Komplet puntów Ruchu w meczu z (byłym) liderem!

Kolejny raz Ruch Chorzów udowodnił, że ma dobrą defensywę. W meczu z Puszczą wygrana bez straty gola. O punkty wcale jednak nie było łatwo.


Znów zwycięsko, znów zasłużenie: bez straty gola, z wyższym procentowym posiadaniem piłki, większą liczbą stworzonych sytuacji, celnych strzałów, stałych fragmentów gry, ważną rolą zmienników. „Niebiescy” przeciw drużynie spod Krakowa, która po dwóch zwycięstwach zawitała do Chorzowa jako lider tabeli, zaprezentowali dobrze znane kibicom oblicze z początku tego sezonu i większości poprzedniego, drugoligowego. Pytanie, gdzie szczebel wyżej jest ich sufit, pozostaje na razie bez odpowiedzi.

– Bardzo się cieszymy, że wygrywamy, bo tych punktów nikt nam już nie zabierze. Chcemy jak najszybciej uzbierać ich jak najwięcej. A co będzie potem… Spokojnie. Tonujmy nastroje, nie rozdmuchujmy balonika. Na razie nie ma ku temu powodów – podkreślał Jarosław Skrobacz, trener Ruchu.

Już siedem czystych!

Skra, Chrobry, Znicz w Pucharze Polski, Puszcza – z każdym z tych rywali „Niebiescy” grali swój futbol, punkty stracili tylko na inaugurację wskutek dość pechowego bezbramkowego remisu z częstochowianami. Nie ma co ukrywać: poziom trudności jeszcze pójdzie w górę. Patrząc na zestaw przeciwników, jacy trafili się im na początku sezonu, pisaliśmy wręcz w „Sporcie”, że od razu mają ważne mecze w kontekście walki o spokojne utrzymanie.

Nawet najwięksi optymiści chyba nie przypuszczali, że drużyna będzie wyglądać na ich tle aż tak dobrze. Skra praktycznie nie stworzyła sytuacji, Chrobry miał ich 3-4, Puszcza obiła nawet słupek (w 10 minucie za sprawą Marcela Pięczka) – to pokazuje, że chorzowianom jest coraz trudniej, lecz nadal… na tyle łatwo, by punktować, nie tracić goli.

Siedem ostatnich oficjalnych meczów kończyli z zerem z tyłu, seria Jakuba Bieleckiego (do której pucharowym występem z pruszkowianami dorzucił się też Jakub Osobiński) staje się coraz bardziej imponująca. Bielecki zadeklarował w ostatnich dniach, że dołączy do akcji promowanej przez Kacpra Bieszczada z Zagłębia Lubin i po każdym czystym koncie przekaże na aukcję charytatywną swoją meczową bluzę. Pierwszy raz uczynić to musiał już w sobotę.

„Ecik” z opaską

Ten mecz nie był piękny. Sporo – zwłaszcza ze strony gości – było fauli, sypały się żółte kartki. Rozegrany został przy padającym deszczu, dlatego kibice znów pośpiewali, co sądzą o prezydencie Andrzeju Kotali i złamanej obietnicy budowy nowego stadionu, a na niebieskich pelerynach, które ubrała część z nich, widniał wymowny napis „to jest moja kryta trybuna”. Mimo to, chorzowian w akcji znów przyszła obejrzeć spora, bo ponad 6,5-tysięczna publika.

Nim rozbrzmiał pierwszy gwizdek, Łukasz Janoszka odebrał z rąk działaczy pamiątkową koszulkę z okazji 300 występów w Ruchu. „Ecik” wyprowadził zespół na murawę z kapitańską opaską, jako że znów na ławce zasiadł Tomasz Foszmańczyk. Było kilka zmian, w jedenastce brakło też Jakuba Piątka, ale to jest siła drużyny i zmiennicy tego wieczoru znów to potwierdzili.

Szczepan się naszarpał

Na miano piłkarza meczu zapracował Daniel Szczepan. Choć napastnik nadal czeka na pierwsze w sezonie trafienie, to wykonuje tytaniczną pracę, przepycha się z obrońcami, schodzi po piłkę, pomaga w rozegraniu, szuka ofensywnych pomocników, oddaje sporo strzałów. W sobotę dwa razy zabawił się wręcz z defensorem Puszczy Tomaszem Wojcinowiczem, po czym uderzał minimalnie niecelnie.

On też nadał dynamiki akcji poprzedzającej bramkę na 2:0. Dlatego fani Ruchu raczej mogą być spokojni – to poniekąd powtórka z ostatniego sezonu, gdy Szczepan nie imponował skutecznością, ale i tak był jedną z istotnych składowych odpowiedzi na pytanie, czemu drużyna spisuje się tak dobrze. A gdy wiosną mu wpadało – to już hurtowo. Dziś też pracuje na to, by wkrótce zaczęło wpadać.

Pobici własną bronią

Ruch jest konsekwentny i – w dobrym tego słowa znaczeniu – przewidywalny. 3 tygodnie wcześniej, w próbie generalnej przed startejm sezonu, wygrał sparing w Niepołomicach 1:0 po bramce zdobytej dzięki rzutowi rożnemu. W lidze w ten sposób objął prowadzenie, bijąc rywala jego własną bronią.

– Sposobem straty pierwszej bramki jestem szczególnie rozczarowany. Nie zagraliśmy tak, jak chcieliśmy. Po dobrym starcie liczyliśmy na coś więcej, chcieliśmy być odważniejsi i spokojniejsi w rozegraniu akcji – mówił Tomasz Tułacz, trener Puszczy,

a „długi” słupek z kornera zacentrował Janoszka, tam głową do środka zgrał Artur Pląskowski, a do siatki trafił Przemysław Szur. Obrońca sprowadzony ze Stężycy nie ukrywał, że bardzo chciał wylądować w Chorzowie, ucieszył się, gdy odebrał telefon od wiceprezesa Marcina Stokłosy, mówił, że zna przyśpiewki, ogląda klubową telewizję. Szybko stał się ważnym punktem obrony, a teraz dodaje jakości w przodzie, Było widać, jak dużą radość sprawiła mu sobotnia bramka.

Podwyższył Kacper Michalski, wprowadzony z ławki, dobijając strzał Foszmańczyka, co znów dowiodło głębi składu, jaką ma trener Skrobacz. – Zagraliśmy bardzo solidnie na tle Puszczy, a to ona słynie z solidności. Jestem przekonany, że jeszcze napsuje krwi niejednemu w tej lidze, tak jak czyni to od kilku lat – przyznał szkoleniowiec chorzowian


Ruch Chorzów – Puszcza Niepołomice 2:0 (0:0)

1:0 – Szur (asysta Pląskowski), 56 min, 2:0 – Michalski, 85 min

RUCH: Bielecki – Kasolik, Nawrocki, Szur, Wójtowicz, Sikora, Swędrowski (83. Kwietniewski), Moneta (57. Michalski), Janoszka (70. Piątek, Pląskowski (57. Foszmańczyk), Szczepan. Trener Jarosław Skrobacz

PUSZCZA: Komar – Pięczek, Wojcinowicz, Sołowiej, Koj, Hajda (64. Jopek), Serafin, Thiakane (63. Klisiewicz), Tomalski (89. Adisa Monsuru), Bartosz (63. Cichoń), Siemaszko (71. Kramarz). Trener Tomasz Tułacz

Sędziował Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów 6612. Żółte kartki: 7. Wojcinowicz, 25. Hajda, 60. Tomalski, 73. Koj – 32. Szur, 33. Moneta, 52. Kasolik


Na zdjęciu: Przemysław Szur (w środku) zmienił losy meczu zdobywając pierwszego gola.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus