Komentarz „Sportu”. „Ważny” znaczy niewesoły

Gdybym był zagorzałym fanatykiem GKS-u, uczucie ekscytacji i radości z powodu nadchodzącego niedzielnego popołudnia zapewne zostałoby zdominowane przez strach lub co najmniej wielkie obawy, bo hasło „bardzo ważny mecz” bądź też „mecz sezonu” od lat nie kojarzy się przy Bukowej z niczym wesołym.


GieKSa przegrywała zwykle jak leci – czy to spotkania mogące zbliżyć do awansu, czy prestiżowe derby, czy konfrontację decydującą o być albo nie być w I lidze, by odwołać się do historii najnowszej i spektakularnej ubiegłorocznej klęski z Bytovią.

Tabela wskazuje, że w niedzielę katowiczanie będą pod znacznie większą presją, bo to oni mają punkt mniej i do celu zbliżyć ich może tylko zwycięstwo, a porażka sprawi, że kibice zaczną planować urlopy na barażowe dni – 28 i 31 lipca.

To jednak w Widzewie jest niebotyczne ciśnienie. To Widzew od chwili wznowienia rozgrywek punktuje fatalnie. To Widzew nie wygrał trzech ostatnich meczów. To tam w ostatnich dniach nie dyskutowano o meczu, a poszukiwaniach (niedoszłego) następcy Marcina Kaczmarka.
GieKSa?

Być może oczekiwania względem niej poszły zbyt daleko. Gdyby przed sezonem powiedzieć, że w 31. kolejce zagra mecz z Widzewem o miejsce w strefie premiowanej awansem, zapewne 99 na 100 jej fanów wzięłoby taki scenariusz w ciemno. Dlatego nie można dać się zwariować i uznawać, że baraże byłyby dla ekipy Rafała Góraka porażką. Bo nie byłyby.

Ale… Coś podpowiada mi, że jeszcze w ten weekend zabawa się nie rozstrzygnie. To byłoby zbyt proste. Dlatego stawiam na remis.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus