Komentarz „Sportu”. Zbaczanie z kursu

Mam taką teorię, że jeśli nie jesteś hegemonem ani autsajderem, a w jakimś meczu wygrywasz czy przegrywasz spektakularnie wysoko, to w następnej kolejce często natychmiast zbaczasz z tego kursu i albo nie idziesz za ciosem, albo rehabilitujesz się.


Przed laty liczyłem to nawet na podstawie wyników na polskim szczeblu centralnym, a w ten weekend coś podobnego stało się udziałem czterech drużyn. Zagłębie i Skra przed tygodniem zostały rozbite przez drużyny z Rzeszowa odpowiednio 0:6 i 0:5.I co? W kończącej się dziś kolejce nie wygrała ani Stal, ani Resovia, za to pełną pulę zgarnęli tak sosnowiczanie, jak częstochowianie. Jedni udanie zadebiutowali pod wodzą wodzisławianina Marcina Malinowskiego, drudzy zepsuli debiut kojarzonemu ściśle z Wodzisławiem Ryszardowi Wieczorkowi w Arce.

To właśnie rezultat spotkania w Gdyni był chyba najistotniejszy dla tej kolejki, bo okroił do minimum środek tabeli. Dzięki potknięciu Arki szereg drużyn może patrzeć śmielej w stronę baraży, a wskutek wygranej Skry – obawiać się o utrzymanie, co dotyczy nawet sklasyfikowanego na 11. pozycji tyskiego GKS-u, który pod wodzą nowego trenera i nowych amerykańskich właścicieli jeszcze nie wygrał. Polsat zastanawia się podobno, czy nie wprowadzić kiedyś do pierwszoligowej ramówki multiligi, czyli 3-4 spotkań transmitowanych jednocześnie w niedzielne południe. Pomysł do dyskusji, ale na ostatnich 7 kolejek tego sezonu z pewnością by się sprawdził – tak mało będzie meczów o nic!


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus