Komentarz „Sportu”. Zaczynali od Paradyża

Ostrzyliśmy sobie zęby na ostatnią kolejkę sezonu zasadniczego, emocji nie brakowało, ale niczego już na najważniejszych odcinkach tabeli nie zmieniła.


A to oznacza jedno: Widzew wraca do elity! Piłkarska fortuna kołem się toczy, bo w 2014 roku jego spadek został przesądzony po porażce z Podbeskidziem, a teraz zwycięstwo z Podbeskidziem przesądziło o powrocie po ośmiu latach. Ośmiu długich latach, które z ciekawością z naszej śląskiej perspektywy obserwowałem. Obserwowało się upadek spółki Sylwestra Cacka. Zaciętą walkę RTS-u z Paradyżem o wydostanie się z IV ligi. Porażki z rezerwami Legii czy Huraganem Morąg w III lidze. „Podłożenie” się Finishparkietowi Nowe Miasto Lubawskie, byleby na szczebel centralny nie awansowali sąsiedzi z ŁKS-u.

Otwarcie nowego stadionu i inauguracyjne męki z III-ligowym outsiderem z Lubawy. Imponujące wejście w II ligę, w której po 3 miesiącach gratulowano już Widzewowi promocji na zaplecze ekstraklasy, co zaprzepaszczone zostało w rundzie rewanżowej nieprawdopodobną serią „nastu” remisów. Awans nadszedł w pandemicznej wiośnie 2020, głównie wskutek niemocy rywali, bo fetować go przyszło po… przegranej ze Zniczem Pruszków.

Wreszcie, po 2 latach pobytu na jej zapleczu, przyszedł czas na ekstraklasę. Za Widzewem długa droga, ale zakończona sukcesem. Pełny stadion, fanatyzm kibiców, karnety wyprzedawane na pniu, niepowtarzalny klimat – polskiej piłki nie stać na to, by takie firmy pozostawały poza najwyższym szczeblem nieskończenie długo. A w pierwszej lidze zastępstwo od lipca będzie godne. Wisła się nazywa.

Fot. Adrian Mielczarski/Pressfocus