Koniec dwóch serii

W Zabrzu smutek, że nie udało się podtrzymać dobrej passy. W Krakowie radość, bo „Biała gwiazda” jest bliska utrzymania.


Po pierwszej połowie sobotniego meczu wszyscy zastanawiali się, ile goli w drugiej połowie strzeli Górnik. W pierwszej połowie przewaga gospodarzy była bowiem zdecydowana, zabrakło jednego: postawienia kropki nad „i” czyli piłki w siatce.

Osłabienie w środku pola

Po restarcie drużyna prowadzona przez Marcina Brosza, jako jedyna wygrywała, bądź remisowała. Tak było do ostatniej kolejki, kiedy to przyszła porażka u siebie z walczącą o utrzymanie się w gronie najlepszych Wisłą. O wszystkim zdecydowało trafienie Alona Turgemana na początku drugiej połowy.

Dla Górnika porażka z krakowianami, to koniec dwóch serii. Nie udało się wygrać czwartego spotkania z rzędu, bo wcześniej przecież zabrzanie zwyciężali Legię Warszawa 2:0, Koronę Kielce 3:2 i na wyjeździe z ŁKS Łódź 3:1. Do tego przegrana z krakowskim zespołem, to druga porażka w tym sezonie u siebie.

Wcześniej pogromcą zabrzan na Stadionie im. Ernesta Pohla był Lech Poznań, było to 28 września ub. roku. Od tamtego czasu grając na swoich śmiechach „górnicy” nie zaznali przegranej w 11 kolejnych grach (7 zwycięstw, 4 remisy). Aż wreszcie na Arena Zabrze wygrała Wisła.

– Naszym pomysłem na to spotkanie było narzucenie tempa w pierwszej połowie i stwarzanie sytuacji, które mieliśmy. Trzeba je jednak wykorzystywać, a tego nam zabrakło – komentował po meczu trener Brosz. Faktycznie, gdyby do przerwy udało się wykorzystać jedną z kilku dobrych czy bardzo dobrych okazji, to górnicy podtrzymaliby swoje dobre serie. Tak się jednak nie stało.

Na pewno jednej z przyczyn porażki można doszukiwać się w osłabieniu linii pomocy. Nie gra przecież ani zawieszony za czerwoną kartkę w mecz z Koroną Alasana Manneh. W kadrze na sobotnie spotkanie nie było też Romana Prochazki. Po meczu pytaliśmy szkoleniowca o absencję tego ostatniego.

– Romana nie było ze względu na uraz mięśniowy. Na pewno szkoda, że tak się stało, bo to zawodnik, który daje nam opcję gry w środku boiska, a patrząc na to, jak wyglądała druga połowa naszego meczu z Wisłą, to jest to taki zawodnik, który dałby nam opcję zmiany tego meczu. Mam nadzieję, że będziemy mieli go do dyspozycji przed naszym kolejnym ligowym spotkaniem z Wisłą Płock – tłumaczy szkoleniowiec Górnika.

Radość w Krakowie

Cieszą się za to w Krakowie. Wygrana na trudnym trenie w Zabrzu daje zespołowi prowadzonemu przez Artura Skowronka duży komfort w końcówce sezonu, w walce o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trudno przypuszczać, żeby „Biała gwiazda” – uwzględniając również kalendarz ligowych gier – roztrwoniła olbrzymią przewagę nad rywalami w walce o pozostanie w ekstraklasie.


Czytaj jeszcze: Wisła lepsza od Górnika


W piątek mecz z słabeuszem ŁKS w Łodzi, a potem starcie z Koroną u siebie. Po tych meczach wszystko może już być jasne. W dwóch ostatnich kolejkach Wisła zagra jeszcze w Lubinie i u siebie z Arką.

Jedyny problem, to kontuzja Jakuba Błaszczykowskiego, który w pierwszej połowie musiał opuścić murawę. – Wydaje się, że jest to uraz mięśnia dwugłowego i przekonamy się czy został on naciągnięty czy naderwany. Powinno to wykazać USG – tłumaczy trener Skowronek.


Lis wysoko oceniony

W InStat Index, który liczbowo ocenia piłkarzy w ligowych meczach, najwięcej punktów w sobotnim meczu Górnik – Wisła zdobył Mateusz Lis. Bramkarz krakowskiego zespołu otrzymał za mecz na Arena Zabrze 326 punktów. Tylko o „oczko” mniej oceniono strzelca zwycięskiego gola Alona Turgemana. Co ciekawe w zabrzańskim zespole najwięcej, bo 265 pkt. zdobył 20-letni Daniel Ścislak, zmieniony w drugiej połowie przez Davida Kopacza.

14

tylu zawodnikom Wisły kończą się po zakończeniu sezonu kontrakty z krakowskim klubem. Część z nich ma umowy z klubami zagranicznymi i są wypożyczeni, innym umowy wygasają i nie zostaną przedłużone.

11,23

TYLE kilometrów w sobotnim meczu przebiegł Jesus Jimenez i był to najdłuższy dystans spośród wszystkich piłkarzy górniczej jedenastki. Warto dodać, że kiedy Hiszpan trafił do Zabrza trzy lata temu to biegał w meczach znacznie mniej, bo po około dziewięć kilometrów na spotkanie. Teraz pod tym względem należy do najlepszych w zespole.


Na zdjęciu: Dobra passa Górnika skończyła się w meczu z Wisłą Kraków.