Mniej nerwów, a więcej spokoju

Wiemy, nad czym mamy pracować, świat się nie zawalił – powiedział po porażce z Idykpolem AZS Olsztyn Dawid Konarski, atakujący ‘Jurajskich rycerzy”.


Zawiercianie nie mają ostatnio dobrej passy. Po dobrym początku – trzy kolejne wygrane – pozostały tylko wspomnienia. Dwa kolejne mecze, z Jastrzębskim Węglem i Indykolem AZS Olsztyn przegrali. Zwłaszcza poraża z drużyną ze stolicy województwa warmińsko-mazurskiego był bolesna. Po pierwsze to nie jest zespół z krajowego topu, po drugie poniesiona została przed własną publicznością. Zatem twierdza „Jurajskich rycerzy’ została zdobyta po raz pierwszy w tym sezonie. Pierwszy set zawiercianie wygrali jednak pewnie do 20. Co się stało potem?

– Oprócz pierwszego seta męczyliśmy się strasznie ze swoją grą. W trzecim secie niewiele nam zabrakło, gdyż mieliśmy kontry i szanse po swojej stronie, żeby seta na swoją korzyść przekręcić. Czwarty wygraliśmy dość pewnie od początku do końca kontrolując go. W tie-breaku uciekli nam na trzy punkty – analizował w rozmowie z klubowymi mediami Dawid Konarski, kapitan Aluronu CMC Warty.

– Nie było to najlepsze spotkanie w naszym wykonaniu. Bardzo chcieliśmy przełamać się po wpadce w Jastrzębiu-Zdroju. Sami na siebie złościliśmy się, a niepotrzebnie. Przez to gra nam się nie kleiła. Szkoda, że nie udało się wygrać, gdyż jak się super gra i wygrywa to jest wszystko fajnie, a jak się gra troszeczkę gorzej i się wygra to dodatkowo nakręca zespół – dodał.

W grze zawiercian przede wszystkim szwankowała współpraca na linii blok – obrona. To miała być ich silna strona, tymczasem w starciu z akademikami z Olsztyna „wpadło” im wiele piłek, które wydawał się być do obrony. Mieli też kłopoty z rozczytaniem gry rozgrywającego gości Josuy Tuanigi.

– Nie wydaje mi się. Musiałbym obejrzeć mecz jeszcze raz. Wiedzieliśmy, co rywale grają, ale mieliśmy problem z zatrzymaniem ich na siatce. Możliwe, może parę razy zagrał tak, jak nie przypuszczaliśmy, ale to my powinniśmy zrobić dużo więcej w systemie blok-obrona – podkreślił Konarski.

Po dwóch kolejnych przegranych zawiercianie spadli na siódme miejsce w tabeli. Do prowadzącego duetu, Asseco Resovia – Jastrzębski Węgiel, tracą już sześć punktów. Nic chcąc tracić kontaktu z czołówką muszą wrócić na zwycięską ścieżkę, tym bardziej, że listopadzie czekają ich mecze w Lidze Mistrzów i czasu na trenowanie nie będzie zbyt wiele. Do kolejnego spotkania z LUK Lublin mają osiem dni i jest to ich ostatnia tak długa przerwa.

– Przeanalizujemy mecz z Indykpolem AZS i zobaczymy co nie zagrało. Do tego pięć mocnych treningów, czy to w siłowni, czy w hali i potem już będziemy jechać bez trzymanki: podróże, liga i Liga Mistrzów. Ale jestem dobrej myśli, bo nie jest tak, że gramy fatalnie.. Będzie dobrze i do Lublina jedziemy zgarnąć pełną pulę, ale grając już spokojniej. Trzeba wyjść, zagrać swoją siatkówkę i wtedy trzy punkty powinny z nami pojechać do Zawiercia – podsumował Konarski.


Na zdjęciu: Dawid Konarski jest przekonany, że ostatnie niepowodzenia są chwilowe.
Fot. Tomasz Kudała/pressfocus