Komentarz Sportu. Zimny Haaland i spontan Herthy

Brak widzów na wielkich pustych stadionach sprawił, że dobrze niosły się głosy z murawy i zza linii bocznej – prawie jak na sparingu rozgrywanym gdzieś w Kostuchnie czy na Stroszku – pisze Tomasz Mucha w swoim felietonie o „restarcie” futbolu w Niemczech.


Oglądając w weekend mecze Bayernu, Borussii czy Herthy mieliśmy pierwszy ogląd tego, jak wyglądać będzie zawodowy futbol w czasie zarazy. No i? Z jednej strony radość, że piłkarze wrócili na boiska, a wraz z nimi nadzieja na powrót do nie tak dawnej sportowej rzeczywistości. Z drugiej jednak trudno było nie poczuć odrealnienia sytuacji.

Patrzą na ten „eksperyment” wszyscy w Europie, za nieco ponad tydzień i my pójdziemy tym tropem. W samych Niemczech przeważały głosy krytyczne – aż 62 procent respondentów opowiedziało się za tym, by Bundesligi w ogóle nie wznawiać, co dowodzi, że albo społeczeństwo się boi, albo piłka jest dziś dla niego jedną z ostatnich rzeczy, którą należy się martwić.

Brak widzów na wielkich pustych stadionach sprawił, że dobrze niosły się głosy z murawy i zza linii bocznej – prawie jak na sparingu rozgrywanym gdzieś w Kostuchnie czy na Stroszku. Nawet popisy piłkarzy z Dortmundu czy Berlina nie mogły zamazać wrażenia, że tylko kibice na trybunach potrafią stworzyć prawdziwe emocje i nadają tej zabawie większy sens – jeżeli oczywiście nie chcemy sprowadzać futbolu do telewizyjnego show, za udział w którym jego bohaterowie otrzymują grube miliony euro. Wymowne było tu – spontaniczne podobno – zachowanie piłkarzy BVB, którzy po zwycięskim meczu tradycyjnie podbiegli podziękować za wsparcie pod trybunę zajmowaną przez najzagorzalszych fanów, jakby nie przyjmując do wiadomości, że ich nie ma…

Wygląda jednak na to, że na jakiś czas musimy przywyknąć do „nowej normalności”, jak napisała agencja DPA – do pustych trybun, dystansu i maseczek wśród rezerwowych, czy braku okazywania sobie radości po strzeleniu gola. To ostatnie zalecenie wydaje się zresztą tak absurdalne, że wróżę mu rychły zgon, skoro w trakcie meczu piłkarze – wcześniej dokładnie i kilkakrotnie przebadani – co chwilę na boisku wchodzą w zwarcia i mogą sobie nadmuchać w twarz, ile razy chcą. Stąd nie dziwią „cieszynki” piłkarzy Herthy, którzy jako jedyni zwyczajnie nie dali się zwariować.

Do nowych restrykcyjnych okoliczności z zimną kalkulacją dostosował się za to Erling Haaland. Pomeczowy telewizyjny wywiad norweskiego strzelca BVB trwał dokładnie 27 sekund i zawierał 11 słów odpowiedzi. Można i tak.

Dla nas pocieszające, że zimnej skuteczności nie zatracił Robert Lewandowski. I oby miał ku temu kolejne okazje.


Zobacz jeszcze: Niepotrzebni mogą się bujać