Kompromitacja „górali” z trzecioligowcem

Podbeskidzie Bielsko-Biała już po pierwszym spotkaniu pożegnało się z rozgrywkami Pucharu Polski. Przegrało w Zielonej Górze.


Maksymilian Nowak i Lionel Abate, dwaj zawodnicy, którzy dołączyli do Podbeskidzia tego lata, zostali zgłoszeni do rozgrywek I ligi. Trener Mirosław Smyła postanowił zabrać obu zawodników na pucharowe spotkanie do Zielonej Góry i – przynajmniej w przypadku piłkarza z Kamerunu – była to dobra decyzja. Zanim jednak do tego dojdziemy, to warto zwrócić uwagę na fakt, że z zespołem na mecz wyjazdowy nie udał się Kamil Biliński, a tacy piłkarze, jak Goku Roman, Ezequiel Bonifacio, Michał Janota, czy Matvei Igonen usiedli na ławce rezerwowych. Skład wyjściowy „górali” był zatem eksperymentalny, ale nie może to być usprawiedliwieniem, dlaczego do przerwy pierwszoligowiec w starciu z rywalem występującym w lidze trzeciej przegrywał, a przegrywać nie powinien.

Wojciech Fabisiak, który pod Klimczokiem jest doskonale znany, bo spędził w Podbeskidziu dwa sezony, powinien w 20 minucie spotkania wylecieć z boiska. Otóż bramkarz Lechii sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Emre Celtika, ale arbiter okazał się dla golkipera zielonogórskiego zespołu pobłażliwy i pokazał mu tylko żółtą kartkę. Dziesięć minut później w polu karnym Podbeskidzia nastąpiła katastrofa. Zaczęło się od dalekiego wyrzutu piłki z aut, a następnie powstało wielkie zamieszanie. Titas Milaszius nie wyszedł z tej sytuacji obronną ręką, bo to właśnie ten zawodnik skierował piłkę do własnej siatki. Gospodarze od tego momentu schowali się za podwójną gardą i trudno jest się im dziwić.
Do przerwy wytrzymali, a trener Smyła zdjął z boiska zupełnie bezproduktywnego Jakuba Bierońskiego i zastąpił go Goku Romanem.

Hiszpan, 20. minut po wznowieniu gry w II połowie, stanął przed znakomitą szansą na wyrównanie. Podszedł bowiem do rzutu karnego, słusznie podyktowanego za faul na Milasziusie, ale Fabisiak obronił jego strzał. Podbeskidzie wyrównało znacznie później, gdy już niektórzy kibice Lechii uwierzyli w sensację. Gol padł po akcji dwóch zawodników, którzy nieco wcześniej pojawili się na boisku. Janota kapitalnie wypatrzył wychodzącego na pozycję z własnej połowy Abate, który przebiegł następnie kilkanaście metrów i zmieścił futbolówkę w krótkim rogu bramki Lechii. W regulaminowym czasie gry więcej goli nie padło i sędzia zarządził dogrywkę.

W niej bielszczanie starali się zdominować przeciwnika, ale – po kilku nieporadnych próbach ataków – skontrowani. Bielszczanie zupełnie zapomnieli o Sebastianie Górskim na lewej flance, który pozostał zupełnie niepilnowany. Bezkarnie wpadł w pole karne i umieścił piłkę w siatce. Jakby tego było mało, to bielszczanie nie skończyli meczu w komplecie. Pod koniec II połowy dogrywki z boiska wyleciał Janota.


Lechia Zielona Góra – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:0, 1:1) po dogr.

1:0 – Milaszius, 30 min (samobójcza), 1:1 – Abate, 78 min, 2:1 – Górski, 100 min.

LECHIA: Fabisiak – Estigarribia (101. Lechowicz), Ostrowski, Kurowski – Zientarski (69. Szwed), Zając (69. Dzidek), Babij, Łoboda (75. Athenstadt), Surożyński, Górski (101. Maćkowiak) – Mycan. Trener Andrzej SAWICKI.

PODBESKIDZIE: Wieczorek – Mikołajewski, Wypych, Markow, Milaszius (102. Polkowski) – Willmann (63. Bonifacio), Scalet, J. Bieroński (46. Roman), Celtik (70. Janota), Drzazga – Wełniak (70. Abate). Trener Mirosław SMYŁA.

Sędziował Szymon Lizak (Poznań). Żółte kartki: Fabisiak, Kurowski, Zientarski, Łoboda, Babij – Wełniak, Mikołajewski, Scalet, Abate, Roman.


Na zdjęciu: Wojciech Fabisiak bronił niegdyś bramki Podbeskidzia. We wtorek, w barwach Lechii Zielonej Góra, pomógł wyeliminować „górali” z rozgrywek Pucharu Polski.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus