Końcowe odliczanie

Mateusz Miga z Soczi

W Moskwie jest już kilka osób ze sztabu reprezentacji, w tym kucharz, Tomasz Leśniak. On zawsze leci przed piłkarzami, by zaprowadzić w hotelowej kuchni swoje rządy. Przed meczem z Senegalem poda piłkarzom to co zawsze w dniu meczowym, a daniem głównym będzie rosół z perlicy i giczy cielęcej. To już znany rytuał z którego nikt nie ma zamiaru rezygnować.

Upadek Milika

Adam Nawałka zrezygnował za to z sobotniego treningu. Dał piłkarzom dzień wolny, a rano wspólnie udali się do delfinarium. Robert Lewandowski i spółka zobaczyli około 40-minutowy pokaz. Nie obyło się bez chwili grozy. Arkadiusz Milik poślizgnął się na mokrej podłodze. Podparł się ręką, a potem przez chwilę trzymał się za nadgarstek. Na szczęście nic się nie stało, a przecież byłby to szczyt pecha.

Podczas wizyty w delfinarium piłkarzom towarzyszyli funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W zasadzie nie odstępują ich na krok, kilku funkcjonariuszy poleci z drużyną samolotem do Moskwy. Cały czas, wraz z policjantami, patrolują okolice hotelu. Są bardzo czujni. Podczas jednego z przejazdów do centrum treningowego ktoś stojący na poboczu pokazał w kierunku autokaru wyciągnięty środkowy palec. Natychmiast podjechali do niego przedstawiciele FSB i zabrali ze sobą. Co się działo potem, tego nie wiemy.

Funkcjonariusze w cywilu szybko zainteresowali się jednym dziennikarzem. W trakcie konferencji prasowej po meczu Hiszpanów z Portugalczykami, wstał i zaczął wykrzykiwać przekleństwa po hiszpańsku. Gdy opuścił salę, szybkim krokiem wyszło za nim dwóch przedstawicieli FSB.

Glik się nie poddaje

Z drużyną do Moskwy pojedzie Kamil Glik, który w niedzielę po raz pierwszy trenował z zespołem. Obrońca AS Monaco wraca do zdrowia nadspodziewanie szybko i zgłasza akces do gry już we wtorkowym spotkaniu. Decyzja należeć będzie jednak do lekarzy i Adama Nawałki. Jeszcze kilka dni temu nikt nie przypuszczał nawet, że Glik może być gotowy na pierwszy mecz. Selekcjoner szykował do gry duet Michał Pazdan – Jan Bednarek choć wahał się (albo nadal to robi), czy zamiast tego drugiego nie wybrać Thiago Cionka.

Glik wykonał w ostatnich dniach mnóstwo pracy, by wrócić do odpowiedniej formy. – Kamil każdego dnia wykonuje kilkugodzinną pracę, nie tylko na boisko. Zaczyna ćwiczyć wcześnie rano, pracuje także w czasie wolnym. Wzmacnia bark, by nadgonić stracony czas. Jest gotowy by jechać z nami do Moskwy. Sprawa jest otwarta – mówi asystent Nawałki, Bogdan Zając. Dziś rano Glik ma wsiąść do samolotu, ale to wciąż nie będzie oznaczało, że jest na 100 procent gotowy do gry.

Prośby żony

Dla niego najważniejsze, że jest z zespołem w Rosji, bo w pierwszych diagnozach lekarz kadry Jacek Jaroszewski zdecydowanie wykluczył taką możliwość. Glik jest dziś w kadrze, ale zawdzięcza to głównie determinacji swojej i żony, Marty, która obdzwoniła niemal pół świata, by mąż pojechał na mundial. – To w 80% jej zasługa, że jestem tutaj a nie w domu. Rozmawiała z doktorem Jaroszewskim, kontaktowała się z moim lekarzem klubowym. Rozmawiała także z trenerem Nawałką bezpośrednio po tym zdarzeniu – mówił kilka dni temu Glik w rozmowie z portalem „Łączy nas piłka”. Żona piłkarza biegała nawet z jego walizkami, bo przecież on nie mógł wtedy nic dźwigać.

Glik był nieco rozczarowany, że ludzie z PZPN otrzepali ręce, a on musiał liczyć na pomoc żony, by jednak polecieć do Rosji. Marta przekonywała selekcjonera, że na pewno da radę. – Nie niszczcie jego marzeń – prosiła Nawałkę i jego ludzi. To pokazuje, ile dla Glika znaczy mundial. Jeśli zdąży, z pewnością będzie wielkim wzmocnieniem reprezentacji Polski, ale występ już we wtorek byłby prawdziwym cudem. I chyba jednak zbyt dużym ryzykiem.