Kondziu chce zagrać na starych śmieciach

Z losowania 1/8 finału Pucharu Polski ucieszyłem się z pewnością najmocniej spośród całej drużyny. Wiadomo, ile znaczy dla mnie Rozwój, ile juniorskich lat tam spędziłem – mówi Konrad Nowak, środkowy pomocnik Górnika, będący wychowankiem klubu z ul. Zgody 28. Bardzo chciałby zaprezentować się dziś na starych śmieciach. – Mam taką nadzieję, że wystąpię. Nie wiemy jeszcze oczywiście, jaki będzie skład, ale bardzo na to liczę – przyznaje.

Pierwsze sukcesy

„Kondziu” był jednym z wiodących zawodników drużyny Rozwoju rocznika 1994, prowadzonej przez dzisiejszego prezesa klubu Sławomira Mogilana. W 2011 roku katowiccy 17-latkowie – na czele z Arkadiuszem Milikiem – sięgnęli w Gdyni po brązowy medal mistrzostw Polski juniorów młodszych.

Rok później Nowak świętował z Rozwojem awans do II ligi zachodniej, po czym został sprzedany do Górnika. Uchodził za wielki talent, który wskutek częstych kontuzji nie zdołał eksplodować. To jego siódmy sezon w Zabrzu, a w ekstraklasie nie uzbierał jeszcze nawet 50 występów. Tej jesieni ma ich na koncie 11.

Marzenia wciąż są

– Z jednej strony, jestem z tego okresu zadowolony. Cały czas znajduję się w „osiemnastce”. Trener bierze mnie pod uwagę, dostałem kilka szans, ale można powiedzieć, że nie wykorzystałem ich za dobrze. Muszę pracować na więcej minut. Gdy leczyłem kolejne kontuzje – marzyłem o tym, by być zdrowym, móc wystąpić nawet w rezerwach albo przez pięć minut w pierwszej drużynie. Teraz, gdy to się dzieje, naturalnym odruchem jest to, że chciałoby się grać częściej. Trzeba szanować kolegów, z którymi rywalizuję. Nie pozostaje mi nic innego, jak pracować na kolejne szanse – mówi Konrad Nowak, który marzeń nie porzucił.

– Przykłady Rafała Kurzawy i Damiana Kądziora udowadniają, że nawet w wieku dla piłkarza już dosyć słusznym – bo tak trzeba powiedzieć o 24- czy 25-latku – można jeszcze wyjechać za granicę, mieć coś z tej piłki. Moje odczucia dzielą się tak pół na pół. Z jednej strony, po tych wszystkich zdrowotnych perturbacjach cieszę się, że gram w piłkę. Bardzo doceniam to, że jestem, w Górniku, mogę walczyć o miejsce w składzie ekstraklasowego zespołu. Z drugiej strony – marzenia z tyłu głowy muszą być. Dopóki się gra, powinno się marzyć o większej piłce. To napędza – podkreśla.

Jedni mogą, drudzy muszą

Po raz ostatni koszulkę z herbem Rozwoju zakładał nie tak dawno, bo wiosną 2016 roku. Został wtedy na pół roku wypożyczony z Zabrza do swojego macierzystego klubu. – Do dziś łapie żal, że nie udało się pomóc w utrzymaniu pierwszej ligi. Liczono na mnie, ja starałem się jak mogłem, ale to widocznie było za mało. Trochę do realizacji celu nam zabrakło. Takie życie. Sama ta wiosna nie była jednak dla mnie najgorsza. Opuściłem chyba tylko jeden mecz, zaliczyłem całą rundę. To był jeden z pozytywów, jakie można było wyciągnąć – wspomina Konrad Nowak, który do dziś jest na bieżąco z wieściami z ul. Zgody.

– Co weekend bacznie śledzę wynik. Zawsze będę miał Rozwój w sercu. Nigdy nie stanie się tak, że mecz Rozwoju nie będzie mnie obchodził. Jest szansa na utrzymanie drugiej ligi. Końcówka rundy pokazała, że ta drużyna naprawdę potrafi. Remis na Widzewie, na tak trudnym terenie, to było coś – podkreśla pomocnik Górnika, który zna się z wieloma młodzieżowcami Rozwoju.

– Wspólnie jeździliśmy na obozy z tymi chłopakami! Sławek Mogilan trenował równolegle rocznik 2001 i nasz 1994. Seba Olszewski, Daniel Kamiński, Olo Lazar, Patryk Gembicki, Bartek Marchewka… Wielu jest juniorów, których pamiętam od małego, a teraz mają możliwość gry w drugiej lidze. Tym bardziej fajnie się będzie spotkać przy okazji meczu, który jako Górnik musimy wygrać. Innej opcji w ogóle nie bierzemy pod uwagę. Mamy jednak świadomość, że Rozwój to niebezpieczny przeciwnik. To nie jest drużyna z niższej klasy, a przedstawiciel mocnej drugiej ligi. Szanujemy Rozwój, ale on tylko może. A my musimy – powtarza „Kondziu”.

 

1/8 finału Pucharu Polski

Rozwój Katowice – Górnik Zabrze

czwartek, 6 grudnia, godz. 12.15
Sędzia – Artur Aluszyk (Szczecin)

 

Na zdjęciu: Konrad Nowak marzy, aby wybiec na murawę boiska, które jest mu bliskie.

Prezes Górnika Zabrze, Bartosz Sarnowski przed meczem Pucharu Polski