Komentarz „Sportu”. Zaginione perły

Zakładam, że Fernando Santos i jego prawnicy wpisali do umowy z Polskim Związkiem Piłki Nożnej premię za „szkodliwe warunki pracy”.


Leciwy Portugalczyk miał ciężki weekend. Nie dość, że pogoda go nie rozpieszczała, to jeszcze zaliczył trzy, raczej kurtuazyjne, wizyty na ekstraklasowych stadionach. Jego „zachwyt” był zresztą widoczny na zdjęciach ze ligowych obiektów. Mina przykrytego kocem 68-latka mówiła wszystko. Nie zdziwię się, jeśli po tych spotkaniach Santos wypalił przynajmniej paczkę papierosów – w końcu musiał się odstresować po takich ekstraklasowych popisach. W sumie przed każdym spotkaniem rodzimych rozgrywek powinna pojawiać się plansza, podobna do tych znanych z opakowań ulubionej przez Santosa używki: „ekstraklasa szkodzi zdrowiu”.

Mam dwie teorie, którymi próbuję sobie tłumaczyć „pokaz” naszych ligowców na oczach selekcjonera – albo jego obecność spętała im nogi lub też nie chcą pchać się do kadry. Santos podobno chciał wytypować zawodników młodych i perspektywicznych. Plan jednak się nie powiódł – nie sposób było znaleźć w zespołach Lechii, Widzewa, Lecha, Legii, Cracovii czy płockiej Wisły graczy, którzy zaskarbiliby sobie sympatię doświadczonego w bojach selekcjonera.

Santos miał także w planach spotkanie ze swoim poprzednikiem, Czesławem Michniewiczem. Ten przecież zna polską ligę na wylot i mógłby podpowiedzieć swojemu następcy jedno czy dwa nazwiska. Portugalczyk, nie dziwota, zrezygnował z tego planu. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z jakim ludzkim zasobem ma do czynienia. W ligach portugalskiej czy greckiej w przeszłości mógł znaleźć kilku graczy wartych wkomponowania do drużyny narodowej. W Polsce może być to jednak zdecydowanie trudniejsze zadanie.

Nie mam jednak zamiaru jednym ruchem pióra skreślić wszystkich utalentowanych graczy naszej ligi. Znajdziemy tam perełki, które trzeba wyczyścić, wypolerować i włożyć do reprezentacyjnej „korony”. W ostatniej kolejce jednak te skrzętnie się schowały. Santos musi więc bardzo dokładnie przemyśleć, czy warto szukać ich w naszej lidze, czy nie lepiej obserwować potencjalnych, młodych reprezentantów poza Polską. Pierwsze powołania i tak pewnie nas zaskoczą. Nie zdziwię się, jeżeli selekcjoner da szansę choć jednemu zawodnikowi z naszej ligi. Pytanie jednak, czy nie będzie to pierwszy i ostatni raz.

Santos prawdopodobnie będzie jednak musiał korzystać także z naszych ligowców. W kadrze mundialowej, jaką powołał Czesław Michniewicz, pojawiły się kłopoty. Dla przykładu Bartosz Bereszyński zmienił klub i… przyspawał się do ławki rezerwowych Napoli. Nie wiadomo także co z Grzegorzem Krychowiakiem. Choć gracz Al-Sabab cały czas rozgrywa mecze w Arabii Saudyjskiej, to w końcu przyszedł czas, aby znaleźć dla niego alternatywę. Podobnie z Kamilem Glikiem. W tym przypadku jest jednak zasadnicza różnica. Ten pierwszy z doświadczonych nie wnosi za wiele do kadry już od dłuższego czasu i chyba gra w niej tylko za zasługi sprzed siedmiu lat. Drugi wręcz przeciwnie, ale wiek, a także ostatnia kontuzja łąkotki robią swoje. Santos musi znaleźć rozwiązanie. Czy to się mu uda? Czas pokaże.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus