Koniec epoki

Mariusz Wlazły kończy sportową karierę. To żywa ikona rodzimej siatkówki.


Gdy zbliża się koniec rozgrywek czy to ligowych czy reprezentacyjnych często dochodzi do deklaracji poszczególnych zawodników dotyczących zakończenia kariery. Czy to tylko reprezentacyjnej, czy to sportowej w ogóle. Często takie deklaracje przechodzą bez większego echa, a życie dyscypliny toczy się dalej. Tylko w ostatnim tygodniu zakończyło karierę chociażby dwóch zawodników PGE Skry Bełchatów – Robert Mielczarek i Dawid Gunia. W tym samym klubie lwią część swojej siatkarskiej przygody spędził Mariusz Wlazły. Żywa ikona polskiej siatkówki również poinformowała swego czasu, że czas zawiesić buty na kołku. – To będą moje ostatnie play offy w mojej karierze w roli zawodnika. Chyba nadszedł czas. Myślę, że ta siedemnastoletnia przygoda w Skrze Bełchatów i trzy w Treflu oraz występy w reprezentacji na pewno były bogate w różne doświadczenia i emocje to dla mnie niezapomniane chwile. Każda przygoda musi się jednak skończyć i trzeba zająć się innymi sposobami na życie. Jestem spełnionym sportowcem, choć nie wszystkie marzenia zostały spełnione, ale też po to są marzenia, żeby do nich dążyć, ale nie wszystkie się mogą ziścić. Przygotowywałem się do tej decyzji i wiedziałem mniej więcej kiedy może ona nastąpić. Poczyniłem odpowiednią pracę, żeby przejść tę zmianę bardzo łagodnie. W pełni zaakceptowałem, że to mój ostatni sezon jako zawodnika – zapowiedział oficjalnie kilkanaście dni temu Mariusz Wlazły, którego kariera właśnie dobiega końca.

Pełen kontrastów

Urodzony 4 sierpnia 1983 roku w Wieluniu Wlazły początkowo trenował pływanie. W siatkówkę zaczął grać nieco później i od razu objawił się jego wielki talent. Występował w WKS-ie Wieluń i SPS-ie Zduńska Wola. W 2003 r. był podstawowym zawodnikiem reprezentacji juniorów, która sięgnęła po mistrzostwo świata. Tego samego roku podpisał kontrakt ze Skrą Bełchatów, w której występował do tego sezonu. W kadrze seniorskiej zadebiutował 20 maja 2005 r. w wygranym 3:0 meczu ze Słowacją. Rok później osiągnął swój pierwszy kadrowy sukces, zdobywając wicemistrzostwo świata w Japonii. Przez następne lata grywał w kadrze, ale zmagał się także z kontuzjami. Ostatni raz przed przerwą zagrał w reprezentacji podczas mistrzostw świata we Włoszech, które zakończyły się klęską naszej drużyny. Wlazły został uznany głównym winowajcą tej klęski i pokłócił się z działaczami PZPS zarzucając im brak profesjonalizmu w organizacji pracy kadry. Po trzech latach negocjacji, mediacji i namawiania atakującego do powrotu w biało-czerwone barwy sukces osiągnął dopiero Stephane Antiga. Francuski szkoleniowiec, a wcześniej kolega z boiska namówił Wlazłego do powrotu tylko na jeden sezon, którego ukoronowaniem były mistrzostwa świata odbywające się w Polsce w 2014 roku.

Przyćmił gwiazdy

Tamtego roku Wlazły zaprezentował się korzystnie już podczas majowych kwalifikacji do mistrzostw Europy oraz w niektórych spotkaniach Ligi Światowej. Wszyscy zadrżeli, gdy skręcił staw skokowy podczas Memoriału Huberta Wagnera, który poprzedzał mistrzostwa świata. Tymczasem popularny „Szampon” wrócił do gry i to w wielkim stylu. W każdym meczu biało-czerwonych dawał z siebie wszystko i bez litości punktował rywali w ataku i ostrzelał atomowymi zagrywkami. Apogeum formy Wlazły złapał w drugiej rundzie turnieju, gdzie jego talent błysnął w trudnych spotkaniach z Włochami i Iranem. Jeszcze lepiej było podczas trzeciej fazy. To głównie dzięki jego postawie udało się wygrać ważny mecz z Brazylią, a następnie jeszcze ważniejszą potyczkę z Rosją.

Swój kunszt po raz kolejny pokazał w fazie finałowej, w której poprowadził biało-czerwonych do upragnionego złota. – Teraz mogę powiedzieć, że był to mój ostatni mecz w reprezentacji. Takie ustalenia miałem ze Stephanem i proszę o uszanowanie mojej decyzji – powiedział po ostatnim spotkaniu w Spodku dodając, że teraz chce się skupić na siatkówce klubowej.

Niedzielna niespodzianka

A ta część kariery była dla Wlazłego równie bogata. Z bełchatowskim zespołem od 2005 r. niemal nie schodził z podium. Z PGE Skrą zdobył trzynaście medali mistrzostw Polski w tym dziewięć z najcenniejszego kruszcu. Do tego doszło siedem Pucharów Polski, trzy medale Ligi Mistrzów i trzy krążki Klubowych Mistrzostw Świata. Pięciokrotnie został wybierany najlepszym siatkarzem sezonu PlusLigi. Zjednał sobie rzeszę fanów i był symbolem sukcesu polskiej siatkówki.

Wydawało się, że ten moment nie nastąpi nigdy. Mariusz Wlazły od zawsze kojarzony jest z PGE Skrą Bełchatów. Chyba nie ma drugiego takiego zawodnika w Polsce, który spędziłby w jednym klubie aż 17 lat. Było niemal pewne, że popularny „Szampon” zakończy swoją karierę w drużynie z województwa łódzkiego. Wszystko zmieniło się jednak w niedzielę 22 marca 2020, gdy Wlazły na antenie programu „7 strefa” wydał zaskakujące oświadczenie. – To już jest pewne, że to był mój ostatni sezon w PGE Skrze Bełchatów. Szkoda, że w takich warunkach i okolicznościach, ale nic na to nie poradzimy. Sytuacja związana z koronawirusem jest trudna dla nas wszystkich – powiedział na antenie Mariusz Wlazły, który później bezpośrednio zwrócił się do kibiców bełchatowskiego klubu. – Spędziłem tu 17 sezonów, obdarzyliście mnie dużym zaufaniem i ogromnym wsparciem, za co wam dziękuję. Nie mówię wam do widzenia, ale do zobaczenia – powiedział 36-latek, który dał jednoznacznie do zrozumienia, że nie wiesza jeszcze butów na kołku.

Koordynator – psycholog

Szybko wyjaśniło się, że Mariusz Wlazły postanowił skorzystać z ofert, jaką przygotował dla niego Trefl Gdańsk. Szybko stał się ulubieńcem gdańskiej publiczności i choć tak wielkich sukcesów jak w Bełchatowie nie osiągnął, to nadal był i jest filarem drużyny. Jeśli nawet nie pod względem sportowym, to mentalnym. W Gdańsku czuje się świetnie. To tu nie tak dawno świętował swój 500. występ w PlusLidze. Oprócz gry w Treflu podjął również studia na psychologii. Jak się okazuje z tym kierunkiem związana będzie jego nowa rola w gdańskim klubie. – Trudno było nazwać funkcję, którą będę teraz pełnił w Treflu, ale najodpowiedniejszą nazwą wydaje się koordynator przygotowania psychologicznego. Pragnę podkreślić, że nie jestem psychologiem i nie oddziałuję psychologicznie na zawodników. Będę tworzył przestrzeń pracy między zespołem a psychologiem. Wiadomo, że sport jest wieloaspektowy. Nie możemy oddzielić strefy mentalnej od poziomu wykonania i skuteczności zawodników oraz ich umiejętności. Na poziom sportowy składa się również ta strefa mentalna i ja będę razem z psychologiem, z którym współpracujemy już w tym roku, dbał o to również w kolejnym sezonie. Jestem bardzo podekscytowany tym nowym wyzwaniem – podsumował Mariusz Wlazły.

Michał Kalinowski


Mariusz WLAZŁY

Data ur.: 4.08.1983. Wzrost/waga: 194/80.

Sukcesy reprezentacyjne: mistrzostwo świata (2014), wicemistrzostwo świata (2006), mistrzostwo świata juniorów (2003).

Sukcesy klubowe: mistrzostwo Polski (2005, 2006, 2007, 2008, 2009, 2010, 2011, 2014, 2018), wicemistrzostwo (2012, 2017), brąz mistrzostw Polski (2015, 2016), Puchar Polski (2005, 2006, 2007, 2009, 2011, 2012, 2016), Superpuchar Polski (2012, 2014, 2017, 2018), srebro Ligi Mistrzów (2012), brąz LM (2008, 2010), klubowe wicemistrzostwo świata (2009, 2010), brąz KMŚ (2012).


Na zdjęciu: Na początku kwietnia Mariusz Wlazły gdańskim fanom zakomunikował, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy go na boisku.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus