Koniec ery Piechockiego

15 lat prezesury, 24 lata pracy w jednym klubie – to imponujący dorobek przygody Konrada Piechockiego z PGE Skrą Bełchatów, która w czwartek dobiegła kresu.


Wydawało się, że ten moment nie nastąpi nigdy. Konrad Piechocki dla każdego sympatyka siatkówki w Polsce to synonim sukcesu i przywiązania do klubowych barw. Swoją przygodę z bełchatowską Skrą rozpoczynał w 1999 roku z pozycji menedżera. Pięć lat później był już wiceprezesem zarządu, a w 2008 roku objął stanowisko prezesa, które piastował przez 15 lat! Bez wątpienia jest w tej kategorii rekordzistą i trudno spodziewać się, by ktokolwiek szybko powtórzył ten wyczyn. Wszystko jednak ma swój koniec. Z początkiem marca rada nadzorcza PGE Skry – z dniem 16 marca – odwołała Konrada Piechockiego ze stanowiska prezesa zarządu. I choć można się było tego spodziewać przynajmniej od kilku tygodni, to jednak w pewnym sensie było to szokujące. W czwartek zakończyła się pewna era. Era Piechockiego.

Wyjście z cienia

Bełchatów był obecny na siatkarskiej mapie Polski od wielu lat, jednak schowany w cieniu innych, dużo mocniejszych ośrodków. Pasmo sukcesów rozpoczęło się z chwilą pojawienia się w klubie Piechockiego. W sezonie 2001/02 Skra – po roku przerwy – zameldowała się w najwyższej klasie rozgrywkowej i od razu osiągnęła gigantyczny sukces w postaci brązowego medalu. Kolejne dwa lata były nieco chudsze – 6. i 4. miejsce oraz finał Pucharu Polski. Wszystko co najlepsze rozpoczęło się dla PGE Skry od sezonu 2004/05 – czyli od momentu, w którym Piechocki został członkiem zarządu. W rzeczonym sezonie PGE Skra wywalczyła podwójną koronę – mistrzostwo i Puchar Polski. Zapewne niewielu wówczas przypuszczało, że to początek imponującej, złotej dekady klubu.

Złota dekada

W kolejnych 10 latach bełchatowianie zdobyli 7 mistrzowskich tytułów, kolejne Puchary i Superpuchary Polski. W tym samym czasie zaczęły się wielkie sukcesy na arenie międzynarodowej. PGE Skra stała się rozpoznawalną marką w Europie i na świecie. To zasługa brązowych medali Ligi Mistrzów oraz srebrnych i brązowych krążków klubowych mistrzostw świata.

Jedyne trofeum, którego brak w przepastnej, klubowej gablocie, to puchar za wygranie Ligi Mistrzów. Najbliżej tego celu drużyna z województwa łódzkiego była w 2012 roku, kiedy w dramatycznych okolicznościach przegrała w Atlas Arenie z hegemonem tamtych czasów – Zenitem Kazań.

Działacz

Konrad Piechocki stał się człowiekiem-instytucją polskiej siatkówki. Pod jego skrzydłami wyrosły takie talenty jak Mariusz Wlazły, Bartosz Kurek, Paweł Zatorski czy Karol Kłos. Miał nieprawdopodobnego „nosa” do ściągania młodych zawodników, którzy dzisiaj są gwiazdami, że wystarczy wspomnieć Aleksandara Atanasijevicia czy Srećko Lisinaca.

Pozycja prezesa Piechockiego rosła również w strukturach krajowej federacji. Był członkiem zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, a także jego wiceprezesem. Jest też prezesem Łódzkiego ZPS. Jako wybitna postać od lat zasiada również w radzie nadzorczej Polskiej Ligi Siatkówki.

Przełomowy sezon

Jak już było tu wspomniane, wszystko ma swój koniec. Pasmo sukcesów także. Te zakończyło się dla bełchatowian po sezonie 2017/18, w którym zdobyli ostatnie jak dotąd mistrzostwo Polski, Superpuchar oraz awans do Pucharu Polski. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a przyzwyczajone do sukcesów środowisko zaczęło okazywać niezadowolenie w związku ze słabszymi wynikami drużyny, która w sezonach 2020/21 i 2021/22 plasowała się tuż za podium. Mimo to Piechocki trwał na stanowisku jak skała. Żaden prezes klubów PLS nie piastował swojej funkcji dłużej niż on, a warto podkreślić, że przetrwał każdą zmianę opcji politycznej, co przy sponsorze strategicznym, jakim jest Polska Grupa Energetyczna, ma niebagatelne znaczenie

Tajemniczy wywiad

Przed trwającym sezonem znowu miało być dobrze. Wzmocniona drużyna, zagraniczne gwiazdy pokroju Atanasijevicia, Dicka Kooy’a czy Filippo Lanzy, miały gwarantować walkę o medale. Tymczasem niemal od samego początku PGE Skra miała pod górkę. Niektórzy zwalali to na Joela Banksa, brytyjskiego szkoleniowca, któremu trudno było odpowiednio poukładać klocki. Z każdą kolejną porażką atmosfera wokół bełchatowskiego klubu była coraz bardziej napięta. Oliwy do ognia dolał sam Piechocki, który w listopadzie udzielił dość zaskakującego wywiadu.

– Od 24 lat jestem w Skrze i w tym czasie przeżywaliśmy także trudne momenty. Atmosfera wokół klubu zawsze była jednak pozytywna, mieliśmy pełne wsparcie. Teraz tego nie czuję. Rzuca nam się pod nogi kłody, a najbardziej cierpią na tym zawodnicy, którzy nie są przecież niczemu winni. Jesteśmy w trakcie sezonu i to niedobry moment na takie rozmowy. Może za jakiś czas światło dzienne ujrzą niektóre sprawy. Teraz to zostawmy, nie bawmy się w politykę, bo dobro Skry jest najważniejsze – powiedział tajemniczo Piechocki, dając jasny sygnał, że w bełchatowskiej siatkówce dzieje się źle, a nawet bardzo źle.

Wydany wyrok

Po tym wywiadzie, ale i kolejnych porażkach, coraz bardziej stało się jasne, że w Bełchatowie trwa polityczny konflikt interesów. Do zarządu dokooptowano dwóch wiceprezesów, którzy związani są z wiodącą opcją polityczną. Do tego coraz częściej dochodziły informacje o wielkich zaległościach w płatnościach, a co bardziej zrozpaczeni zawodnicy zastanawiali się nad oficjalnym strajkiem i odmową gry w kolejnych meczach.

Mleko na dobre rozlało się 22 lutego. Tego dnia PGE wydała oświadczenie, które z wierzchu wyrażało zaniepokojenie wynikami klubu, a tak naprawdę było ciosem w samego Piechockiego, którego głowy żądano.

– Jesteśmy sponsorem strategicznym Skry Bełchatów od wielu lat i zależy nam na tym, aby klub się rozwijał i odnosił sukcesy. W ramach umowy sponsoringowej przekazujemy ogromne środki na funkcjonowanie klubu i z niepokojem obserwujemy obecny kryzys. Uważamy, że sytuacja w klubie wymaga radykalnej naprawy i dlatego potrzebne są natychmiastowe zmiany – informowało biuro prasowe Polskiej Grupy Energetycznej. – Klub potrzebuje głębokich zmian, aby wyjść z kryzysu. Pomimo jednego z największych budżetów w lidze zarząd klubu nie jest w stanie ustabilizować wydatków, brakuje dyscypliny kosztowej, czego końcowym efektem jest najgorszy od 20 lat sezon. Atmosfera wokół klubu nie jest najlepsza. Dlatego jako odpowiedzialny partner wychodzimy z inicjatywą poprawy tej sytuacji – głosiła dalsza część komunikatu.

Audyt nie, odwołanie tak

Informacja płynąca z PGE miała być sygnałem, że rada nadzorcza, która zebrała się pod koniec lutego, odwoła Konrada Piechockiego. Początkowo jednak do tego nie doszło. Rada nadzorcza chciała przeprowadzić audyt, który miał wykazać nieprawidłowości. Chciała to zrobić w… tydzień. Nikt jednak nie podjął się kontroli w tak krótkim czasie, dlatego też tydzień później – nie czekając na wyniki audytu – odwołało Konrada Piechockiego z funkcji prezesa z dniem 16 marca 2023 roku. – Nie chcę wdawać się w szczegóły, zwłaszcza związane z umową z naszym wieloletnim, największym i najważniejszym sponsorem. Kibicom mogę przekazać tylko tyle, że gdyby nie ta decyzja, funkcjonowanie klubu, z powodu rosnącego od kilku miesięcy zadłużenia – i to nie tylko wobec drużyny, ale także instytucji publicznych, czy innych wierzycieli – byłoby zagrożone. Zrobiłem to dlatego, że najważniejsza jest Skra. To wielki klub, który ma olbrzymie zasługi dla polskiej siatkówki – powiedział na odchodne Piechocki.

Wyboru nie było

Były już prezes PGE Skry w oświadczeniu wyjawił też prawdziwy powód odejścia. – Wiadomo, że w obecnym sezonie nie spełniamy oczekiwań sportowych i ja także czuję się za to odpowiedzialny, ale jestem przekonany, że to jednorazowy wypadek i zespół szybko wróci do walki o medale. Trzy poprzednie sezony kończyliśmy w najlepszej czwórce, zdobywając medal, pięć lat temu byliśmy mistrzem Polski, ale dzisiaj nie to jest najważniejsze. Zagrożone było istnienie Skry i nie mogłem sprzeciwić się mojemu odwołaniu, bo nie Piechocki tu jest najważniejszy. Tu był wybór: ja albo dalsze funkcjonowanie siatkówki w Bełchatowie. Czyli wyboru nie było, to jasne – powiedział wieloletni prezes Skry.

– Wiadomo, że nigdy mentalnie nie będę w stanie rozstać się ze Skrą, bo to nie tylko moja praca. To zawsze będzie dla mnie wyjątkowe miejsce, które przyniosło mi wiele cudownych chwil. Mam nadzieję, że przed Skrą, której siłą są nie tylko zawodnicy, ale także wszyscy inni ludzie, pracownicy klubu i kibice, jeszcze wiele fantastycznych chwil. Zawsze wiedziałem, jak wielu przyjaciół ma Skra, a w ostatnich godzinach dowiedziałem się, że i ja mam ich bardzo wielu. Jest mi przykro, że muszę się pożegnać, ale robię to z podniesioną głową, wiedząc, że dzięki temu istnienie klubu nie jest zagrożone – podkreślił Konrad Piechocki.

Po upadku czy przed?

Teraz przed radą nadzorczą czas powołania nowego prezesa, który sprosta wyzwaniom i aspiracjom bełchatowskiego środowiska. Kogoś takiego, jak Piechocki zastąpić łatwo nie będzie, ale były już prezes przynajmniej przygotował grunt pod to, aby w kolejnych sezonach było zdecydowanie lepiej – przeprowadził szereg transferów, po których widać, że Skra powinna znowu walczyć o medal. – To dobry zespół, który stać na medale mistrzostw Polski. Wydaje mi się, że na odchodne dobrze zabezpieczyłem klub na przyszłość – zakończył Konrad Piechocki.

Teraz przed działaczami PGE i Skry wielkie wyzwanie, bo albo klub powstanie z upadku i wróci do ścisłej czołówki, albo wskutek politycznych rozgrywek upadnie na zawsze.

Michał Kalinowski


Sukcesy PGE Skry Bełchatów za czasów Konrada Piechockiego

Mistrzostwo Polski – 9 razy: 2005-2011, 2014, 2018

Wicemistrzostwo Polski – 2 razy: 2012, 2017

Brąz MP – 2 razy: 2016, 2016

Puchar Polski – 7 razy: 2005-2007, 2009, 2011, 2012, 2016

Superpuchar Polski – 4 razy: 2012, 2014, 2017, 2018

Srebro Ligi Mistrzów – 1 raz: 2012

Brąz Ligi Mistrzów – 3 razy: 2008, 2010, 2019

Klubowe Wicemistrzostwo świata – 2 razy: 2009, 2010

Brąz KMŚ – 1 raz: 2012


Na zdjęciu: Takich momentów z udziałem prezesa Konrada Piechockiego było w Bełchatowie sporo…

Fot. PressFocus