Komentarz „Sportu”. ZPRP i PGNiG Superliga na drodze do harakiri

Zasada chowania głowy w piasek i udawania, że jak mnie nie widać i nie słychać, to nikt mnie nie zauważy, więc mam święty spokój znana jest doskonale w świecie przyrody.


Tą strusią taktykę przyjęli właśnie szefowie Związku Piłki Ręcznej w Polsce i zawodowej ligi kobiet, którzy udają, że w sprawie spadku i awansu do żeńskiej superligi wszystko jest w najlepszym porządku, choć gołym okiem widać, że jest wręcz przeciwnie – podjęte działania mało mają wspólnego z przejrzystością, transparentnością i generalnie duchem fair play, jakim przecież sportowa rywalizacja powinna się cechować.

Wygląda na to, że ofiarą tego postępowania będzie najsłabszy w ekstraklasowej stawce Ruch Chorzów. I jak to w przyrodzie, skoro ktoś straci, ktoś musi zyskać. Kto? Klub Suzuki Korona Handball Kielce. Dlaczego? Tego można się tylko domyślać – tu wracamy do strusia.

Ktoś powie, że przemawia przeze mnie lokalny śląski patriotyzm, niech mu będzie, ale zanim sformułuje ten epitet, niech dobrze przyjrzy się faktom, o których na łamach „Sportu” już pisaliśmy. A te nie zostawiają wątpliwości. I wcale nie chodzi o kolejne koło ratunkowe rzucone „Niebieskim”, chodzi – powiem szumnie – o sprawiedliwość, nawet jeżeli pojęcie to zostało przez polityków do cna skompromitowane. Ale świat gabinetów polskiej piłki ręcznej od dawna balansuje na cienkiej linii, teraz politycznego „ideału” już-już właściwie dosięga.

Pokrótce gwoli przypomnienia: piłkarki ręczne Ruchu tradycyjnie od kilku lat zajęły ostatnie, ósme miejsce w rozgrywkach. Powinny spaść z superligi, bez dwóch zdań. Kto w ich miejsce? Karkonosze Jelenia Góra, która wygrała mecz o mistrzostwo I ligi ze wspomnianą Koroną. Ale Karkonosze awansować nie chcą, nie mogą, nie stać je i rezygnują z tego prawa.

Jakie rodzi to konsekwencje? Superliga zostanie w siedem drużyn, a ta nieparzysta liczba nie podoba się władzom superligi, które dwa lata temu obcięły najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce z dwunastki do ósemki. Bo ani sportowo, ani finansowo na więcej prawie 40-milionowy kraj nie stać. Okej.

Teraz – uwaga, uwaga! – zasadniczy problem. Co zrobić, żeby liga była jednak parzysta, by uniknąć sytuacji, że jedna z drużyn cztery razy w roku na dwa tygodnie może sobie wykupić wczasy na plaży? Regulamin rozgrywek I ligi mówi jednak jasno: awansuje tylko zwycięzca „turnieju mistrzów”, czyli Karkonosze. Ale jak już wiemy, te nie mają miliona budżetu wymaganego przez ligę zawodową, odpadają więc.

Okej, co zatem z tym fantem zrobić? ZPRP i Superliga wymyśliły więc, że choć Suzuki Korona przegrała, dopuszczamy ją do procesu licencyjnego. W regulaminie tegoż nader skomplikowanego procederu – podobno żywcem przejętego ze sto razy bogatszej ekstraklasy futbolowej – istnieje możliwość przyznania tzw. dzikiej karty, nawet niejednej. I super! Tylko przyklasnąć! Tak jest na świecie – masz pieniądze, grasz w Lidze Mistrzów, nie masz – grasz w lidze czwartej.

Teraz jednak mamy clue wywodu, czyli nasz „pasztet” – odmówiono takiej szansy innej drużynie przegranej, Ruchowi. Zaraz, zaraz… Ruch spadł? Tak. Korona nie awansowała? I owszem. Dlaczego zatem Korona może, a Ruch nie? No właśnie…

Co ciekawe, w rozgrywkach mężczyzn sytuacja była podobna, ale decyzja diametralnie inna. Tam również zespół, który wygrał turniej mistrzów I ligi z superligi zrezygnował (KPR Legionowo). Liga zawodowa rozpisała więc procedurę „dzikiej karty”, w której mają wziąć udział Stal Mielec i Ostrovia Ostrów Wlkp. – pierwszy z superligi spadł, drugi na boisku z I ligi wcale nie awansował. A więc można!

Skrajna nierównoległość, niespójność, wreszcie niesprawiedliwość decyzji wydaje się oczywista i nie ma się co dziwić, że w chorzowskim klubie nie tylko nie kryją oburzenia i są coraz bliżej wkroczenia na drogę instancji arbitrażowych, nie wykluczając sądy.

– Gdzie tu jest duch fair play? – zastanawia się trener Ruchu Vit Teleky w rozmowie ze „Sportowymi Faktami” i rzuca ciekawy trop:

– Na boisku nie zasłużyliśmy na superligę, ale czy Kielce mają prawo grać w superlidze, kiedy nie wywalczyły awansu? Ja wiem co za tym stoi. Suzuki jest sponsorem klubu i partnerem rozgrywek. To wszystko jest trudne – dodaje Słowak.

Suzuki – przypomnijmy, sponsor Korony – dostarcza auta spółce superligowej i wszystkim klubom. W grudniu ub. roku poinformowano, że w ciągu najbliższych dwóch lat trafi do nich m.in. blisko 130 samochodów z napędem hybrydowym. Także w Chorzowie działacze i zawodniczki jeżdżą wypasionymi suzuki. Ale wygląda na to, że wkrótce suzuki odjadą do Kielc, w dosyć niejasnych okolicznościach…

To wszystko naprawdę brzydko pachnie. Odpowiedzialni w ZPRP i superlidze są tak bezczelnie pewni siebie, że uznają, iż nie muszą czegokolwiek wyjaśniać. Prezes związku Henryk Szczepański miał podobno tylko odpowiedzieć chorzowskim działaczom, że swoją decyzję ich prawnicy wybronią. Niczym na Białorusi. Oby tylko z tym suzuki nie popełnili harakiri, bo korony z głów też w końcu spadają.



Fot. Marcin Bulanda/PressFocus