych ofiar rosyjskiej agresji, w tym ludności cywilnej, a w tym dzieci? Liczbę zbombardowanych obiektów, których odbudowa będzie (kiedyś, w przyszłości) trwała latami i pochłonie biliony w najtwardszych walutach świata? Liczbę uchodźców, których w samej Polsce jest już grubo ponad 100 tysięcy, a będzie znacznie więcej?
Widocznie sformułowanie „warto być przyzwoitym” w rzeczonych organizacjach nie jest przyswojone albo w ogóle nie jest znane. Może dlatego, że w kontrze do niego zawsze stoi mamona. Ta – niestety – nieprzyzwoicie przysłania wszystko.
Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus